Przepis na lubelską kiełbasę

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2015-12-10 22:10
zaktualizowano: 2017-08-03 20:50

Głodni sukcesu samorządowcy i biznesmeni sporządzili receptę na rozwój regionu. Składniki? Współpraca, tradycja, czas i przedsiębiorczość

Lubelszczyzna nie stoi przedsiębiorczością. Jeszcze. Tak przynajmniej uważają samorządowcy, którzy gościli na debacie „Polska silna regionami — czas na patriotyzm lokalny”.

WOJCIECH JARGIŁO

— Ludzie nie chcą podejmować ryzyka. Prowadzę zajęcia ze studentami na dwóch uczelniach i założenie własnej działalności traktują jako ostateczność. Na szczęście to się zmieni, jeśli dobrze wykorzystamy fundusze unijne. Ba, już się zmienia. Ponad 13,8 tys. osób wzięło kredyty po 20-40 tys. zł i rozpoczęło prowadzenie działalności gospodarczej. 40-50 proc. po roku ją zamyka, ale ci, którzy zostają, zatrudniają kolejne osoby. Przecież gdyby w województwie lubelskim powstał zakład zatrudniający 10 tys. osób, bardzo byśmy się z tego cieszyli. Potencjał zatem jest, a my, Polacy z Polski Wschodniej, jesteśmy bardzo głodni sukcesu — buńczucznie rozpoczął Krzysztof Grabczuk, wicemarszałek województwa lubelskiego. Do tego potencjału zaliczył m.in. liczbę studentów, których w 1990 r. było w Polsce dwukrotnie mniej niż w Niemczech, a teraz jest dwa razy więcej, lotnisko, które przybliża Lublin do świata, oraz nowe drogi.

— Jeśli niczego nie zepsujemy, za 7-10 lat stopa życiowa się podwyższy — przewidywał Krzysztof Grabczuk. Podobnie filozoficznie do sprawy podeszła Teresa Kubas-Hul, zastępca prezesa Polskiej Agencji Rozwoju Przedsiębiorczości (PARP). — Lubelszczyzna ma olbrzymi potencjał inwestycyjny budowany wiele lat przez wielu aktorów. To proces długotrwały, nie możemy oczekiwać, że dziś zbudujemy park, a jutro przyjdzie do niego inwestor — zastrzegała Teresa Kubas-Hul.

Jabłko w szkole

Co ciekawe, do patriotyzmu lokalnego nawoływał gość w regionie: Krzysztof Krystowski, dyrektor zarządzający PZL Świdnik, związany z firmą od niespełna roku, który zaznaczył, że patrzy na województwo oczami przybysza z zewnątrz.

— Musimy sobie uzmysłowić, że aby nasze firmy znaczyły coś na świecie, polska administracja musi o to zabiegać i wspólnie z przedsiębiorcami działać na rzecz promocji — podkreślił Krzysztof Krystowski. Nie odpuścił i kolejny raz skrytykował decyzję MON o przyznaniu kontraktu na dostawę śmigłowców dla polskiej armii firmie Airbus.

— To decyzja o wyprowadzeniu całości pieniędzy z Polski. Mamy w Polsce dwóch producentów śmigłowców, co jest ewenementem w skali światowej, tylko w USA jest podobnie. Całe województwo lubelskie: i przedsiębiorcy, i administracja, powinno głośno się domagać, żeby kontrakt tu trafił. Gdyby ministerstwo rolnictwa postanowiło kupić rolnikom po traktorze, powinniśmy walczyć, żeby to były ursusy. Jeśli jest akcja „jabłko w szkole”, powinniśmy krzyczeć głośno: niech to będą tutejsze jabłka. Nie dlatego, że potrzebujemy jałmużny, ale dlatego, że potrafimy to dobrze robić, a od innych regionów chętnie weźmiemy to, w czym one są dobre — wyłożył Krzysztof Krystowski.

Rolnicze korzenie

Adam Zdanowski, współwłaściciel Zakładu Mięsnego Wierzejki, podczas debaty błądzący wzrokiem po boisku Areny Lublin, w której odbyło się spotkanie, wskazał palcem na ciągnik, który wertykulował murawę.

— My mamy ursusa, a tu amerykański ciągnik obrabia stadion — wytknął na dzień dobry. A potem przypomniał urzędnikom, że podstawą na Lubelszczyźnie jest rolnictwo.

— Tymczasem brakuje planów zagospodarowania przestrzennego i potem pojawiają się problemy z budową chlewni czy kurników, bo są protesty mieszkańców. Sam mieszkam we wsi, która ma 250 mieszkańców, ale są tylko cztery gospodarstwa i ich właściciele stają się wrogami. Może oprócz stref ekonomicznych warto tworzyć strefy rolnicze — podpowiedział Adam Zdanowski. Jego zdaniem, trzeba pozwolić na mocniejszy rozwój regionów.

— Dla nas sam Lublin nie jest najważniejszym punktem, ważniejsze jest równe dzielenie. Dlatego nie liczy się tylko droga Lublin-Warszawa, ale również Lublin- Białystok. Słuchałem kiedyś doradcy ambasady Niemiec, który mówił, że nie patrzy, czy są lotnisko i drogi, tylko czy są lokalni silni przedsiębiorcy. Jeśli tak, to znaczy, że firmy mają wsparcie i warto tam inwestować — opowiedział Adam Zdanowski.

Pomógł Putin

Wicemarszałek poczuł się wywołany do tablicy.

— Zgadzam się: powinniśmy wspierać nasz lokalny przemysł. Nie udało się zbudować trójkąta biznes-nauka-polityka. Dziś politycy od biznesu uciekają, jak się spotka polityka z biznesmenem, nie daj Boże w restauracji, zaraz są podejrzenia. Liczyliśmy, że w PPP uda się zbudować dużo inwestycji. Zamiast tego mamy czwarte „P”, czyli prokuratora — tłumaczył Krzysztof Grabczuk.

Przypomniał, że gdy województwo wydawało unijne fundusze na przygotowanie terenów pod inwestycje, ludzie skarżyli się, że woleliby kanalizację i drogi.

— Do 2020 r., dopóki będziemy mieć fundusze UE, musimy zbudować bardzo silną przedsiębiorczość, potem będziemy budować drogi z podatków płaconych przez przedsiębiorców — zapowiedział wicemarszałek.

Przypomniał, że sejmik województwa zajął stanowisko w sprawie PZL-Świdnik i będzie dalej drążył temat. Wspomniał też akcję Marka Lubelskie z 2007 r., która ma wzmocnić lokalne firmy.

— Wbrew pozorom, najbardziej pomogły nam ograniczenia wprowadzone przez Rosję, gdy ludzie zaczęli na złość kupować jabłka — wytknął uczestnikom debaty Krzysztof Grabczuk.

Idą inwestycje

Mariusz Sagan, dyrektor Wydziału Strategii i Obsługi Inwestorów w Urzędzie Miasta Lublin, udowodnił, że województwo to dobre miejsce dla biznesu, bo inwestorów przybywa lawinowo.

— Liczba zapytań inwestycyjnych w 2011 r. wyniosła 30, w 2014 r. — 70, a w tym roku do końca listopada mieliśmy ich 140. Przez ostatnie cztery lata zdobyliśmy 40 firm z branży nowoczesnych usług i kilkunastu inwestorów z sektora produkcji. Branża usługowa potrzebuje talentów i biur. Dlatego w budowie lub przygotowaniu jest 120 tys. mkw. powierzchni, które w połączeniu z istniejącymi 160 tys. mkw. pozwolą wejść miastu na poziom pierwszej ligi: Poznania, Łodzi czy Katowic — powiedział Mariusz Sagan.

Tomasz Bembenek, dyrektor oddziału BGK w Lublinie, przypomniał, że są pieniądze dla przedsiębiorców.

— Na razie jeszcze niekoniecznie dużo się dzieje, ale mam nadzieję, że będzie się działo. W ramach programu Inwestycje Polskie inwestujemy w duże projekty infrastrukturalne, jak elektrownie, i mniejsze, np. projekty wodno-kanalizacyjne czy infrastrukturę w specjalnych strefach ekonomicznych. Wspieramy też MŚP w ramach gwarancji de minimis. Udzieliliśmy gwarancji i kredytów na 24 mld zł — powiedział Tomasz Bembenek.

Nie zadzieraj nosa

Potem uczestnicy debaty rozprawili się z mitem Polski B.

— Przemawiają przez nas niepotrzebne kompleksy. Są dziedziny, w których jesteśmy w ekstraklasie. Przykładami mogą być PZL-Świdnik, Azoty, Wierzejki — wymienił Krzysztof Krystowski.

— Pewnie nikt z państwa nie wie, że Lublin jest numerem 1 pod względem dostępności specjalistów od aplikacji mobilnych — dorzucił Mariusz Sagan. Właśnie dlatego nie można mówić o Lubelszczyźnie jako Polsce B.

— Denerwuje mnie ten sposób podejścia Warszawy do regionów. To niczym nieuzasadnione wywyższanie się. Bardzo wiele decyzji niekorzystnych dla regionu jest podejmowanych w Warszawie przez to lekceważenie — stwierdził Krzysztof Krystowski.

Przedsiębiorcy do szkoły

Wicemarszałek zajął się tematem szkolnictwa.

— Teraz musimy tak pokierować uczelnie, żeby pracowały dla biznesu — stwierdził Krzysztof Grabczuk. Poparł go dyrektor lokalnego oddziału BGK.

— Przedsiębiorczość, przedsiębiorczość i jeszcze raz przedsiębiorczość. Niech uczelnie i szkoły zawodowe kształcą pracowników, na których jest zapotrzebowanie. Znam prezesa, który potrzebuje 50 kierowców, płaci 10 tys. zł miesięcznie. Nie ma kandydatów — ogłosił Tomasz Bembenek. Jak wygląda dziś współpraca przedsiębiorców ze szkołami, pokazał współwłaściciel Wierzejek.

— W Łukowie i okolicach działa siedem dużych firm mięsnych, a nie możemy się doczekać klasy w szkole zawodowej. Nie ma co czekać, nie będzie jej, dopóki nie damy im pieniędzy, normalnej wypłaty, co zachęci dzieci i rodziców — stwierdził Adam Zdanowski.

Poparła go Teresa Kubas-Hul.

— Do niedawna to instytucje otoczenia biznesu przygotowywały projekty szkoleniowe, teraz jest odwrotnie, bo to pracodawca wie, czego potrzebuje pracownik — stwierdziła wiceprezes PARP.

Prosto z Marszałkowskiej

Na zakończenie Teresa Kubas-Hul życzyła regionowi:

— Budujcie patriotyzm gospodarczy, budujcie markę Lubelszczyzny i Polski Wschodniej — powiedziała wiceprezes. Wicemarszałek wie, jak to zrobić.

— Nie skupiajmy się tylko na jednej dziedzinie, powinniśmy robić to, w czym jesteśmy najsilniejsi. Miejsca pracy mogą powstawać także w turystyce. Albo w rolnictwie: np. ponad 80 proc. malin w Polsce pochodzi z naszego województwa. Musimy jednak nie konkurować, tylko działać wspólnie i mieć w sobie więcej amerykańskiej radości i uśmiechu. Człowiek jest tym, czym jego myśli. Jeśli myślisz, że jesteś łajzą, będziesz łajzą, jeśli myślisz, że ci się uda, to się uda. Najważniejsze jest w głowie — powiedział Krzysztof Grabczuk.

Zgodnie z tą logiką, Krzysztof Krystowski powiedział, że chce, by PZL-Świdnik, dziś drugi producent lotniczy w Polsce pod względem przychodów i zatrudnienia, został największą firmą przemysłu lotniczego. Ogólniej do sprawy podszedł Adam Zdanowski z Wierzejek.

— Mam nadzieję, że wokół Marki Lubelskie zacznie się więcej dziać, że to nie będzie tylko certyfikat, ale platforma handlowa. Władze samorządowe mają plan. Trzeba wokół większych graczach gromadzić mniejszych, dodać polotu, smaczku, pokazać, że region jest ekologiczny, nowoczesny… — A macie kiełbasę lubelską? — zainteresował się nagle wicemarszałek.

— Nie, Wierzejską — odpowiedział Adam Zdanowski. — Aaaa, widzi pan. To zróbcie — wytknął Krzysztof Grabczuk.

— Ale to nie takie łatwe, z władzami Wierzejek musieliśmy negocjować — bronił się współwłaściciel Wierzejek.

— A my dajemy bez problemu — odpowiedział wicemarszałek. — Ale mamy sklep na Marszałkowskiej w Warszawie — próbował jeszcze Adam Zdanowski. I wtedy prowadzący debatę Grzegorz Nawacki, wicenaczelny „Pulsu Biznesu”, zaprosił wszystkich na lunch, żeby omówić przepis na lubelską kiełbasę. Czekamy niecierpliwie.