Rafał Majka wkręci inwestora

Weronika KosmalaWeronika Kosmala
opublikowano: 2016-08-18 22:00

Analiza czynników makro czasem się przydaje — brąz w kolarstwie to przecież strategiczna przesłanka, żeby zainwestować w brąz patynowany

Jeśli na światowym rynku rzeźby jakiś autor miałby nie dopuszczać nikogo do pierwszego miejsca na podium, byłby to pewnie August Rodin. Aukcyjny rekord za jego pracę padł na początku maja w Nowym Jorku i potwierdził tylko jego formę — popyt na mierzącą sześćdziesiąt kilka centymetrów kompozycję w białym marmurze podniósł cenową poprzeczkę znacznie poza przedział estymacji, więc zwycięzca licytacji miał do zapłaty 20,4 mln USD (77,5 mln zł). Z litego bloku kamienia wyłania się jednak układ, który wydaje się nierzeczywisty, bo „Wieczna wiosna” przedstawia dwie smukłe sylwetki w miłosnym uścisku w tak niepowtarzalny sposób, że nie ma w nim nic z tandetnych rozkołysanych amorków, z którymi podobne sprawy zwykle się kojarzą.

BOSKA KOMEDIA:
BOSKA KOMEDIA:
Odlew „Wiecznej wiosny” Augusta Rodina będzie dostępny od 360 tys. zł, chociaż tych samych kochanków Dantego — ale w marmurze — sprzedano powyżej 20 mln USD.
SOPOCKI DOM AUKCYJNY

Inwestor, którego majowy budżet na romantyczne gesty zaplanowany był na niższym poziomie, może jeszcze nadrobić, bo od 19 sierpnia kochankowie „Wiecznej wiosny” zatracać się będą w pocałunkach w Sopocie. Pytanie tylko, jaki czynnik mikrootoczenia obniżył ich cenę do 360 tys. zł.

Mocny brąz

Na okładkę katalogu wystawy połączonej ze sprzedażą trafił „Myśliciel” — chyba najbardziej rozpoznawalny w kulturze symbol umysłowego wysiłku, który duma jednocześnie też przed paroma słynnymi amerykańskimi uniwersytetami i muzeami na różnych kontynentach. W pierwszej gipsowej wersji powstał około 1880 r., ale możliwość bycia w kilku miejscach naraz zapewniła mu technika odlewania figur z brązu, dzięki której nowych rzeźb może przybywać nawet wtedy, kiedy zabraknie autora. Zasępionej postaci „Myśliciela” — który podpiera ciężką głowę, garbiąc się na cokole — raczej nie trapi jednak zbyt wysoka podaż, bo w przypadku Rodina odlewów rzeczywiście przybywało po jego śmierci, ale nie na tak masową skalę, żeby inwestycje zupełnie się nie opłacały.

Sopocki Dom Aukcyjnywycenił swojego „Myśliciela” na 360 tys. zł, a więc tak samo jak ściskającą się parę, dlatego że obie rzeźby opuściły nowojorską odlewnię w 1998 r. — ale ponumerowane i z dokumentem poświadczającym, że nie powstały jako kopia kopii w jakiejś podejrzanej pracowni, która zamierzała sobie dorobić. W zależności od czasu wykonania, skali i wielkości edycji, ceny takich brązów mogą istotnie od siebie odbiegać,

dlatego myśląc o lokowaniu na tym rynku chociaż kilkuset złotych, zawsze trzeba pytać o to, co zapisano w certyfikacie autentyczności. W lutym zeszłego roku jednakowo przygarbioną postać sprzedano w Londynie za 6,3 mln GBP (31 mln zł) — nie była przecież głębiej zamyślona, ani nawet wyższa, ale znakomitej jakości odlew wykonano przed 1925 r. — czego dom aukcyjny z pewnością nie sprawdzał na oko, szczególnie że zanim rzeźba trafiła do obiegu, wystawiało ją równie nie byle jakie paryskie muzeum.

Grafiki na start

Trzymając się kwestii powielania, dwuwymiarowym odpowiednikiem odlewu mogłaby zostać któraś z grafik — na przykład heliograwiura, którą kupić będzie można nawet za 2,7 tys. zł. Razem z dziewięcioma rzeźbami, sopocka galeria wystawi też 30 plansz, które wykonano tym czasochłonnym rodzajem druku z Rodinowskich rysunków — wszystkie właściwie rodem z „Boskiej komedii” — a to „Dante i Beatrycze”, a to „Cienie rozmawiające z Dantem i Wergiliuszem”.

Repertuar motywów wyraźnie ten sam co w brązach, ale tak, jak grafiki stanowią 10 proc. aukcyjnych sprzedaży prac Rodina, pod względem wartości nawet nie widać ich na diagramie, na którym wysoko wyceniana rzeźba pozostawiła tylko maleńki wycinek dla rysunków, wynika z danych Artprice dla ostatnich 15 lat.

W porównaniu z figurami, prace na papierze nie muszą oferować jakiegoś dynamicznego wzrostu wartości, ale z uwagi na to, że ich autorem jest właśnie Rodin, trudno też sobie wyobrazić, że cena spadnie — zwłaszcza że szkice są wyjątkowo spójne z dorobkiem w brązie czy kamieniu. Są pewnym schematycznym zapisem tego, co autor chciał osiągnąć w rzeźbie, tyle tylko, że zatarcie granic na kartce jest trochę łatwiejsze niż w marmurze, dlatego grafikę dostaniemy za 2,7-4,5 tys. zł, a posągi odkute dłutem osiągają na aukcjachmiliony dolarów. Mimo że o dostępności tych drugich na krajowym rynku raczej nie ma mowy, myśląc o ulokowaniu pieniędzy w którymś z sopockich obiektów, warto pooglądać Rodinowskie marmury chociaż przez internet, bo właśnie w tym materiale najlepiej widać z czego zasłynął rzeźbiarz.

Kiedy na splecionych kochanków czy innych bohaterów Dantego pada snop światła, nie odbija się równomiernie od całości, tylko delikatnie rozkłada na powierzchni, która raz jest idealnie gładka, a raz trochę chropowata, naturalna. Żeby nie mieć na ten widok żalu, że inwestowanie w białe unikaty może być nieosiągalne, dobrze jest doszukać się w nich jakiejś wady — chociażby ograniczeń surowca, który jest cięższy od brązu, dlatego do kompozycji często trzeba dołożyć jakąś podporę, jak u muskularnych bogów z antyku, którzy przewróciliby się bez kawałka drzewa tuż obok.

Tym różnią się też „Wieczne wiosny” — marmurowa z Sotheby’s ma jeszcze kawał kamienia podpierającego plecy kochanków, natomiast figury odlane są lżejsze — mogą ważyć nawet mniej niż utytułowani kolarze, więc w swojej damsko-męskiej dyscyplinie są znacznie bardziej swobodne. Rozkładają wyrzeźbione ramiona na wszystkie strony i biją w swoich uniesieniach rekordy, bo przecież nie od dziś wiadomo, że nawet na mało ruchliwym rynku sztuki brąz wymaga mistrzowskiej formy.