Nie ma chyba dnia,by nie pojawiały się niepokojące wiadomości o sytuacji w służbie zdrowia. Irytację i złość powoduje każdy kontakt z archipelagiem lecznictwa: zusowskie składki, lekarze pierwszego kontaktu, specjaliści i specjalistyczne badania, szpitale, dostęp do lekarstw, sposób refundacji kosztów przez NFZ. Każde z tych pojęć oznacza dziesiątki i setki kłopotów, utarczek, ale przede wszystkim wydatki, wydatki, wydatki. Służby zdrowia istnieją bowiem w Polsce dwie — ta nominalnie powszechna i bezpłatna i ta druga, prywatna, komercyjna i bardzo kosztowna. Największym złem jest jednak to, że te dwa systemy są praktycznie niemożliwe do rozdzielenia.
Reforma prosta, ale tylko w teorii