Dzięki nowym zasadom wyliczania rent budżet FUS zaoszczędzi 21 mld zł. A mógłby więcej, gdyby rząd był twardszy.
Wysokość renty będzie uzależniona od wpłaconych składek — to najważniejsza zmiana w nowelizacji ustawy o emeryturach i rentach z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (FUS) przygotowanej przez resort pracy. Dzięki temu FUS w latach 2009-20 wyda na renty o 21,3 mld zł mniej. To podoba się ekspertom.
— Jeśli emerytura zależy od składek, to renta powinna także — mówi Wojciech Nagel, członek rady nadzorczej ZUS.
— Inaczej powstałaby sytuacja, że ktoś, kto pracował krótko, dostawałby wyższą rentę niż wynosi emerytura tego, kto pracował długo — dodaje Jeremi Mordasewicz, ekspert PKPP Lewiatan.
Większe kontrowersje budzi druga ze zmian. Resort znosi limit zarobków dla pobierających rentę. To prawdopodobnie zwiększy nakłady na renty. O ile? Tego nie wiedzą nawet autorzy nowelizacji.
„Dokładne oszacowanie zwiększenia wydatków nie jest możliwe z uwagi na trudne do przewidzenia zachowanie świadczeniobiorców oraz wysokości zarobków oferowanych im przez pracodawców” — czytamy w uzasadnieniu do projektu nowelizacji ustawy.
— Renta jest związana ze stwierdzeniem niezdolności do pracy. Jeśli ktoś może pracować, to trzeba zweryfikować, czy renta jest zasadna, lub wprowadzić limit zarobków — tłumaczy Wojciech Nagel.
Istnieją obawy, że o rentę będą się starali dobrze zarabiający i tym samym dostaną dodatek do pensji.
— Dziś renty dostają ci, którym się ona rzeczywiście należy, dlatego nie będzie wysypu rencistów. Problemem jest brak rąk do pracy i trzeba zmobilizować jak największą grupę ludzi, w tym rencistów — uspokaja Jeremi Mordasewicz.