Któż nie zna hollywoodzkiego uśmiechu Rinkego Rooyensa, właściciela Rochstara, najbardziej znanej firmy w segmencie produkcji telewizyjnych szoł? To dzięki Rooyensowi pod polskie strzechy trafiły „Taniec z Gwiazdami” czy „Celebrity Splash”, gdzie celebryci skaczą do wody. Teraz jednak nie jest mu do śmiechu, bo część jego biznesu tańczy z długami. Rochstar Events, jedna ze spółek powiązanych z Rochstarem, przez ostatnie kwartały topiła się w biznesowej rzeczywistości. Efekt? Przed warszawskim sądem toczy się jej upadłość układowa.



— Nie, nie chcę o tym teraz rozmawiać, nie w sytuacji, gdy ważą się losy układu przy upadłości — ucina Rinke Rooyens, pytany o spółkę, której jest współwłaścicielem i którą sam próbował ratować w ostatnich czasach poważnymi zastrzykami gotówki. Jak wynika z dokumentów, do których dotarł „PB”, niespłacone pożyczki Rooyensa i Rochstara, wpompowane w powiązaną spółkę, wynoszą w sumie 6,8 mln zł. Łączne zobowiązania upadłej spółki to niemal równe 20 mln zł. Na tyle czeka blisko 200 wierzycieli.
Rinke na „tak”
— Tak — kwituje Rinke Rooyens, pytany, czy wobec 16,2 mln zł przychodów w 2014 r. (spadek r/r o ponad 50 proc.) i 6 mln zł straty (łącznie niemal 12 mln zł straty w latach 2013-14) jest sens walczyć o życie Rochstar Events. Ten rok w księgach spółka zamknie również na czerwono: przychody mają wynieść o kolejne 30 proc. mniej, a strata — 5,3 mln zł. Aktywa spółki wciąż nieco przekraczają 10 mln zł, z czego jednak 7,3 mln zł to udziały w spółce Supermalcom, mającej prawa do znaku słownego „Rochstar”. Paweł Gałązka, nadzorca sądowy Rochstar Events, ocenia, że ta wycena jest „kilkakrotnie zawyżona”. Co na to przedstawiciele ekosystemu firm wokół eventowej spółki? Oceniają, że najlepszym wyjściem jest próba jej ratowania. — Większości wierzycieli Rochstar Events nie zależy na upadłości likwidacyjnej. Po pierwsze, spółka wciąż robi imprezy masowe i na bieżąco płaci podwykonawcom, po drugie, nie ma majątku, na którym można by się zaspokoić — twierdzi osoba, wobec której Rochstar Events ma kilkadziesiąt tysięcy złotych długów. Tym, który wyciągnie Rochstar Events na prostą, ma być Sławomir Nowaczewski. To jemu spółka zawdzięcza i dawną chwałę, i kłopoty związane z wielkim projektem (organizowanym dwukrotnie rok po roku), który okazał się zbyt ryzykowny.
Festiwal na „nie”
— Orange Warsaw Festival (OWF), nasz flagowy projekt, nie przyniósł zakładanych zysków. Przeinwestowaliśmy, wierząc, że warszawski rynek jest na tyle wyporny, że udźwignie tego typu wydarzenie — przyznaje Sławomir Nowaczewski, członek zarządu jak i współwłaściciel Rochstar Events, prywatnie wieloletni przyjaciel i wspólnik Rinkego Rooyensa. Festiwal wspierany przez Orange miał być przełomem w historii eventowej spółki, która chciała pokazać, że potrafi nie tylko zadbać o sprawną organizację, światła, muzykę i bezpieczeństwo koncertów, ale też sama udźwignie ciężar promocyjny wydarzenia takiego kalibru. W grę wchodziły poważne inwestycje: zaliczki dla gwiazd, olbrzymie koszty wynajmu obiektów (np. Stadionu Narodowego) i sprawy związane z marketingiem oraz pozyskiwaniem kolejnych sponsorów. O ile technicznie OWF szedł w miarę gładko, to niska frekwencja na imprezie i nieskuteczne sięganie po pieniądze z budżetów marketingowych wciągnęły Rochstar Events pod wodę.
Od lat z gwiazdami
Sławomir Nowaczewski w szołbiznesie sprawnie poruszał się niemal przez dwie dekady. W ostatnich kwartałach z Rochstarem realizował wielkie imprezy dla Red Bulla, Axel Springer Polska (Bal Mistrzów Sportu, gale „Faktu” i „Newsweeka”), Polskiej Rady Biznesu. Część tych projektów (a także m.in. Bal Dziennikarzy) Rochstar Events ma zakontraktowane na przyszły rok. Wciąż też toczą się negocjacje w sprawie przyszłorocznego Orange Festiwal. Do trzech razy sztuka? Owszem, ale już na innych zasadach, z mniejszym ryzykiem. Gra toczy się wokół budżetu w okolicach 8 mln zł.
— Nasz plan zakłada restrukturyzację przez najbliższe 5 lat. Mamy wiele pomysłów, jak rozwinąć firmę, generować wyższe przychody i wykazać zyski — także jako promotor wielkich wydarzeń z gwiazdami — twierdzi Sławomir Nowaczewski.
Różowy papier
W strategii restrukturyzacji, która będzie oceniana przez wierzycieli (m.in. Raiffeisen Bank) na początku 2016 r., przyszłość Rochstar Events rysuje się różowo. Co prawda najwięksi wierzyciele będą musieli przełknąć redukcję wierzytelności o połowę lub zgodzić się na konwersję długu na akcje, jednak przychody mają urosnąć do 45 mln zł w 2019 r. przy 9,5 mln zł zysku netto. Już w przyszłym roku firma zakłada 4,5 mln zł po stronie profitów. W planie naprawczym na 2016 r. mowa m.in. o przychodach rzędu 14 mln zł z racji organizacji Światowych Dni Młodzieży w Krakowie czy 1,5 mln zł z Mistrzostw Europy w Piłce Ręcznej. Jednak z informacji rynkowych, do których dotarł „PB”, wynika, że budżet pierwszej z imprez może być niższy, a Rochstar Events ma tam wielu rywali. ME w piłce ręcznej? Ostatecznie Rochstar nie stanął do przetargu.
— Mamy w zanadrzu kilka dużych kontraktów, które negocjujemy. Na początku przyszłego roku będą to mocne argumenty za wsparciem naszego planu odbudowy biznesu — uważa Sławomir Nowaczewski.
— Rynek jest bardzo konkurencyjny, Rooyens i Nowaczewski tańczą na kruchym lodzie. Jednak dopóki płacą nowe faktury na bieżąco, wierzyciele będą trzymać za nich kciuki — mówi jeden z wierzycieli Rochstar Events, myśląc o najbliższym kwartale.
OKIEM KONKURENTA
Droga na ryzyko
JACEK OLECHOWSKI, prezes spółki Mediacap, właściciela m.in. agencji eventowej EmLab
Upadłość to wśród dużych podmiotów z branży eventowej nietypowe zjawisko. Dowodzi, że ryzykownie jest być nie tylko technicznym operatorem, ale też promotorem i współorganizatorem imprez masowych. Dla EmLabu to już inny zakres biznesu, którego się wystrzegamy. Albo jest się firmą wykonawczą, albo organizatorem — nie ma drogi pośredniej.
OKIEM KONKURENTA
Droga na ryzyko
JACEK OLECHOWSKI, prezes spółki Mediacap, właściciela m.in. agencji eventowej EmLab
Upadłość to wśród dużych podmiotów z branży eventowej nietypowe zjawisko. Dowodzi, że ryzykownie jest być nie tylko technicznym operatorem, ale też promotorem i współorganizatorem imprez masowych. Dla EmLabu to już inny zakres biznesu, którego się wystrzegamy. Albo jest się firmą wykonawczą, albo organizatorem — nie ma drogi pośredniej.