Roman Karkosik na czarnym torze

Grzegorz NawackiGrzegorz Nawacki
opublikowano: 2012-03-30 00:00

Choć miliarder za sportem nie przepada, sponsoruje żużlowy klub. Powoduje nim lokalny patriotyzm, bo korzyści z tego nie ma.

Józef Wojciechowski po meczu swojej Polonii Warszawa często zagląda do szatni i ruga piłkarzy. W dużej mierze to on ustala skład drużyny. Takie prawo właściciela. Roman Karkosik, który od 2006 r. za pośrednictwem Unibaksu jest właścicielem Klubu Sportowego Toruń Unibax, numeru cztery w ostatnim sezonie żużlowej ligi, jest na drugim biegunie. Sportu specjalnie nie lubi.

Za to jego bratankowie tak — Dawid Karkosik ściga się w kontrolowanym poślizgu (drift), a Alex Karkosik był 5. w kartingowych Mistrzostwach Europy.

Winne są media

— Mecze żużla są jedynymi, które oglądam — przyznaje Roman Karkosik, główny akcjonariusz m.in. giełdowych Boryszewa i Alchemii. Unibax jest głównym źródłem kapitału dla klubu, którego budżet sięga 10 mln zł. Biznesmen żartuje, że sponsorem drużyny został przez… dziennikarzy.

— W 2006 r. klub chylił się ku upadkowi, miał 1,5 mln zł długu i z takimi zobowiązaniami Polski Związek Motorowy nie przyznałby mu licencji na starty w sezonie 2007. To oznaczałoby automatyczną degradację o ligę niżej klubu, który po awansie w 1975 r. do najwyższej klasy rozgrywkowej nigdy z niej nie wypadł. Lokalne media apelowały o pomoc. Nie mogłem odmówić — wspomina Roman Karkosik.

Ale brak zainteresowania to tylko pozory. Im dłużej trwa rozmowa, tym bardziej widać, że żużel jest mu bliski. Bez chwili zastanowienia wymienia wynik ostatniego meczu lub nazwiska zawodników. Zresztą oni jego też znają. — Ostatnio domagali się podwyżek i to ja negocjowałem. Niewielkie, ale dostali — twierdzi biznesmen.

Jego zdaniem, to pensje zawodników sprawiają, że kluby żużlowe w Polsce nie są dochodowe. A powinny być. Na mecze przychodzi mnóstwo kibiców, w polskiej lidze jeżdżą wszyscy najlepsi żużlowcy na świecie. Reprezentanci kraju co roku zdobywają medale, a Tomasz Gollob jest legendą dyscypliny. Z 12 zawodów prestiżowego Grand Prix aż cztery, w tym finałowe, odbywają się w Polsce.

Żużel to sport numer jeden w Toruniu, Bydgoszczy, Gorzowie, Lesznie czy Zielonej Górze. Mimo takiego boomu i tego, że jesteśmy światową potęgą, to, według nieoficjalnych informacji, tylko Unibax Toruń jest nad kreską.

— W Polsce panuje nieprawdopodobna moda na żużel. Jest wielu sponsorów, mocno angażują się miasta. W rezultacie budżety klubów rosną o 30 proc. rocznie. Najwyższe wydatki są związane z opłaceniem zawodników. Ci sami zawodnicy, jeżdżąc w angielskiej lidze, zarabiają znacznie mniej niż w Polsce. Nic dziwnego, że wszyscy chcą jeździć u nas. Liga próbuje ograniczyć tę tendencję, ale się nie udaje — twierdzi Roman Karkosik.

Cel: złoto

Jeden z najbogatszych Polaków przyznaje, że żużlowy klub nie jest jedynym, który zwraca się z prośbą o wsparcie. Ale jest jedynym, który je dostał. Choć potencjał reklamowy jest duży, to sponsorem klubu nie jest Boryszew czy Alchemia, ale Unibax, spółka, która nie prowadzi działalności operacyjnej, lecz holdingową. Biznesmen tłumaczy, że to jego „prywatna inicjatywa”.

— Żużel to sport, w którym duże znaczenie mają emocje, adrenalina, rywalizacja. Te same emocje towarzyszą też inwestycjom giełdowym — tłumaczy Roman Karkosik. Unibax bardzo się angażuje w wychowywanie młodzieży.

— Mamy szkółkę żużlową. Gdyby tak udało się wychować mistrza… — marzy Roman Karkosik, który w mgnieniu oka potrafi to przeliczyć na oszczędności w kontrakcie. Cel dla klubu na ten rok? — Złoto, jak co roku. W tym sezonie składy bardzo się wyrównały, bo liga zadbała, by jeden klub nie mógł zatrudnić wszystkich najlepszych zawodników. Będzie ciekawie — zapowiada Roman Karkosik. Zwiastun nie najlepszy — w towarzyskim meczu przed sezonem Unibax przegrał. I to z odwiecznym lokalnym rywalem — Polonią Bydgoszcz. &