Na przełomie roku Wiesław Grzyb, prezes i główny współwłaściciel firmy Romet, deklarował na łamach PB, że w tym sezonie przychody jego firmy wzrosną aż 60 proc. Oznaczałoby to sprzedaż na poziomie 620 mln zł.
Prognozy podtrzymane
— W ubiegłym miesiącu skala naszych obrotów była o ponad 80 proc. wyższa niż w lutym 2023 r. U progu wiosny klienci zaczęli odwiedzać nasze sklepy. Widać większe zainteresowanie, szczególnie gdy za oknem mamy słoneczną pogodę. Dobrze się przygotowaliśmy do sezonu 2024, dlatego jestem spokojny i nie widzę żadnego zagrożenia, aby nie udało się nam zrealizować zamierzeń — mówi Wiesław Grzyb.
W tym roku aż za 40 proc. łącznych przychodów firmy mają odpowiadać rowery elektryczne.
— Dane o dotychczasowej sprzedaży pozwalają mi podtrzymać te prognozy — deklaruje szef Rometu.
Polska spółka radzi sobie lepiej od branży, która ma kłopoty nie tylko w Polsce, ale też na świecie. Świadczy o tym np. ogłoszony właśnie raport roczny tajwańskiego producenta rowerów marki Giant. Jego sprzedaż zmniejszyła się w 2023 r. o 16 proc., zaś zysk brutto spadł aż o 45 proc.
Sytuacja rynkowa
Wiesław Grzyb przyznaje jednak, że kilka tygodni temu, gdy w okolicy Kanału Sueskiego grasowali piraci i najwięksi armatorzy unikali tej trasy, część dostaw komponentów docierała do jego firmy z miesięcznym opóźnieniem. Dlatego część nowej kolekcji nie była gotowa pod koniec zeszłego roku, jak planowano, ale w styczniu. Zapewnia jednak, że teraz sytuacja wróciła do normy i transporty docierają regularnie.
— Ten rok powinien być dla naszej branży lepszy niż miniony, ale wyniku z rekordowego 2022 r. raczej nie uda się osiągnąć. Główny powód to fakt, że spora część oferty, nawet 60-70 proc., pochodzi z minionego sezonu, więc większość producentów oferuje sprzęt po niższych cenach — tłumaczy Wiesław Grzyb.
Zresztą już w zeszłym roku, gdy popyt na rynku wyraźnie siadł, wielu sprzedawców wprowadziło przeceny już w marcu, co nigdy wcześniej się nie zdarzało.
Planowane inwestycje
W drugiej połowie roku Romet planuje ruszyć z rozbudową sieci własnych wielkopowierzchniowych sklepów Prorowery.pl. Kupił je wiosną 2022 r. Dziś jest ich około 40. Gdy na rynku panowało spowolnienie, nie było sensu powiększać sieci, ale teraz Romet planuje znacznie przyspieszyć jej rozwój.
— Chcemy, aby każdy, kto chce w Polsce kupić nasz rower, miał nie więcej niż 50 km do najbliższego sklepu. Mam na myśli albo nasz własny punkt lub punkt współpracującego z nami dilera. Cały czas analizujemy sytuację i planujemy, gdzie będziemy otwierać kolejne placówki. Nasza strategia zakłada rozwój wielu kanałów sprzedaży, czyli również współpracę z dilerami i e-commerce’em — mówi Wiesław Grzyb.
Ponieważ Polacy kupują coraz więcej rowerów elektrycznych, dziś w każdym takim punkcie handlowym musi być pełen zestaw urządzeń diagnostycznych do obsługi takich pojazdów.
— Ważna jest nie tylko obsługa przy sprzedaży, ale także później w tym przy serwisie. Zwłaszcza w przypadku rowerów elektrycznych kluczowa jest diagnostyka i możliwość wymiany elementów. Chcemy, aby było to możliwe od ręki. Punkty obsługi powinny być na to gotowe — dodaje prezes Rometu.
Nie planuje zakupu kolejnych placówek handlowych, chce natomiast inwestować we własną fabrykę.
— Zależy nam przede wszystkim na większej automatyzacji produkcji. To wymaga odpowiedniego finansowania, o które już zadbaliśmy — mówi Wiesław Grzyb.
60 proc. wzrostu to w obecnej sytuacji branży rowerowej bardzo ambitny cel. Życzę Rometowi, aby udało się mu to osiągnąć, bo o taki skok może być trudno. Sygnały płynące z rynku są — najłagodniej rzecz ujmując — mieszane. W magazynach wciąż zalega mnóstwo rowerów z minionego sezonu. Handlowcy starają się je sprzedać, więc powszechne są przeceny. W tej sytuacji producenci raczej planują oszczędności niż wzrost sprzedaży i dotyczy to także znaczących producentów. Ostatnio Trek zapowiedział redukcję zatrudnienia i znaczące zawężenie asortymentu. Na razie na plus działa tylko to, że w tym roku wiosna przyszła wyjątkowo szybko, co jak zawsze sprzyja branży rowerowej.