Rynek ropy jest pogrążony w pesymizmie wynikającym z oznak słabnięcia popytu. W Chinach, które są największym konsumentem ropy na świecie, spadek popytu doprowadził do bankructwa dwóch rafinerii należących do koncernu Sinochem. Tymczasem „bycze” okazały się dane o zapasach ropy w USA, które spadły w ubiegłym tygodniu o 1,6 mln baryłek, a oczekiwano zniżki o ok. 100 tys. Niewiele pomogła także obniżka stóp przez Fed o 50 pkt bazowych, która osłabiła dolara, powodując większą atrakcyjność notowanych w nim aktywów dla inwestorów korzystających z umacniających się walut. Nie przełożyły się tym razem na wzrost ceny ropy również doniesienia z Libanu, gdzie w środę nastąpiła druga fala eksplozji urządzeń elektronicznych należących do członków Hezbollahu, zaogniając jeszcze mocniej konflikt na Bliskim Wschodzie. Ogłoszono, że izraelska armia skierowała w środę na północ kraju kolejną dywizję.
Na zamknięciu sesji na ICE Futures Europe ropa Brent z najmocniej handlowanych, grudniowych kontraktów taniała o 0,2 proc. do 72,88 USD. Na NYMEX kurs baryłki ropy WTI z październikowych kontraktów spadał o 0,4 proc. do 70,91 USD.
