Uzależnienie Polski od importu surowców, czyli ropy i gazu, to zwykle nasza bolączka. Ale nie zawsze. Akurat teraz, kiedy cena ropy Brent jest już poniżej 60 USD za baryłkę, a analitycy spodziewają się dalszych spadków, możemy sobie pozwolić na umiarkowany optymizm.
Firmom i ludziom lepiej
— Polska jest konsumentem surowców energetycznych, a nie ich producentem. To oznacza, że możemy być beneficjentami spadków cen ropy — uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista banku Millennium. Benefitów dla naszej gospodarki spodziewa się również Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole. Przypomina, że skoro paliwa stanowią ok. 5 proc. budżetu polskich gospodarstw domowych, to jeśli tanieją, to ludzie mogą wydać więcej pieniędzy na inne dobra. To przekłada się na wzrost konsumpcji.
— Korzystają też przedsiębiorstwa, ponieważ spadają im koszty, a cena wytwarzanych dóbr obniża się w wolniejszym tempie. Oznacza to większe zyskifirm, a zatem i większe inwestycje — dodaje Jakub Borowski. Idąc dalej, przewidywać można jeszcze niższą inflację, a to z kolei może zachęcić Radę Polityki Pieniężnej do cięcia stóp procentowych. Te osłabią złotego i poprawią konkurencyjność naszego eksportu.
Lekki plus
W raporcie, opracowanym dwa tygodnie temu, bank Credit Agricole szacował, że spadek kursu ropy do 60 USD i utrzymanie się tego poziomu przez rok przełożyłby się na wzrost PKB Polski o 0,1-0,2 proc. To niewiele, choć i tak więcej, niż wynoszą zeszłotygodniowe szacunki banku UBS. Ten przewiduje, że spadek cen ropy w ogóle nie poprawi polskiego PKB. Plusy tańszego surowca odczują zaś inne kraje naszego regionu, czyli Słowacja czy Węgry.
„Państwa, które importują surowce, czyli m.in. Europa Środkowa, mają przed sobą dwa różniące się od siebie półrocza. W pierwszym półroczu 2015 r. niskie ceny ropy przełożą się na spadek inflacji, ale już w drugim półroczu można się spodziewać zacieśnienia polityki pieniężnej przez Fed, co przełoży się na wzrost rentowności amerykańskich obligacji oraz umocnienie dolara. A to zaowocuje podwyżkami stóp procentowych również w Polsce, na Węgrzech czy w Turcji” — uważają eksperci z UBS. Ten scenariusz kwestionują jednak polscy ekonomiści.
Jakub Borowski zwraca uwagę, że UBS nie wziął pod uwagę oczekiwanego złagodzenia polityki pieniężnej przez Europejski Bank Centralny oraz planowanego wielkiego skupu obligacji. Grzegorz Maliszewski nie brałby zaś za pewnik zacieśniania polityki przez Fed.
Są też minusy
Całkiem różowo jednak nie jest. Bo spadek cen ropy, wynikający z nadpodaży tego surowca, ale też z celowych działań wielkich producentów surowca, destabilizuje Rosję. Efekt domina sprawi, że także Polska tę destabilizację odczuje. Choć tylko delikatnie.
— Taniejąca ropa pogłębia kryzys walutowy. To oznacza, że import z Polski stanie się droższy, co dla niektórych segmentów przemysłu może być bolesne. Jednak ostatnie dane pokazują, że polskie firmy są elastyczne i radzą sobie z pozyskiwaniem nowych rynków zbytu. To pozwala na optymizm — uważa Jakub Borowski.
Grzegorz Maliszewski ostrzega natomiast przed zmniejszeniem napływu do Polski kapitału ze Stanów Zjednoczonych, Norwegii czy krajów arabskich (tania ropa uderza w tych producentów najmocniej).
— Pamiętajmy też, że niższe ceny paliw na stacjach oznaczają mniejsze wpływy z akcyzy do budżetu państwa — dodaje Grzegorz Maliszewski.