Trudno znaleźć racjonalne powody sprzedaży grupy G-8 konsorcjum Jana Kulczyka i Elektrimu. Takiego zdania jest większość obserwatorów burzliwej prywatyzacji ośmiu dystrybutorów energii. Analitycy mają jednak wątpliwości, czy resort skarbu kieruje się wyłącznie racjonalnymi przesłankami.
Totalna dezinformacja — to określenie najlepiej oddaje atmosferę wczorajszych wydarzeń towarzyszących prywatyzacji grupy G-8. Wzajemnie sprzeczne komunikaty rozprzestrzeniały się jak za pośrednictwem głuchego telefonu. Jedne mówiły, że umowa sprzedaży akcji ośmiu dystrybutorów została parafowana przez przedstawicieli MSP i inwestorów jeszcze poniedziałkowego wieczora, czyli przed upływem wyłączności negocjacyjnej dla konsorcjum. Z innych wynikało, że parafki pojawiły się pod dokumentami dopiero we wtorek rano.
Nie było również wiadomo, czy umowę można uznać za parafowaną, zanim jej treści nie zaakceptuje osobiście Wiesław Kaczmarek, szef resortu. Minister miał podjąć decyzję wczoraj. Nie ma jednak pewności, czy pozwolił mu na to napięty program zajęć, w którym poczesne miejsce zajmowało budżetowe posiedzenie rządu. MSP konsekwentnie milczało do wczorajszego popołudnia. Jednocześnie biuro prasowe resortu nie wykluczało, że wieczorem pojawi się oficjalny komunikat.
Na podstawie wcześniejszych wypowiedzi ministra Kaczmarka trudno było jednoznacznie wnioskować, jaką decyzję podejmie. Możliwości było wiele. Gros analityków obserwujących burzliwą prywatyzację grupy dystrybutorów było zdania, iż najlepszym rozwiązaniem byłoby nieprzedłużanie wyłączności dla konsorcjum Jana Kulczyka i Elektrimu. Eksperci zalecali powrót do rozmów ze wszystkimi inwestorami z krótkiej listy w przetargu.
— Konsorcjum, nie uzgadniając w terminie warunków pakietu socjalnego ze związkowcami z G-8, stworzyło świetny pretekst umożliwiający „bezkonfliktowe” cofnięcie przetargu do etapu krótkiej listy. Minister powinien to wykorzystać i wybrać dla grupy lepszego inwestora, nie opóźniając znacząco prywatyzacji. Sprzedaż G-8 Janowi Kulczykowi, znanemu z tego, że nie kupuje dla siebie i raczej nie za swoje pieniądze, oznacza de facto zgodę na wprowadzenie do grupy nieznanego podmiotu, i to całkowicie poza kontrolą MSP. Za dobrego inwestora trudno również uznać, delikatnie mówiąc, niestabilny finansowo Elektrim, którego aktywa w niedalekiej przyszłości mogą zostać przejęte przez banki — komentuje anonimowy analityk.
Jego zdaniem, jeśli minister sprzeda G-8 konsorcjum, decyzja ta nie będzie miała podłoża racjonalnego, lecz „polityczno-biznesowe”.
— Wszyscy pozostali inwestorzy dysponują nieporównywalnie lepszym zapleczem kapitałowym i know-how — dodaje ekspert.
Duet Kulczyk-Elektrim ma nie tylko przeciwników. Zwolennicy, choć mniej liczni, dzielnie bronią inwestorów, wskazując w pierwszej kolejności na ich polskość. Sam Elektrim podkreśla swoje długoletnie doświadczenie w kontaktach z polską energetyką. Zapewnia też, że konsorcjum ma pieniądze na sfinansowanie potężnej transakcji z MSP.




