Rozwój regionalny: gotowa strategia

Mira Wszelaka
opublikowano: 2002-05-28 00:00

Do piątku rząd przekaże Brukseli Narodową Strategię Rozwoju Regionalnego, która będzie podstawą do korzystania z unijnej pomocy po wejściu Polski do Unii. Aby zapewnić fundusze na dofinansowanie projektów w krajowym budżecie, rząd chce przekazać więcej kompetencji i obowiązków samorządom.

Przystąpienie Polski do Unii Europejskiej jest wielką szansą dla polskich regionów. Na razie tylko szansą, bo zanim napłynie do nich pokaźny strumień pomocy, wszystkich czeka wiele pracy nad absorpcją środków. Najważniejszym zadaniem jest opracowanie Narodowej Strategii Rozwoju Regionalnego Polski, która ma wytyczyć kierunki rozwoju kraju do końca 2006 r. Taki dokument powinniśmy przekazać do Brukseli już jesienią 2001 r. Problem w tym, że prace nad strategią właściwie dopiero wtedy rozpoczęto.

— Do piątku strategia trafi do Brukseli, gdzie zlustrują go unijni urzędnicy — zapewnia Michał Czyż, dyrektor z Ministerstwa Spraw Zagranicznych.

Podczas analizy strategii przez unijnych urzędników ich nadwiślańskich kolegów czeka ciężka praca przygotowania programów operacyjnych dla poszczególnych regionów wraz z systemem podziału i przepływu środków. Resort gospodarki szacuje, że prace te mogą potrwać nawet do listopada 2002 r. Najtrudniejsze będzie przygotowanie programów sektorowych związanych z rozwojem infrastruktury, rolnictwa i rybołówstwa, ochroną środowiska, konkurencyjności gospodarki czy zasobów ludzkich. Ich realizacja będzie ściśle związana z opracowywanym planem gospodarczym rządu.

Jednym z wielu zmartwień rządu jest pozyskanie funduszy na dofinansowanie unijnej pomocy. W latach 2004-06 Polska powinna otrzymać 13,3-13,9 mld EUR (ponad 50 mld zł) transferów w ramach funduszy strukturalnych oraz funduszy spójności. Około 25 proc. tej sumy musi dołożyć strona polska. Resort finansów, widząc realną groźbę ze znalezieniem takich środków, chce upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Z jednej strony zdecentralizować finansowanie samorządów i przekazać im więcej praw i obowiązków, które do tej pory obciążały budżet, a z drugiej, ograniczając dotacje, pozyskać środki na dofinansowanie unijnej pomocy.

— Takie działanie zmusi samorządy do większej gospodarności. Resort pracuje też nad zmianą struktury wydatków publicznych. Część funduszy celowych zostanie zlikwidowana, część zaś wraz z zadaniami i środkami przekazana pod skrzydła samorządów — podkreśla Jacek Uczkiewicz, wiceminister finansów.

Prace są już bardzo zaawansowane, a resort czeka na decyzje polityczne.

— Naszą intencją jest, by gospodarność samorządów wreszcie związać z koniunkturą całej gospodarki — twierdzi wiceminister.

Pomysł Ministerstwa Finansów nie przypadł do gustu samorządowcom.

— Dofinansowania unijnej pomocy nie należy traktować na zasadzie „niech się każdy sam martwi”. To byłby pierwszy krok do utraty środków — twierdzi Jacek Uczkiewicz.

Z kolei Marek Kozak, dyrektor generalny Polskiej Agencji Rozwoju Regionalnego, zwraca uwagę na olbrzymie braki w kadrach, które są odpowiedzialne za przygotowanie projektów. Dotyczy to zarówno szczebla centralnego, jak i samorządowego.

— W UE jedna osoba odpowiada za projekt o wartości 5 mln EUR (18,75 mln zl), w Polsce — 50 mln EUR (187,5 mln zł) — zauważa Marek Kozak.

Tymczasem, jak wskazują analitycy, w najlepszym razie Polska będzie w stanie skonsumować do 12 proc. unijnej pomocy. Do niedawna oficjalnie mówiło się o 25 proc.

— Trudno oczekiwać, by suma ta była dużo wyższa. Obecnie pomoc, z której korzystają państwa członkowskie, przeciętnie nie przekracza 7 proc. — podkreśla Michał Czyż.

Taki scenariusz i tak byłby optymistyczny, gdyż obecny stopień wykorzystania programu ISPA (na środowisko i transport) nie przekracza 2 proc.