RPP ma przesłanki do obniżki stóp

Konrad Soszyński
opublikowano: 2003-01-20 00:00

Wbrew obawom niektórych przedstawicieli banku centralnego, inflacja w grudniu spadła kolejny raz z rzędu. Jej roczna dynamika wyniosła zaledwie 0,8 proc. W relacji miesiąc do miesiąca mieliśmy również do czynienia ze wzrostem cen, jednak znacznie mniejszym — jego skala wyniosła 0,1 proc. Obiecujące jest to, że mimo wzmożonych świątecznych zakupów wzrost cen w układzie miesiąc do miesiąca nie dotknął takich kategorii dóbr jak: odzież i obuwie czy wyposażenie mieszkania i prowadzenie gospodarstwa domowego. Wskazuje to, że popyt utrzymuje się wciąż na niskim poziomie i nie jest w stanie w istotny sposób wpłynąć na wzrost cen.

Potwierdzenie tych przypuszczeń znajdziemy zapewne w danych zawartych w Biuletynie Statystycznym, który zostanie opublikowany w najbliższą środę. Prawdopodobnie pokaże on, że sprzedaż detaliczna ogółem wzrosła w grudniu nie więcej niż o 6,5 proc. w skali roku. Jak pokazały doświadczenia poprzednich lat, takie tempo wzrostu sprzedaży jest jednak zbyt niskie, by wpłynąć na zwyżkę cen. Spadek cen detalu zwiastuje również grudniowe badanie koniunktury w sektorze handlu detalicznego. Pokazuje ono, że w kolejnych miesiącach należy oczekiwać szybszego niż do tej pory spadku cen.

Taki układ danych w połączeniu z bardzo powoli rosnącymi cenami żywności, pozwala z dużą pewnością prognozować wskaźnik inflacji rocznej w styczniu na poziomie 0,6 proc. Oznacza to, że Rada Polityki Pieniężnej bez większego ryzyka będzie mogła obniżyć stopy procentowe na swoim styczniowym spotkaniu o 25 punktów bazowych. Trudno jednak przewidzieć, jak zachowa się RPP w kolejnych miesiącach I kwartału tego roku. Pewną zachętą do kolejnych redukcji powinny być ostatnie decyzje banku centralnego Węgier, który w ubiegłym tygodniu dwukrotnie obniżył stopy procentowe — łącznie o 200 punktów bazowych. Decyzje te były wymuszone chęcią osłabienia forinta i spowodowały gwałtowny napływ kapitału na ten rynek. Pokazały one jednak, że nawet w sytuacji wyższego wzrostu PKB i wyższej inflacji oraz niskiej stopy bezrobocia można zdecydowanie redukować stopy procentowe w obliczu zagrożeń wynikających z gwałtownego wzrostu kursu walutowego.

Nie należy oczekiwać, by skala redukcji w Polsce mogła być porównywalna z tym, co zrobił bank centralny Węgier. Szczególnie, że znacząco zawyżony kurs walutowy przestał być już głównym problemem polskiej gospodarki. Jednak za cięciem stóp będzie przemawiać malejąca inflacja. Wiele bowiem wskazuje na to, że również w kolejnych miesiącach I kwartału będzie ona spadać. Jedynym zagrożeniem dla tego scenariusza może być wzrost cen ropy naftowej. Trzeba jednak pamiętać, że nawet gdyby wzrost cen tego surowca nastąpił, to byłby wywołany czynnikiem przejściowym. A to oznacza, że również wzrost inflacji tym spowodowany miałby, w sytuacji słabego popytu, charakter okresowy. Taka sytuacja zaś pozwala NBP dalej obniżać stopy procentowe bez obawy o utratę wiarygodności. Według moich szacunków, skala redukcji mogłaby w obecnej sytuacji wynieść co najmniej 100 punktów bazowych do końca roku.