Rusza sezon nowinek i promocji

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2014-03-14 00:00

Po kilku chudych latach fani Formuły 1 wreszcie mogą oczekiwać wielkich emocji i niespodzianek. Do gry wrócił też słynny sponsor

Ostatnie cztery lata to pasmo dominacji niemieckiego kierowcy Sebastiana Vettela i zespołu Red Bull Racing, zasilanego pieniędzmi austriackiego producenta napojów energetycznych.

POWRÓT LEGENDY: Słynna stajnia Williamsa zdobyła w swojej historii aż dziewięć tytułów mistrzowskich i wygrała 114 wyścigów. W tym roku po kilku bardzo słabych latach może dopisać kolejne sukcesy, ale nie wiadomo, czy Polacy je zobaczą. W chwili zamykania numeru telewizja Polsat nie miała jeszcze uzgodnionych warunków transmisji Formuły 1. [FOT. ARC]
POWRÓT LEGENDY: Słynna stajnia Williamsa zdobyła w swojej historii aż dziewięć tytułów mistrzowskich i wygrała 114 wyścigów. W tym roku po kilku bardzo słabych latach może dopisać kolejne sukcesy, ale nie wiadomo, czy Polacy je zobaczą. W chwili zamykania numeru telewizja Polsat nie miała jeszcze uzgodnionych warunków transmisji Formuły 1. [FOT. ARC]
None
None

Wyniki przedsezonowych sesji treningowych sugerują jednak, że w tym roku nastąpi zmiana warty. Już w najbliższą niedzielę 11 zespołów i 22 kierowców rozpocznie rywalizację do Grand Prix Australii. Formuła 1 przeszła jednak w zimie tyle zmian, że więcej jest niewiadomych niż pewniaków. Od tego sezonu bolidy będą wyposażone w turbodoładowane silniki o pojemności 1,6 litra i system odzyskiwania energii cieplnej ze sprężarki.

Do tej pory samochody królewskiej klasy wyścigowej korzystały z silników V8 o pojemności 2,4 litra. Sporo zmieniło się w ich aerodynamice — nie brakuje głosów, że zmiany oszpeciły bolidy. Bernie Ecclestone, szef Formuły 1, którego czeka pod koniec kwietnia proces w Niemczech w sprawie korupcji, ma nadzieję, że każdy wyścig w tym sezonie będzie wyglądał jak wyścig w deszczowych warunkach. Nie chodzi oczywiście o pogodę, ale o wielką niewiadomą.

Wyścigi w trudnych warunkach atmosferycznych są zwykle loterią i trudno przewidzieć, kto wyląduje na czele. Prognozy na pierwszy wyścig, przyznał szef Formuły 1, można streścić jednym słowem: „nieprzewidywalny”. Łatwego życia nie mają też bukmacherzy. Brytyjski William Hill najwyżej ocenia szanse Lewisa Hamiltona z Mercedesa, nieco gorzej jego kolegiz zespołu Nico Rosberga i Fernando Alonso z Ferrari.

Szans praktycznie nie mają maruderzy z końca stawki, czyli kierowcy Caterhama i Marussia. A bukmacherzy nad Wisłą? Sportingbet w australijskim wyścigu stawia na Hamiltona. Nieco gorsze notowania mają Rosberg, Felipe Massa i Alonso.

Aktualny mistrz Vettel ma gorsze notowania niż ta czwórka, pewnie za sprawą kiepskich wyników Red Bulla w czasie testów. W Bwinie największe szanse na wygraną w Melbourne dają bolidom Mercedesa, Ferrari lub Williamsa. Wśród kierowców najwyższe są notowania odpowiednio: Hamiltona, Rosberga oraz Alonso i Massy.

Brazylijczyk po wielu latach odszedł z Ferrari do słabiutkiego Williamsa, który w czasie przerwy zimowej okazał się jednak czarnym koniem. Williams choć ma długą i bogatą historię startów w F1, ostatnio radził sobie niezbyt dobrze. Ten sezon może być powrotem do czołówki. Brytyjska ekipa przyciągnęła też do siebie błyski fleszów z powodu transakcji biznesowej — sponsorem zespołu została firma Martini, producent alkoholi, która ze sportami motorowymi jest niemal tak mocno kojarzona jak z trunkami.

Po kilku latach nieobecności słynne logo Martini znów pojawi się na torach Formuły 1. Kto wygra sezon? Notowania, prognozy, przypuszczenia i spekulacje oczywiście są, ale chyba nie warto ich podawać, bo są one warte tyle, ile wróżenie z fusów. Jednego można być pewnym — będzie ciekawiej niż w poprzednich sezonach.