Ubiegły rok był dla branży cementowej bardzo trudny. Przyczynił się do tego spadek inwestycji budowlanych, wyczerpanie puli unijnych dotacji i brak odblokowania pełnego finansowania z KPO. 2025 r. natomiast zapowiada się optymistycznie.
— W tym roku spodziewamy się wzrostu o 5 proc. w porównaniu z poprzednim. Produkcja cementu może przekroczyć 18 mln ton — mówi Krzysztof Kieres, szef Stowarzyszenia Producentów Cementu (SPC).
Podstawą takich kalkulacji są pozytywne prognozy ekonomistów — według MFW PKB Polski ma w tym roku urosnąć o 3,5 proc. Szansą na ożywienie koniunktury ma być również odblokowanie kolejnych pieniędzy z KPO, które trafią również do samorządów.
Walka z wiatrakami
Cementowy biznes musi mierzyć się z wieloma wyzwaniami. Najpoważniejszą barierą rozwoju sektora jest import spoza UE, głównie z Rosji i Białorusi.
— Z towarami niepodlegającymi unijnym regulacjom, które my ponosimy, nie sposób konkurować. To walka z wiatrakami — mówi Krzysztof Kieres.
Import cementu z kierunku wschodniego stale rośnie. Według szacunków SPC w tym roku trafi do nas blisko 1 mln ton.
— To nieuczciwa konkurencja. Postulujemy wprowadzenie konkretnych rozwiązań na poziomie unijnym lub krajowym — podkreśla szef SPC.
Na czym miałoby to polegać? Pierwsza propozycja zakłada, że między UE a Ukrainą doszłoby do podpisana umowy, która określi zasady importu z Ukrainy tak, aby polskie firmy nie były poszkodowane. Druga to wprowadzenie przez polski rząd kontyngentu.
— Chodzi o ograniczenie importu z Ukrainy do poziomu średniej z trzech ostatnich lat — wyjaśnia Zbigniew Pilch, dyrektor marketingu w SPC.
Kluczowe pytania
Kolejnym wyzwaniem dla sektora jest dekarbonizacja, w tym przede wszystkim ogromne koszty związane z wychwytywaniem i składowaniem CO2. Okazuje się, że wdrażanie technologii wychwytywania przemysłowych emisji nie stanowi już dla branży problemu, nadal jednak nie rozwiązano problemu składowania CO2. Brakuje też infrastruktury do jego transportu.
Nie ma także odpowiedzi na pytanie, kto będzie finansował takie inwestycje. Przedsiębiorstwa same tego nie udźwigną. Ich sytuację komplikuje także fakt, że realizacja takich inwestycji może potrwać nawet 10 lat.
— Odpowiedź na te pytania jest kluczowa. Od tego zależy przyszłość polskiego cementu, czy będzie on konkurencyjny w Europie i na innych rynkach — podkreśla Andrzej Reclik, prezes Heidelberg Materials.
O tym, jaką rolę w gospodarce pełni sektor cementu, świadczą statystyki. Z raportu EY Polska wynika, że odpowiada on za 397 mld zł wartości dodanej w produkcji budowlanej (o 61 proc. więcej niż w 2018 r.), a w ciągu ostatnich czterech lat zwiększył też wpływy do sektora finansów publicznych o ponad 70 proc. z tytułu podatków i opłat.