Wyliczany przez Morgan Stanley indeks MSCI World, odzwierciedlający koniunkturę na wszystkich rozwiniętych rynkach świata, wzrósł od początku 2013 r. o 9 proc. W tym czasie wskaźnik dla rynków wschodzących stracił 9,5 proc., a poszczególne indeksy regionalne zniżkowały od 11 do 19 proc.
Biorąc pod uwagę indeksy MSCI, najgorzej wygląda sytuacja na uznawanych dotychczas za najbardziej perspektywiczne rynkach EMEA, czyli wybranych państwach Europy, Środkowego Wschodu i Afryki. Grupujący je indeks stracił w tym roku najwięcej, bo aż 15 proc. Niewiele ustępuje mu analogiczny wskaźnik dla giełd Ameryki Południowej. W czołówce rynków przynoszących największe straty znajduje się też najbardziej znana i popularna grupa BRIC (Brazylia, Rosja, Indie, Chiny). Indeks brazylijskiej giełdy zniżkował o 19 proc., a moskiewski RTS spadł o 17 proc. Oba były liderami strat wśród wskaźników rynków wschodzących. W Chinach i Indiach spadki sięgały odpowiednio 5,5 i 3 proc.
Przyglądając się nie indeksom regionalnym, grupującym wybrane spółki, reprezentujące poszczególne kraje, lecz lokalnym indeksom giełdowym, można zauważyć, że wyraźnie najgorsza sytuacja panuje na rynkach Ameryki Południowej i Azji. W pierwszej dziesiątce liderów strat znajduje się pięć wskaźników latynoskich, trzy azjatyckie i dwa europejskie. Na naszym kontynencie wśród spadkowiczów prym wiodą Rosja (spadek o 17 proc.) i Czechy (zniżka o 10 proc.). Nasz WIG20 ze stratą sięgającą 4 proc. mieści się tuż za pierwszą dziesiątką. Wśród szesnastu indeksów najbardziej popularnych państw wchodzących, które traciły na wartości, regionalne siły są jednak wyrównane: sześciu reprezentantów ma Azja, a Ameryka Południowa i Europa po pięciu.
W gronie rynków rozwijających się można jednak doszukać się niemal takiej samej liczby tych, które dały zarobić. Na piętnaście indeksów, które w tym roku zyskały na wartości, aż dziewięć reprezentuje Azję. Pięciu przedstawicieli ma Europa, a Ameryka Południowa zaledwie jednego. W czołówce nieodmiennie od kilku lat plasują się Wietnam i Pakistan. Wśród rynków naszego regionu stałymi bywalcami czołówki są Bułgaria (wzrost o 28,5 proc.) i Rumunia (zwyżka o 5 proc.) oraz Łotwa i Estonia. W tym roku nieoczekiwanie znalazły się w tym gronie Węgry ze zwyżką sięgającą 7,5 proc. Jedynym reprezentantem Ameryki Południowej jest rosnący o 13,5 proc. indeks giełdy argentyńskiej.
Choć z fundamentalnego punktu widzenia sytuacja na poszczególnych rynkach wschodzących jest zróżnicowana, można jednak próbować doszukać się wspólnych powodów słabości. Dwa główne z nich to spowolnienie w globalnej gospodarce oraz perspektywa wycofania się amerykańskiej rezerwy federalnej z luźnej polityki pieniężnej. Okazuje się, że kraje rozwijające się są nie tylko najbardziej narażone na negatywne konsekwencje dekoniunktury gospodarczej, ale też same są źródłem jej pogorszenia. Mowa tu oczywiście o Chinach. Spowolnienie tempa wzrostu tamtejszej gospodarki oraz ryzyko związane ze zmianą jej modelu silnie oddziaływają zarówno na rynki wielu innych krajów, jak i na sytuację na rynku surowców. Ta ostatnia zaś rzutuje bezpośrednio na kondycję największych ich producentów i eksporterów. Widać to zwłaszcza w fatalnych wynikach giełd w Brazylii, Rosji, Kolumbii, Meksyku i Chile. Znany z przeszłości schemat, według którego to właśnie rynki i gospodarki krajów wschodzących najszybciej odzyskiwały wigor, tym razem się nie sprawdza. Poprawa na nich będzie widoczna z opóźnieniem w stosunku do rynków rozwiniętych.