Rząd nie widzi elektrowni węglowych u siebie

Magdalena GraniszewskaMagdalena Graniszewska
opublikowano: 2024-11-11 20:00

Koncepcja wydzielenia elektrowni węglowych z giełdowych grup energetycznych rządowi się nie podoba. Co w zamian? Rynek mocy może nie wystarczyć.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • co słychać w rządzie na temat wydzielania aktywów węglowych
  • które z popularnych twierdzeń rząd podważa
  • jeśli nie wydzielenie, to co
  • jak przyszłość energetyki widzą analitycy mBanku i Santandera
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Od grubo ponad czterech lat najważniejszym tematem strategicznym w polskiej energetyce jest wydzielenie aktywów węglowych. Koncepcja, o której polski rynek usłyszał po raz pierwszy wiosną 2020 r. z ust Wojciecha Dąbrowskiego, ówczesnego prezesa PGE, zakłada odciążenie energetyki przez wyjęcie z niej brudnych elektrowni po to, by mogła łatwiej finansować budowę instalacji czystych, czyli odnawialnych. Kupcem miałby być skarb państwa.

Koncepcję przejął z entuzjazmem, choć z planem przeprowadzenia własnych analiz, powołany w marcu nowy prezes PGE, czyli Dariusz Marzec. Dziś, czyli siedem miesięcy później, sygnał z rządu płynie jasny - koncepcja się nie podoba.

Banki chcą czy nie chcą

Filarem koncepcji wydzielenia aktywów węglowych jest przekonanie, podzielane przez stary i nowy zarząd PGE, że globalne instytucje wspierające walkę ze zmianami klimatu nie chcą dziś udzielać finansowania grupom węglowym. A jeśli już zechcą, to każą sobie za to słono płacić. Tymczasem państwowe grupy, czyli PGE, Tauron, Enea i Energa, potrzebują pieniędzy m.in. na budowę wiatraków na morzu.

Ta kluczowa przesłanka w oczach rządu nie jest prawdziwa. Z okolic Ministerstwa Aktywów Państwowych, które jest głównym akcjonariuszem czterech firm energetycznych, można usłyszeć, że instytucje finansowe są nastawione pozytywnie, a resort ma na to analizy.

Zarząd PGE, największej z państwowych grup, wydaje się jednak nie zmieniać zdania.

„Transformacja energetyczna i priorytety PGE – rozwój OZE, modernizacja sieci i dekarbonizacja ciepłownictwa – wymagają zewnętrznego finansowania. Aktywa węglowe utrudniają jednak pozyskiwanie takich środków” – napisała PGE w ubiegły piątek na platformie X.

Wszyscy mają rację

Kto się myli? Sprawa nie jest jednoznaczna.

- Faktem jest, że instytucje finansowe i ubezpieczyciele wdrażają coraz bardziej restrykcyjne kryteria związane z finansowaniem grup posiadających ekspozycję na węgiel. Nawet jeśli rynek znajduje na to sposoby, jak np. finansowanie dedykowane czy obligacje powiązane z kryteriami ESG, to wymaga to od grup wysiłku – tłumaczy Kamil Kliszcz, analityk mBanku.

Paweł Puchalski z Santandera dodaje, że to możliwość uruchomienia nisko oprocentowanych pieniędzy z KPO tak radykalnie poprawiła możliwość finansowania inwestycji przez państwowe grupy energetyczne. W efekcie grupy z ekspozycją na węgiel są w stanie pozyskać znaczne kwoty na największe projekty.

- Z drugiej jednak strony grupy takie jak PGE mają świadomość, że każdy kolejny rok przyniesie zmniejszenie wolumenu produkcji energii z węgla, zwłaszcza brunatnego. Węgiel wypierany będzie przez OZE i gaz. W połączeniu z prognozowanym spadkiem cen energii na rynku hurtowym oraz stałymi kosztami wydobycia węgla daje to coraz realniejszą groźbę przepalania przez grupę gotówki. A im mniej gotówki, tym mniej grupa będzie mogła przeznaczać na wkład własny w inwestycjach – tłumaczy Paweł Puchalski.

Rynek mocy nie wystarczy

- Bez wątpienia potrzebna jest rzeczowa dyskusja. Skoro rząd widzi potrzebę dalszego działania elektrowni węglowych, ale nie chce ich kupić, to niech dąży do tego, by grupy – kierujące się rachunkiem ekonomicznym – nie miały powodów do ich zamykania. Zwłaszcza że np. PGE pozyskała pięć nowych lokalizacji na farmy wiatrowe na Bałtyku i będzie potrzebowała pieniędzy na wkład własny – uważa Kamil Kliszcz.

Analityk mBanku dodaje, że mimo szerokiej dyskusji o pomostowych rozwiązaniach, wydłużeniu rynku mocy (instrument wsparcia głównie dla energetyki węglowej) po 2025 r. i o zachętach dla nowo powstających gazówek, perspektywy dla aktywów węglowych się pogarszają, a marże spadają.

- Wycena grup energetycznych uwzględnia dziś scenariusz, w którym do wydzielenia nie dochodzi – mówi Kamil Kliszcz.

Paweł Puchalski dodaje, że rynek mocy, mimo że są to kwoty imponujące i idące w miliardy, nie zasypią dziury po spalonej gotówce.

- Jednocześnie wiemy, że rynek mocy, nawet wydłużony, może działać jedynie do 2028 r. Wtedy właśnie wejdą na rynek morskie farmy wiatrowe produkujące relatywnie dużo i tanio. Dla rynku będzie to potężna zmiana – uważa Paweł Puchalski.