Rząd rewiduje wydatki na dekarbonizację

Agnieszka Zielińska
opublikowano: 2025-01-12 20:00

W Krajowym planie na rzecz energii i klimatu przewidziano za mało pieniędzy na transformację energetyczną przemysłu. Nie oszacowano też kosztów wychwytywania CO2. Bruksela dała nam więcej czasu, resort klimatu pracuje nad poprawkami. Szykuje też ważne rozporządzenie.

Przeczytaj ten artykuł i dowiedź się:

  • Jakie są wyzwania przemysłu związane z dekarbonizacją
  • Jakie nakłady na niskoemisyjną transformację przewidziane są w Krajowym Planie na rzecz Energii i Klimatu
  • Jakie jest stanowisko w tej sprawie przedstawicieli przemysłu
  • Na jakim etapie znajdują się prace nad rządową strategią dla technologii wychwytywania i zatłaczania CO2.
Posłuchaj
Speaker icon
Zostań subskrybentem
i słuchaj tego oraz wielu innych artykułów w pb.pl
Subskrypcja

Polski przemysł stoi przed ogromnymi wyzwaniami. Z jednej strony firmy muszą dążyć do redukcji emisji i zmniejszenia śladu węglowego, z drugiej strony brakuje technologii, którymi można zastąpić procesy szkodzące środowisku. Nie ma też kalkulacji, ile będzie kosztować wychwytywanie i składowanie CO2, ani analiz, jaki to będzie mieć wpływ na ceny energii. A przede wszystkim brakuje odpowiedzi na pytanie, skąd wziąć na to pieniądze.

- W najbliższych 15 latach w przemyśle powinny pojawić się niskoemisyjne technologie lub rozwiązania umożliwiające wychwytywanie i przechowywanie CO2. Bez tego przemysł w Polsce i UE przestanie istnieć – ostrzega Henryk Kaliś, prezes Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu (FOEEiG).

Przypomina także, że do 2039 r. Unia przestanie wydawać darmowe uprawnienia do emisji CO2. Ich istnienie podtrzymuje obecnie wiele gałęzi przemysłu, których działanie bez tego instrumentu stanie się całkowicie nieopłacalne.

Nie doszacowano potrzeb przemysłu

Wiele wątpliwości w tych kwestiach powinien był rozwiać Krajowy plan na rzecz energii i klimatu (KPEiK), konkretnie jego aktualizacja, przygotowana w ubiegłym roku przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska (MKiŚ). Problem w tym, że nie rozwiał.

Ten dokument jest bardzo ważny, bo jego przyjęcie jest warunkiem uzyskania pieniędzy z Krajowego Planu Odbudowy, a także innych funduszy z UE przeznaczonych na dekarbonizację. Z analizy przygotowanej dla resortu klimatu przez przedstawicieli sektora przemysłu, skupionych w Forum Odbiorców Energii Elektrycznej i Gazu, wynika natomiast, że w wersji KPEiK przedstawionej przez resort klimatu w ubiegłym roku, nakłady na niskoemisyjną transformację w przemyśle mają wynieść zaledwie 4 proc. ogółu nakładów inwestycyjnych.

– W KPEiK przemysłu w ogóle nie zauważono. Jego przedstawiciele w trakcie konsultacji zwracali uwagę, że niedoszacowanie potrzeb sektora, który wypracowuje 22 proc. krajowego PKB, co stawia go w pozycji lidera, jest zaskakujące – mówi menedżer w jednej z najbardziej emisyjnych branż.

Na tę kwestię miała polskim władzom zwrócić uwagę także Komisja Europejska. Ursula von der Leyen, zapowiedziała, że w ciągu pierwszych miesięcy kadencji przedstawi zaktualizowany pakt dla czystego przemysłu, inspirowany raportem Maria Draghiego mówiącym o utracie konkurencyjności przez gospodarki państw Unii.

- Przedstawiciele resortu klimatu zdali sobie sprawę z tego, że muszą coś z tym zrobić. Z tego powodu ministerstwo wynegocjowało w KE półroczną prolongatę na oddanie ostatecznej wersji KPEiK. Obecnie urzędnicy resortu pracują nad zmianami, w planie mają być uwzględnione finansowe potrzeby polskiego przemysłu – informuje nasz rozmówca.

Presja rośnie a czas ucieka

Eksperci, których poprosiliśmy o komentarz, nie mają wątpliwości, że kwestia znalezienia pieniędzy na transformację przemysłu jest dziś kluczowa.

- Ograniczone fundusze na ten cel i brak kompleksowych kalkulacji kosztów oraz sposobów finansowania technologii do wychwytywania CO2 stawiają polski przemysł przed wyzwaniami utrudniającymi planowanie i realizację działań adaptacyjnych w stosunku do regulacji klimatycznych - ocenia Kamila Kabat, analityczka rynku budowlanego w PMR Market Experts.

Jej zdaniem zwiększa to ryzyko opóźnień w procesie dekarbonizacji, może też negatywnie wpłynąć na konkurencyjność polskiego przemysłu na rynkach międzynarodowych.

- Czas stanowi ogromne wyzwanie. Neutralność emisyjną musimy osiągnąć do 2050 r. Oznacza to, że pozostało niecałe 25 lat na przygotowanie przemysłu do pełnej dekarbonizacji oraz dostosowanie do nowych warunków rynkowych i regulacyjnych - zaznacza Kamila Kabat.

Przyznaje, że sytuację sektora komplikuje kwestia wygaszania darmowych uprawnień do emisji, co nastąpi w najbliższych kilkunastu latach.

- Przemysł będzie musiał kupować uprawnienia na aukcjach, co zwiększy koszty działalności firm emitujących dużo CO2. Ograniczenie emisji wymaga nakładów – podkreśla analityczka.

Uważa, że kilka procent ogółu wydatków inwestycyjnych przewidzianych w KPEiK nie spełni wszystkich potrzeb kraju, w którym zakłady przemysłowe odpowiadają za ponad 18 proc. całkowitej emisji. Przypomnijmy: dokument zakłada, że w latach  2026–30 na transformację energetyczną Polska wyda ok. 792 mld zł, z czego 328 mld zł na inwestycje w sektorze energetycznym, m.in. na sieci przesyłowe, dystrybucję i moce wytwórcze.

Co zrobić z CO2?

Największe koszty związane z koniecznością redukcji emisji będą dotyczyły sektorów cementowego, produkcji metali, chemikaliów i wyrobów chemicznych, a także przedsiębiorstw wytwarzających i przetwarzających koks oraz produkty rafinacji ropy naftowej. To one emitują najwięcej dwutlenku węgla. Według danych Fundacji Instrat zakłady przemysłowe z tych branż w 2022 r. (ostatnie dostępne dane) wyemitowały ponad 56 mln ton CO2, a cała polska gospodarka wygenerowała w tym czasie ponad 300 mln ton. Rekordzistą jest Grupa Orlen z wynikiem 11,2 mln ton.

Zdaniem Kamili Kabat liderem w działaniach na rzecz redukcji emisji w Polsce jest dziś branża cementowa, która podeszła do tego tematu systemowo. Jest ona też najbardziej zaawansowana we wdrażaniu technologii wychwytywania CO2.

Jednocześnie w Polsce w dalszym ciągu nie ma odpowiedniej infrastruktury przeznaczonej do przechowywania tego gazu. Jej wybudowanie będzie więc kolejnym wyzwaniem związanym z niskoemisyjną transformacją przemysłu.

- Dotychczas nie wskazano, kiedy taka infrastruktura miałaby zostać stworzona. Rząd ma więc pole do popisu - zaznacza analityczka.

Nie ma energetyki bez przemysłu

Przemysław Zalewski, ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego w Fundacji Pułaskiego i wykładowca Politechniki Wrocławskiej, uważa, że sytuację polskiego przemysłu komplikuje brak stabilności funkcjonowania, związany m.in. z ciągle zmieniającymi się regulacjami. Zasadniczą kwestią są ogromne pieniądze potrzebne na inwestycje, związane ze spełnieniem klimatycznych wymogów, które przekraczają możliwości krajowych firm. Dlatego, jego zdaniem, powinno się przebudować plan nakładów inwestycyjnych w KPEiK, aby przekierować więcej funduszy na inwestycje w przemyśle.

- Przekazanie większych kwot na ten cel powinno być jednocześnie dla firm z sektora przemysłowego zobowiązaniem do tego, aby przeznaczyć je na inwestycje związane z redukcją emisji CO2 – podkreśla Przemysław Zalewski.

Zwraca też uwagę, że technologii do wychwytywania i zatłaczania CO2 nikt nie stosował jeszcze na szerszą skalę. Najbliższe lata będą więc sprawdzianem dla wszystkich w tej kwestii.

– Nie można zapominać, że przemysł i energetyka to system naczyń połączonych. Potrzebujemy więc niskoemisyjnych inwestycji zarówno w energetyce, jak i przemyśle. Jeśli przemysł, który jest największym odbiorcą energii, upadnie, to po co nam transformacja w energetyce — mówi Przemysław Zalewski.

Prace nad strategią trwają

Jak do tych kwestii odnosi się ministerstwo klimatu? Zapytaliśmy resort m.in. o to, jaka konkretnie kwota w KPEiK przewidziana jest na niskoemisyjną transformację w przemyśle, w tym finansowanie technologii do wychwytywania przemysłowych emisji, oraz czy zostały przygotowane kalkulacje finansowe na potrzeby aktualizacji KPEiK. Chcieliśmy dostać także potwierdzenie, że resort wynegocjował z Komisją Europejską przedłużenie okresu przygotowania KPEiK, aby mieć czas na uwzględnienie w nim potrzeb przemysłu.

Na te pytania nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Nie wiadomo także, kiedy będzie gotowa ostateczna wersja KPEiK.

Resort klimatu przyznał w przesłanej do nas odpowiedzi, że trwają prace nad strategią rozwoju i zastosowania technologii do wychwytywania i zatłaczania CO2. Są one obecnie prowadzone w ramach projektu realizowanego przez Ministerstwo Rozwoju i Technologii w ramach programu Gospostrateg. Wykonawcą projektu jest konsorcjum Akademii Górniczo-Hutniczej i Wise, które jest w trakcie prac nad projektem dokumentu, który ma stanowić bazę dla opracowania rządowej strategii dla technologii wychwytywania i zatłaczania CO2.

Resort informuje też, że prowadzi dialog z kluczowymi sektorami przemysłu, należącymi do tzw. grupy “hard-to abate”, czyli sektorów, w przypadku których emisje są trudne do ograniczenia. Odpowiada za to zespół ds. rozwoju technologii wychwytu, transportu, składowania i wykorzystania dwutlenku węgla. „Jako organ pomocniczy MKiŚ stanowi on platformę współpracy pomiędzy administracją rządową, spółkami sektorów zainteresowanych ww. technologią oraz przedstawicielami i przedstawicielkami świata nauki” – informuje resort. Jak dotąd w ramach zespołu przedyskutowano m.in. ocenę zapotrzebowania na usługi składowania CO2 dla sektora cementowego i elektroenergetycznego.

MKiŚ pracuje także nad projektem zmian w rozporządzeniu Ministra Środowiska z 3 września 2014 r. w sprawie obszarów, na których dopuszcza się lokalizowanie kompleksu podziemnego składowania dwutlenku węgla. Zakończenie prac nad tym projektem ma nastąpić w pierwszym kwartale 2025 r., po czym dokument zostanie skierowany do uzgodnień, konsultacji społecznych i opiniowania.

Okiem eksperta
Konieczna jest korekta
Piotr Kuczyński
Analityk Domu Inwestycyjnego Xelion
Konieczna jest korekta

W ostatnim czasie wszyscy zachwycali się raportem byłego szefa Europejskiego Banku Centralnego Mario Draghiego, nie zwracając przy tym uwagi na kluczowy przekaz jego opracowania. A Draghi wprost mówi, że nie należy przesadzać z dążeniem do zeroemisyjnego przemysłu, aby nie stało się to kosztem konkurencyjności europejskiej gospodarki.

Zgadzam się z nim, bo jeśli tak się stanie, to ludzie tego nie wybaczą. W ostatnim czasie to zresztą widać po tym, ku czemu skłaniają się wyborcy w poszczególnych krajach. Widoczny jest zwrot w kierunku prawicy, coraz więcej osób odwraca się także od radykalnych poglądów klimatycznych, obawiając się, że z tego powodu, będą musieli ponosić wyższe koszty.

Według mnie efektem tego będzie korekta polityki klimatycznej. Nie widać tego jeszcze po wypowiedziach przedstawicieli KE, ale można to już odczuć w wypowiedziach premiera Donalda Tuska. To oznacza, że wszystkie wcześniej ustalone daty m.in. w sprawie wejścia systemu ETS2 (zmniejszenia emisji CO2 w budownictwie i transporcie), a także wygaszania darmowych uprawnień do emisji CO2, zostaną przesunięte w czasie, po to, aby konkurencyjność gospodarki europejskich została zachowana. W przeciwnym wypadku można spodziewać się, że w wyborach w kolejnych krajach dojdą do głosu coraz bardziej radykalni politycy.

Okiem eksperta
Nie ma klimatu do ambitnych badań
Grzegorz Krupnik
Ekspert BCC

W ostatnim czasie coraz częściej pojawiają się głosy dotyczące możliwej korekty polityki klimatycznej. Mnożą się też pytania, czy obecne tempo zmian nie zabije konkurencyjności europejskiego przemysłu. W trakcie polskiej prezydencji na pewno konieczna jest rzetelna analiza dotychczasowych celów klimatycznych oparta na faktach i twardych danych. To o tyle istotne, że KE dopiero się ukonstytuowała i machina urzędnicza na dobre jeszcze nie ruszyła.

Warto pamiętać, że przemysł będący głównym odbiorcą energii najbardziej odczuwa jej wysokie ceny.

W kwestii pieniędzy na badania i rozwój niskoemisyjnych technologii warto pamiętać, że proces decyzji w sprawie finansowania takich przedsięwzięć jest długotrwały. Weryfikacja takich projektów trwa, co automatycznie wyklucza bardziej ryzykowne projekty innowacyjne i badawcze, które nawet mogłyby przynieść świetne rezultaty. Klimat do rozwoju ambitnych technologii w UE jest trudny. O wiele łatwiej otrzymuje się dotacje na sprawdzone technologie.

Minusem w obecnej sytuacji jest również to, że w dalszym ciągu europejski przemysł jest uzależniony od dostaw tanich komponentów z Azji. Wydawało się, że po pandemii to się wreszcie zmieni, ale tak się nie stało. Nie ma więc presji, aby produkować lokalnie.

Okiem eksperta
Przemysł to priorytet, ale nie dla wszystkich
Piotr Soroczyński
Główny ekonomista Krajowej Izby Gospodarczej

Dobrze funkcjonujący przemysł to zdrowy model gospodarczy w każdym kraju. To zarazem potężne koło zamachowe. Przekłada się to także na inne sektory, czego efektem jest m.in. zwiększona konsumpcja.

Kłopot Polski polega na tym, że duża część zachodnioeuropejskich krajów tego nie rozumie, bo w tych krajach przyjęty jest inny wzorzec. Gospodarka opiera się tam głównie na handlu, a produkcja przemysłowa jest realizowana gdzie indziej, np. w Chinach, Indonezji, czy Indiach. Tymczasem nasz przemysł w dalszym ciągu produkuje w kraju.

Jednocześnie uczymy naszych konsumentów, aby coraz bardziej zwracali uwagę na to, czy dany produkt został wytworzony „bezemisyjnie”. Za kilka lat może więc okazać się, że jeśli krajowe przedsiębiorstwa nie udowodnią, że produkują w taki sposób, to nikt niczego od nich nie kupi. To prawdziwy paradoks.