Krzysztof Żuk, prezydent Lublina, chce, aby rząd wrócił do pomysłu zamrożenia zmian w przepisach o indywidualnym wskaźniku zadłużenia jednostek samorządu terytorialnego (JST), które wprowadziła nowelizacja ustawy o finansach publicznych z grudnia 2018 r., konkretnie art. 243. Wprowadziła ona zasadę, że przy wyliczaniu wskaźnika określającego limit zadłużenia brane są pod uwagę niestandardowe instrumenty finansowe, które mają podobne skutki do kredytów i pożyczek (takie jak leasing, sprzedaż zwrotna, instrumenty kapitałowe, forfaiting czy faktoring). Wcześniej samorządy chętnie z nich korzystały, bo nie obniżały ich zdolności kredytowej.
— Ta poprawność zapisów w ustawie o finansach publicznych spowodowała, że alternatywne instrumenty finansowe przestały być dla nas atrakcyjne. Jeśli mam je wliczyć do limitu długu, to idę po zwykły kredyt — powiedział Krzysztof Żuk na konferencji "BGK dla Samorządów" w czwartek.
Jego zdaniem samorządy są w coraz trudniejszej sytuacji, jeśli chodzi o szukanie źródeł finansowania inwestycji, m.in. w kontekście spodziewanych mniejszych nakładów finansowych z UE w kolejnej perspektywie oraz ostatnichrządowych zmian w PIT. Związek Miast Polskich (ZMP) szacuje, że wpływy JST z tytułu udziału w PIT skurczą się w ich wyniku o 7,2 mld zł.
— Znaleźliśmy się trochę w pułapce, bo nasze dochody własne maleją, co oznacza, że maleje nadwyżka operacyjna, a to z kolei wpływa na zdolność kredytową. Musimy też pamiętać, że samorządy mają wiele zadań inwestycyjnych do sfinansowania, a limit długu jest szybko wyczerpywany — mówi Krzysztof Żuk.
Postulat zmiany w artykule 243 dotyczy wyłącznie najbliższych dwóch lat.
— Chodzi o to, żebyśmy mogli maksymalnie wykorzystać możliwości, jakie dają fundusze unijne w tej perspektywie — mówi Krzysztof Żuk.
Jego zdaniem samorządy nie mają dzisiaj tak dobrej kondycji finansowej jak w poprzednich latach, kiedy korzystały z dotacji unijnych. Tymczasem — szacują eksperci — ich potrzeby inwestycje są wciąż ogromne.
— Warto podkreślić, że w dalszym ciągu dotyczą one podstawowych spraw, jak wodociągi i kanalizacja — mówi dr Jacek Sierak ze Szkoły Głównej Handlowej (SGH).
Z wyliczeń SGH wynika, że do 2027 r. tylko na inwestycje wodno-kanalizacyjne, drogi wojewódzkie i inwestycje w gospodarkę odpadami samorządy będą potrzebować 168 mld zł.
— Te szacunki nie uwzględniają innych wydatków inwestycyjnych: w drogi powiatowe, transport publiczny i infrastrukturę społeczną — uzupełnia Andrzej Porawski z ZMP.
Podkreśla, że w kasach samorządowych może zabraknąć na nie finansowania.
— Zakładając, że średnia nadwyżka operacyjna JST w kolejnych latach wyniesie ok. 12 mld zł rocznie, do 2027 r. będziemy mieć ok. 127 mld zł, z czego część musi pójść na spłatę dotychczasowych pożyczek. To mało — mówi Andrzej Porawski.
— Nie widzę podstaw do kasandrycznego tonu prognoz — ucina Wojciech Hann, prezes Banku Gospodarstwa Krajowego.
Jego zdaniem większość samorządów zmierzy się z koniecznością szukania alternatywnych źródeł finansowania inwestycji w kolejnych latach, takich jak PPP, obligacje przychodowe czy finansowanie kapitałowe.
11 mld zł O tyle zwiększą zadłużenie samorządy na koniec tego roku.
76 mld zł Tyle wynosi obecnie dług JST.