Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder oświadczył w czwartek, że proces ratyfikacji konstytucji Unii Europejskiej musi być kontynuowany. Oświadczył też, że jego kraj jest gotów pójść na kompromis w kwestii finansowania Unii Europejskiej i podkreślił, że wszystkie kraje UE muszą się tu wyzbyć egoizmu.
Schroeder wypowiedział się po spotkaniu z premierem sprawującego przewodnictwo w UE Luksemburga Jean-Claude'em Junckerem.
29 maja konstytucję UE odrzucili w referendum Francuzi, a 1 czerwca Holendrzy. Wywołało to w Unii Europejskiej kryzys i pytania, co dalej.
"Musimy zdecydować, co robić na końcu tego procesu" (ratyfikacji) - powiedział Schroeder, postulując kontynuowanie procedur ratyfikacyjnych konstytucji UE. Przestrzegł też przed przesadą w reagowaniu na decyzje Francuzów i Holendrów, uznając, że "wszelka przesada byłaby błędem na obecnym etapie".
W środę wieczorem brytyjska agencja Press Association doniosła, powołując się na dobrze poinformowane źródła w Brukseli, że Schroeder wystąpił w rozmowie telefonicznej z premierem Holandii Janem-Peterem Balkenende z inicjatywą utworzenia unijnego "twardego jądra", złożonego z sześciu krajów - założycieli UE,czyli Francji, Niemiec, Włoch, Holandii, Belgii i Luksemburga.
Poproszony przez PAP o komentarz przedstawiciel biura prasowego niemieckiego rządu powiedział w czwartek, że spekulacje zawarte w depeszy Press Association "nie mają żadnej realnej postawy". "Jednoznacznie zaprzeczam" - dodał.
Nie wierzę, by dziś był moment na tworzenie "wzmocnionej współpracy" w ramach UE - oświadczyła z kolei w rozmowie z PAP polska komisarz ds. polityki regionalnej, Danuta Huebner. "Nie wierzę, żeby dziś ktoś chciał dzielić Europę w momencie, kiedy potrzebna jest jedność" - powiedziała Huebner proszona o komentarz do pojawiających się głosów, że po odrzuceniu unijnej konstytucji przez Francję i Holandię, niektóre kraje będą chciały nawiązać taką "wzmocnioną współpracę".
W sobotę w Berlinie sytuację w Unii Europejskiej będzie omawiać ze Schroederem prezydent Francji Jacques Chirac.
Schroeder oświadczył też w czwartek w Luksemburgu, że jego kraj jest gotów pójść na kompromis w kwestii finansowania Unii Europejskiej. Podkreślił też, że wszystkie kraje UE muszą się tu wyzbyć egoizmu.
Luksemburczycy, usilnie dążący do osiągnięcia w czerwcu porozumienia w sprawie budżetu UE na lata 2007-13, przedstawili w czwartek kolejną propozycję, potwierdzającą cięcia w unijnych wydatkach w celu zyskania aprobaty Niemiec, Holandii i innych płatników netto.
Premier od poniedziałku codziennie spotyka się z kilkoma przywódcami państw UE, by osiągnąć porozumienie budżetowe. W czwartek spotyka się też z polskim premierem Markiem Belką. Najnowsza propozycja kompromisowa, wysłana w czwartek przez Luksemburg do stolic "25", jest potwierdzeniem zapowiadanych cięć.Zakłada, że budżet Unii (liczony w tzw. zobowiązaniach) wyniesie w ciągu siedmiu lat 1,06 proc. dochodu narodowego brutto (DNB), czyli około 875 mld euro. Poprzednia propozycja, sprzed dwóch tygodni, mówiła o 1,06 - 1,09 DNB.
Widać z tego, że Luksemburg szuka kompromisu z tworzoną przez Niemcy, Wielką Brytanię, Austrię, Szwecję, Holandię i Francję tzw. grupą sześciu. Kraje te domagają się oszczędności i redukcji budżetu do poziomu 1 proc. DNB (czyli około 815 mld euro). Tymczasem Komisja europejska obstaje wciąż przy budżecie na poziomie 930 mld euro w wydatkach, co w zobowiązaniach oznacza jeszcze więcej - 1 bilion 25 mld euro.
W propozycji Luksemburga cięcia dotyczą wydatków na wzrost konkurencyjności i funduszy regionalnych. Zamiast proponowanego przez KE 0,41 proc. DNB, na politykę spójności do podziału byłoby 0,37 proc. DNB (w poprzedniej propozycji mówiło się o 0,37 - 0,38).
Bez zmian w stosunku do kompromisu sprzed kilku tygodni pozostały propozycje obliczania limitu absorpcji unijnych funduszy strukturalnych dla poszczególnych krajów, co jest głównym przedmiotem starań polskich negocjatorów. Dla Polski limit ten wynosiłby 3,9 proc. PKB, czyli o 0,1 mniej niż przewidują obowiązujące obecnie zasady (4 proc. PKB).
Znalezienie kompromisu w sprawie budżetu UE na lata 2007-2013 jest głównym wyzwaniem szczytu przywódców państw Unii 16 i 17 czerwca.
Luksemburg potwierdza też wolę, by przy jednoczesnych cięciach wydatków na politykę regionalną skoncentrować je na pomocy dla najbiedniejszych regionów, których PKB jest niższy niż 75 proc. średniej unijnej. Zalicza się do nich wszystkie regiony Polski. Luksemburg proponuje zwiększenie udziału tych środków do 82 proc.,przy obniżeniu do 15 proc. udziału funduszy dla bogatszych regionów, głównie z nowych krajów (na wzrost konkurencyjności), i 3 proc. na współpracę międzyregionalną.
Propozycja, podobnie jak poprzednia, przewiduje jednocześnie zmniejszenie tzw. rabatu brytyjskiego (wywalczonej w 1984 roku redukcji składki), dlatego tak ważne jest, by porozumienie budżetowe zawarto jeszcze w tym półroczu, zanim przewodnictwo w UE przejmie Wielka Brytania. Luksemburg proponuje "zamrożenie" rabatu w 2007 roku na poziomie 4,6 mld euro (sprzed rozszerzenia UE) i stopniowe zmniejszanie go w kolejnych latach.
Znalezienie kompromisu w sprawie budżetu UE na lata 2007-2013 jest głównym wyzwaniem szczytu przywódców państw Unii 16 i 17 czerwca.
"Musimy pokazać, że Europa funkcjonuje i że bierzemy pod uwagę zmartwienia obywateli, które ujawniły się podczas kampanii (w sprawie konstytucji we Francji i w Holandii). Musimy kontynuować politykę na rzecz wzrostu i tworzenia nowych miejsc pracy" - powiedziała PAP w czwartek Danuta Huebner, podkreślając potrzebę zawarcia porozumienia w czerwcu. Jej zdaniem "za mały budżet" będzie jednak nowym "źródłem frustracji".
Zdaniem dyplomatów coraz więcej krajów jest gotowych zaakceptować propozycje Luksemburga, mimo że - jak mówił niedawno minister Jarosław Pietras - "nikt nie jest z niech zadowolony".
Nieoficjalnie mówi się, że w czerwcu Hiszpania nie będzie już blokować porozumienia. Zależy jej na jak najszybszym określeniu wydatków na najbliższe siedem lat, bo w miarę upływu czasu jej regiony bogacą się i tym samym przystają spełniać kryteria ubiegania się o unijne fundusze.