Sebastian Kulczyk idzie w start-upy

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2017-05-29 22:05
zaktualizowano: 2017-05-29 18:47

Jako inwestor nie zamierzam wyrywać kierownicy start-upowcom – deklaruje Sebastian Kulczyk w rozmowie z „PB”.

Fundusz venture capital finansowany przez Kulczyk Investments (KI) i jego program inCredibles mają być inne niż wszystkie działające dotychczas na rynku. Czym będą się od nich różnić?

Sebastian Kulczyk: Jak najmniejszą liczbą formalności. Projekt inCredibles stworzyliśmy wspólnie ze Startup Poland i Campus Warsaw, żeby zachęcić także innych polskich przedsiębiorców do podobnych działań. Aby pokazać, że warto wyłożyć pieniądze na projekty z globalnym potencjałem i wspomóc ich autorów w przejściu wszystkich formalności, zdejmując z ich barków tego typu ograniczenia. 

Dużo się narzeka, że fundusze VC znad Wisły są restrykcyjne przy finansowaniu. Wy miliony wydacie lekką ręką?

Wydawanie milionów lekką ręką nie jest naszą główną ideą. Ja po prostu wierzę, że tu są projekty mogące przebić się globalnie. Trzeba je wspierać, a nie przeszkadzać im, nie zabijać ich formalnościami. Chcemy upraszczać cały proces, dać przedsiębiorcom czas na skupienie się nad rozwojem produktu. Nie zamierzamy zastępować ich za kierownicą czy pchać się na siłę. Mamy pomagać założycielowi, dawać pieniądze na know-how. Nie przeszkadzać.

Czyste zaufanie bez zaglądania do excela i bez inwestycyjnej matematyki?

Oczywiście będzie trochę matematyki, to w końcu jedna z najpiękniejszych nauk. Ja też uczę się cały czas i patrzę, jak inwestowanie w start-upy odbywa się na bardziej doświadczonych rynkach. Dziś pieniądze dla założyciela innowacyjnej spółki nie są głównym argumentem za wpuszczeniem inwestora. Obecnie pieniędzy jest bardzo dużo. Bardziej liczy się np. możliwość otwarcia drzwi na inne rynki, czy na inne fundusze. Nie da się kupić także czasu, który w przypadku start-upów jest dobrem, którego w Polsce mamy najmniej. Konkurencja jest olbrzymia. Jeśli spowolnimy dodatkowo rynek formalnościami, zostaniemy w tyle już na starcie. Nasza dewiza to dawanie skrzydeł zamiast kajdan.

Ile firm ma szanse na finansowanie od w ramach akceleratora? O jakiej skali inwestycji mowa?

Do końca sierpnia chcemy wyselekcjonować około 10 firm znad Wisły. Zaprosimy je na rozmowy i po kolejnym etapie zostanie ich maksymalnie 5. Zakładana wysokość grantów to około 2 mln zł, ale jeśli zobaczymy naprawdę wyjątkową firmę, to deklaruję, że „sky is the limit”. Wówczas  zdecydujemy się na zdecydowanie wyższe finansowanie. W założeniu szukamy spółek we wcześniejszej fazie rozwoju, mających świetne pomysły i wizję, ale potrzebujących dużego zastrzyku pieniędzy i mentorskiego wsparcia, kierunku, rynkowego pomysłu na siebie. 

Jak akcelerator InCredibles wpisuje się w strategię KI? Wciąż aktualne są pomysły na większe inwestycje w spółki technologiczne?

Jako KI pozostajemy z dużymi projektami w m.in. branży chemicznej i infrastrukturalnej. Jednak technologia i spojrzenie pod tym kątem na świat jest dla nas bardzo ważne. Mam świadomość, że jeszcze możemy biec za tym pociągiem i próbować wskoczyć do niego w pędzie. On już odjeżdża. Wierzę, że świat już z tych torów nie zjedzie.  Do tego dochodzi moja osobista ambicja i misja – by polski projekt mógł zaistnieć globalnie, dla milionów osób na świecie. Nie znaczy to, że inwestujemy tylko w Polsce. Właśnie zawarliśmy dwie umowy. W Stanach objęliśmy akcje spółki fintechowej, w Niemczech wybraliśmy branżę automotive. 

Zapowiedział pan właśnie 60 mln USD inwestycji w ramach venture capital. Te spółki wchodzą w tę pulę?

Tak, tu była skala inwestycji większa niż 2 mln zł. To duże, rozpoznawalne projekty z przychodami i użytkownikami. W VC celujemy w inwestycje na poziomie serii A, czyli 3-5 mln USD. Obecnie nie chcę chwalić się projektami w fazie, gdy ich sukces nie jest przesądzony. Wierzę, że nam powiedzie się więcej niż te rynkowo uznane 10 proc. inwestycji. Wierzę, że wybierzemy te najlepsze z najlepszych. Ale mamy świadomość, że konkurencja na tym polu jest niebagatelna. Dziś mamy kilka projektów, mam nadzieję, że za rok będzie ich nawet kilkadziesiąt z całego świata. 

Rozwój VC w KI inwestują pieniądze ze sprzedaży SABMille,r czy może stoi za tym inna konstrukcja finansowa?

Konstrukcja jest prosta: cały kapitał pochodzi od Kulczyk Investments i dlatego mamy ogromną elastyczność w kwestii czasu i zakresu inwestycji.

Ale nie samym VC Kulczyk Investmenst żyje.

Oczywiście. Będziemy dalej restrukturyzować i inwestować w branżach, które wcześniej były bliskie naszej firmie. Jednak widzimy, że fundusze private equity są wypchane gotówką i wydają pieniądze niekoniecznie tak, jak na ich miejscu spożytkowałby je prywatny przedsiębiorca. Dlatego myślę, że nie zawsze będziemy ścigać się w niezdrowym wyścigu o zdobycie aktywów, nieraz za wszelką cenę. A tak na rynku się dzieje. Będziemy więc czekać cierpliwie na dobre okazje we wzrostowych branżach, tam, gdzie będziemy mogli inwestować wiele lat -  bo przecież niezależnie od branży i skali, jesteśmy inwestorem długoterminowym.

Czytaj także>>Sebastian Kulczyk w kapusie Google'a