Sieci ściągają z półek rosyjskie produkty

Mariusz BartodziejMariusz Bartodziej
opublikowano: 2022-03-01 18:56

W sklepach m.in. Biedronki, Lidla i Rossmanna nie kupimy już produktów sprowadzonych z Rosji. Zdaniem ekspertów to przede wszystkim gest solidarności z Ukrainą.

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:

  • m.in. które znane sieci postanowiły wycofać z oferty białoruskie i rosyjskie produkty
  • o jak wiele pozycji w poszczególnych sklepach chodzi
  • jak zdaniem ekspertów może to wpłynąć na rosyjskich eksporterów, a jak na wyniki sklepów ściągających z półek część towaru

Atak Rosji na Ukrainę przynosi kolejne gospodarcze konsekwencje – także w innych krajach. Część sieci działających w Polsce zaczęła od początku tygodnia wycofywać ze sprzedaży produkty sprowadzane z Rosji i Białorusi, czyli te oznaczone kodami EAN zaczynającymi się od 460-469 lub 481.

Głównie alkohol i kosmetyki

Rossmann ogłosił, że nie chce wspierać rosyjskich producentów, których podatki mogą być przeznaczone na atak na Ukrainę. Zrezygnował więc z 74 artykułów wytworzonych w Rosji (poza jednym batonem to typowe kategorie z jego asortymentu) oraz 101 polskiego dystrybutora kosmetycznego – Natura Siberica – a także 20 artykułów z Białorusi.

Podobne decyzje dotyczące podjęły inne sieci, m.in. Żabka, Kaufland, Polomarket i Stokrotka, która dostępne już m.in. artykuły higieniczne dla dzieci i dorosłych, przekaże na wsparcie Ukraińców. Towary ze wspomnianych państw ściągnął z półek także Lidl, zaznaczając, że ich udział w jego ofercie był jednostkowy.

W innych sieciach tych pozycji również nie było wiele. Biedronka wycofała 16 produktów, w tym wódki Beluga, Żurawie i Russian Standard oraz orzeszki piniowe produkowane głównie w Rosji pod marką własną Bakad'or. W Aldim chodzi o 11 pozycji z kategorii kosmetyków do pielęgnacji i higieny oraz piwa. Kilkanaście produktów wycofali z oferty także Netto – m.in. białoruskie paluszki surimi, piwo Żigulewskoje Special czy wino Secret Aristocrata – oraz e-sklep Barbora.pl.

Stanowcze nie:
Stanowcze nie:
Rosyjskich i białoruskich produktów, w tym kosmetyków i alkoholi, Polacy nie kupią od tego tygodnia w sklepach wielu sieci.
Marek Wiśniewski

Siła symbolu

Zdaniem Agnieszki Górnickiej, prezes agencji badawczej Inquiry, wycofywanie przez sieci działające w Polsce rosyjskich produktów ma ogromne znaczenie symboliczne – pozwala poczuć, że nie przykładamy ręki do finansowania ataku na Ukrainę.

– Skala importu z Rosji towarów z kategorii FMCG, w tym żywności i kosmetyków, jest znikoma, więc absolutnie nie zaważy to na wynikach firm, a dzięki temu mogą zyskać sympatię klientów oczekujących tego typu właściwych postaw. Z pewnością uderzy to jednak w rosyjskich eksporterów, którzy z dnia na dzień tracą wielu kontrahentów. Miejmy nadzieję, że to przyczyni się do dostrzeżenia konsekwencji tych działań przez osoby popierające atak Rosji na Ukrainę – komentuje Agnieszka Górnicka.

W jej ocenie nie wiadomo, jak długotrwałe są to decyzje, ponieważ w dużej mierze zależą od zakończenia wojny na Ukrainie.

– Mamy jednak do czynienia z wypowiedzeniem przez mocarstwo wojny całemu światu demokratycznemu, więc trudno oczekiwać odbudowania relacji biznesowych z Rosją w krótkiej perspektywie – stwierdza ekspertka.

Nieznaczny udział w eksporcie

Sebastian Sadowski-Romanov, prezes Itro (firmy zajmującej się doradztwem w międzynarodowej sprzedaży), podkreśla, że Rosja stoi eksportem surowcami.

– Gotowe produkty wysyła raczej do krajów rozwijających się jak Uzbekistan czy Tadżykistan. Dynamicznie rośnie też udział wymiany handlowej z Chinami i pewnie będzie się to pogłębiać – informuje Sebastian Sadowski-Romanov.

Dodaje, że w zakresie produktów spożywczych sprowadzamy z Białorusi i Rosji przede wszystkim zboża oraz oleje jadalne, ale też inne towary.

– Trudno jednak stwierdzić, w jakim stopniu są to gotowe produkty, a w jakim półprodukty przetwarzane następnie przez rodzimych producentów. Myślę, że udział tych pierwszych jest nieduży. Na polskich półkach nie ma wielu produktów sprowadzanych z Rosji. W efekcie wycofywanie produktów z tego kraju przez sieci działające w Polsce to raczej wyraz solidarności z Ukrainą niż poważna decyzja biznesowa – mówi ekspert.