SIM Factor to polska firma technologiczna, której prezesem i jednym z założycieli jest Michał Wierzbicki. Głównym akcjonariuszem jest natomiast New Solutions Factor (NSF) - fundusz kontrolowany przez Grażynę Kulczyk. Kilka lat temu spółka zawojowała krajowy rynek symulatorów kolejowych.
- Sim Factor założyliśmy w 2017 r., dostarczając symulator Kolejom Dolnośląskim jako podwykonawca Newagu. Dynamiczny rozwój sprzedaży nastąpił po 2021 r. dzięki temu, że Urząd Transportu Kolejowego (UTK) jako pierwszy regulator w Europie zgodził się prowadzić egzamin państwowy na maszynistów na symulatorach i wybrał nasze urządzenia – mówi Michał Wierzbicki.
Potencjalni klienci zaczęli kupować symulatory Sim Factora, bo przyszłym maszynistom łatwiej przejść państwowy test na takim samym sprzęcie, na jakim się szkolili. Urządzenia spółki wiernie odwzorowują warunki jazdy w kabinie maszynisty oraz drgania pociągu na torach.
To skokowo powiększyło biznes Sim Factora. W 2014 r. na polskiej kolei działało kilka symulatorów, a tylko w latach 2022-24 spółka sprzedała ich 29, zapewniając sobie aż 76 proc. udziałów w krajowym rynku. Symulatory kolejowe kupują od niej m.in. przewoźnicy i placówki edukacyjne. Mniejsze urządzenie, np. do nauki w szkole, kosztuje 200-250 tys. zł, a za duży symulator kabinowy z platformą ruchu trzeba zapłacić nawet kilka milionów złotych. Spółka we własnym zakresie wytwarza m.in. oprogramowanie i część podzespołów.
Ekspansja zagraniczna
Dziś o biznesowym sukcesie w dużej mierze decyduje skala. W przypadku Sim Factora jest na razie niewielka - ubiegłoroczne przychody przekroczyły 17,5 mln zł po 45-procentowym wzroście r/r. Pociągi jeżdżą jednak na całym świecie, więc polska firma wybrała się za granicę. Udało jej się już zaistnieć w Czechach, Łotwie i Litwie. Sim Factor realizuje również niedawno zdobyte zamówienie Northern Trains, drugiego co do wielkości przewoźnika w Wielkiej Brytanii. To duży kontrakt - obejmuje dostawę 32 symulatorów wraz z trzyletnią gwarancją i 15-letnim serwisem. Z urządzeń spółki na Wyspach będą korzystać nie tylko maszyniści, bo klient zamówił też symulator wagonu pasażerskiego, w którym przyszli konduktorzy mogą uczyć się postępowania np. w razie awarii drzwi czy niebezpiecznego zachowania pasażerów. Michał Wierzbicki nie ujawnia wartości kontaktu. Podkreśla jednak, że spółka wygrała dzięki zaawansowanej technologii, a nie najniższej cenie.
Na realizację czeka już kolejne zagraniczne zamówienie zdobyte w Indiach. Sim Factor podpisał umowę na budowę trzech centrów szkoleniowych - w każdym będzie duży symulator oraz 12 mniejszych urządzeń pulpitowych.
- W Indiach mamy lokalnego partnera, który zajmie się budową obiektów szkoleniowych i montażem symulatorów. Sim Factor sprzedaje mu licencję i jest dostawcą technologii oraz oprogramowania – informuje Igor Dybciak, wiceprezes spółki.
Firma liczy, że to nieostatni kontrakt w Indiach - uczestniczy w kolejnych postępowaniach. Bierze też udział w dużym przetargu w Rumunii. Są też widoki na ekspansję na trzecim kontynencie - afrykańskim. Do Sim Factora zgłosiła się firma z Angoli, proponując oferowanie produktów polskiej spółki w tym kraju, a także w Turcji i Izraelu. Zainteresowani polskimi symulatorami są ponadto klienci z Danii, Serbii i Portugalii.
- Przełomowym momentem były dla nas ubiegłoroczne branżowe targi Innotrans w Berlinie, na których zaprezentowaliśmy nasz najnowszy symulator. Zwróciło się do nas wtedy wiele podmiotów zainteresowanych współpracą – mówi Igor Dybciak.
Kapitał od inwestorów
Sim Factor dostarcza innowacyjne produkty, ale nie jest na rynku sam.
- Naszą główną konkurencją są firmy z Francji, które dostarczyły już na różne rynki 3 tys. symulatorów, oraz z Hiszpanii, które sprzedały ich 400. Naszych symulatorów wkrótce na rynku będzie około 100 i liczba ta będzie rosła wraz z pozyskiwaniem nowych klientów. Rozważamy stworzenie zagranicznych struktur serwisowych i rozwój produkcji, który ograniczy naszą zależność od dostawców na rynkach zagranicznych. Analizujemu np. transfer technologii pozwalający na samodzielne wytwarzanie platform ruchu do symulatorów kabinowych. Działania te będą jednak uzależnione od dostępnych funduszy – mówi Michał Wierzbicki.
Dotychczas spółkę finansował NSF, pieniądze płynęły też z programów badawczo-rozwojowych - spółka otrzymała z nich łącznie 25 mln zł. Teraz Sim Factor zamierza zwrócić się do inwestorów giełdowych, Przygotowuje się do debiutu na NewConnect.
- Rozważamy dokapitalizowanie spółki poprzez emisję akcji, ale wszelkie decyzje, w tym struktura ewentualnej oferty, będą wymagały zgody odpowiednich organów – zastrzega Michał Gęszka, członek zarządu Sim Factora i prezes NSF.
Kapitał zakładowy spółki wynosi ok. 9,2 mln zł. Michał Gęszka nie ujawnia, jaka jest oczekiwana wartość dokapitalizowania. Zaznacza, że w kolejnych latach Sim Factor zakłada możliwość przejścia z NewConnect na Giełdę Papierów Wartościowych, o ile będą temu sprzyjać warunki rynkowe. Zapewnia, że główny akcjonariusz jest nastawiony na utrzymanie kontrolnego pakietu akcji.
Dywersyfikacja biznesu
Oprócz ekspansji zagranicznej i giełdowego debiutu, Sim Factor planuje także rozwój oferty dla klientów z różnych branż. Dostarczył już symulatory tramwajowe dla Politechniki Wrocławskiej oraz do czeskiej Ostrawy, a obecnie na zlecenie Skody Transportation uruchamia symulator dla stołecznego metra. Technologia wykorzystywana na kolei może mieć wiele zastosowań.
- Mamy odwzorowanych 8 tys. km szlaków kolejowych w Polsce i ponad 2 tys. km za granicą. Pracując nad symulatorami, uzyskujemy jednak dostęp nie tylko do przebiegu sieci kolejowych. Możemy odwzorować w symulacji całe miasta i wiele terenów pozamiejskich – mówi Michał Wierzbicki.
Dzięki szerokiej bazie danych terenowych firma może np. budować symulatory dla wojsk obrony terytorialnej lub służb odpowiedzialnych za obronę cywilną. Ma już doświadczenia w budowie urządzeń na rynek zbrojeniowy - wraz z Wojskowym Centralnym Biurem Konstrukcyjno-Technologicznym (WCBKT), należącym do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, wyprodukowała symulator stanowiska działonowego bojowego wozu piechoty BWP-1. Na zlecenie WCBKT stworzyła też system wspierający montaż i serwis naziemnej obsługi statków powietrznych. W ofercie ma również holograficzne systemy szkoleniowe do obsługi lotniskowych urządzeń zasilania elektroenergetycznego samolotów.
- Analizujemy możliwości wykorzystania symulatorów na rynku lotniczym cargo i do obsługi handlingowej. Można by na nich szkolić pracowników zajmujących się obsługą bagażu, sprawdzaniem jego zawartości czy bezpieczeństwem lotniskowym – mówi Michał Wierzbicki.
Pracownicy obsługi lotniska mogą ćwiczyć np. wyszukiwanie przedmiotów niebezpiecznych czy niedozwolonych, przeprowadzanie rewizji osobistej itp.
Sim Factor ma także klientów z branży energetycznej. Dostarcza np. symulatory do serwisowania sieci służących do przesyłu prądu. Zrealizował też projekt badawczo rozwojowy, którego celem jest opracowanie urządzenia do szkolenia obsługi morskich farm wiatrowych. W ramach projektu B+R na potrzeby Straży Pożarnej powstał system Florian. Symulacja odzwierciedla różnego rodzaju sytuacje kryzysowe, takie jak pożar, wypadek drogowy, zgubienie się w lesie czy spotkanie z groźnym psem. Jest powszechnie dostępna, dzięki czemu dorośli i dzieci mogą uczyć się, jak reagować w razie zagrożenia.
Możliwości jest więcej. We współpracy z wrocławskim Motion Systems spółka opracowała np. dla Planetarium Śląskiego symulator wirtualnej rzeczywistości, dzięki któremu można poczuć się jak członek załogi statku kosmicznego. W ofercie ma już jego nową wersję umożliwiającą m.in. swobodne latanie w przestworzach i obsługę łazików planetarnych.
Tyle, według Rail Market Research, ma być wart globalny rynek symulatorów kolejowych w 2030 r. W 2023 był wart 375 mln EUR. Roczna stopa wzrostu jest szacowana na 3,79 proc.
Przykład Sim Factora pokazuje, że polskie spółki kolejowe potrafią rozwijać innowacyjne projekty i oferować nowoczesne technologie w kraju i za granicą. Trudno natomiast ocenić, jak duże w długim terminie będzie zapotrzebowanie na symulatory kolejowe. Popyt na nie zależy w znacznym stopniu od regulacji prawnych i dopuszczania tego typu urządzeń do egzaminowania maszynistów. W krajach, które decydują się na takie rozwiązania, popyt dynamicznie rośnie, ale rynek dość szybko się nasyca. Dostawcy mogą jednak liczyć np. na wieloletnie kontrakty serwisowe.