Resort skarbu nie panuje nad spółkami. Przykłady? Długa lista przerwanych walnych, odwołane zarządy bez następców, odwlekane decyzje finansowe.
Chaos w pracy Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) przybiera rozmiary kataklizmu. Resort nie radzi sobie z rzeszą spółek, nad którymi teoretycznie sprawuje kontrolę. Liczba przerwanych walnych zgromadzeń akcjonariuszy (WZA), których daty i porządki obrad były znane od tygodni, wskazuje, że zjawisko ma już charakter epidemii. Przykłady? Jest ich bez liku…
W KGHM, w którym skarb państwa rządzi jako posiadacz największego, 45-procentowego, pakietu akcji, na zakończenie obrad walnego trzeba było czekać dwa tygodnie. Tyle czasu potrzebowało MSP, by zadecydować, o wielkości dywidendy, za jaką mają głosować jego przedstawiciele. Z tego samego powodu po upływie niespełna pół godziny przerwano obrady WZA w PZU (55 proc. akcji w rękach skarbu) — tym razem aż na trzy tygodnie. Trzytygodniową przerwę ogłoszono też na rozpoczętym w ostatni wtorek walnym Południowego Koncernu Energetycznego (PKE). Przed przerwą akcjonariuszom (MSP ma 85 proc. akcji) udało się podsumować 2005 r. i podzielić zysk. W komunikacie spółka nie poinformowała o przyczynach przerwania obrad. Napisała jedynie, że stało się to na wniosek przedstawiciela skarbu państwa. Można się domyślać, że chodzi o decyzje dotyczące składu rady nadzorczej PKE.
Nie udało się też zakończyć rozpoczętego we wtorek WZA Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Akcjonariusze podsumowali wprawdzie miniony rok, a nawet uchwalili, że skarb państwa otrzyma od spółki dywidendę rzeczową. Jednak uchwała, które składniki majątku trafią w ręce MSP w ramach wypłaty zysku, musi poczekać, bo nie zakończono wyceny. Dzień wcześniej przerwano walne w kontrolowanym przez skarb państwa pośrednio Polskim Towarzystwie Reasekuracji. Powodem zwłoki są planowane roszady kadrowe, w których sprawie brak szczegółowych instrukcji.
Notariusz 24 h na dobę
To wierzchołek góry lodowej. Można się tylko domyślać, jaki rozgardiasz panuje w spółkach, w których skarb państwa jest jedynym akcjonariuszem. Nie sposób uzyskać kompletnej informacji o już odbytych jednoosobowych walnych i terminach planowanych następnych, bo ministerialni urzędnicy dwoją się i troją, by zdążyć w kodeksowym terminie, czyli do 30 czerwca. Pogląd na sprawę można sobie jednak wyrobić na podstawie obrazu sytuacji w spółkach energetycznych.
Oto informacja, jaką otrzymaliśmy z MSP 27 czerwca po południu. Spośród 34 spółek, które znalazły się na liście, WZA rozpoczęło i zakończyło obrady w… jednej — Krajowej Agencji Poszanowania Energii. W PKE, o którym już wspominaliśmy, obrady przerwano. Spośród pozostałych 32 dwie spółki mają przesunięty rok obrotowy, więc walne odbywa się w innym terminie. O 30 kolejnych firmach, w większości dużych, MSP poinformowało, że… planuje przeprowadzenie WZA do 30 czerwca. Choć w przypadku jednoosobowych spółek skarbu państwa formalnie wymaga to tylko podpisania dokumentów przez upoważnionego urzędnika resortu w obecności notariusza, czasu może nie wystarczyć.
Sprawy wewnętrzne
Ogólny bałagan potęguje trwająca od wielu tygodni totalna reorganizacja pracy resortu. Zlikwidowano większość departamentów i podzielono obowiązki na nowo, w myśl innych kryteriów. Odwołano też kilkunastu szefów i wiceszefów departamentów, nie powołując na ich miejsce nowych, lecz czasowo powierzając pełnienie ich obowiązków dotychczasowym pracownikom ministerstwa. W dodatku w resorcie, w którym formalnie pracuje pięciu wiceministrów, obowiązki rozdzielone są tylko między trzech. Dwaj pozostali — Piotr Rozwadowski i Maciej Heydel — od miesiąca czekają na przyjęcie ich rezygnacji przez premiera. Nadal zasiadają w swoich gabinetach, choć zarządzeniem ministra z końcem maja zostali pozbawieni wszystkich kompetencji.
Braki kadrowe
Z nieoficjalnych informacji wynika, że dwaj podsekretarze stanu będą czekać w ministerialnej przechowalni do czasu, aż minister skarbu zaproponuje im dobre stanowiska w państwowych spółkach. Problem w tym, że sprawy kadrowe w spółkach kontrolowantych przez MSP też nie mogą doczekać się rozstrzygnięć. LOT czekał na nowego prezesa ponad trzy miesiące od odwołania poprzednika. Zarząd spółki nadal jest niekompletny — brakuje dwóch wiceprezesów. Na decyzję czekają Polskie Sieci Elektroenergetyczne (PSE), których szef, Stanisław Dobrzański, złożył rezygnację 14 czerwca. Miał zostać odwołany na początku drugiej połowy miesiąca, jednak rada nadzorcza, która zebrała się 21 czerwca, nie wybrała następcy. Według nieoficjalnych informacji, posiedzenie trwało siedem godzin i składało się wyłącznie z przerw — zapewne w oczekiwaniu na instrukcje, które nie nadeszły.
Z wyborem prezesa Agencji Rozwoju Przemysłu po odwołaniu Arkadiusza Krężla zwlekano „tylko” trzy tygodnie. Na wybór szefa czeka też gdańska Energa, w której na miejsce odwołanego zarządu powołano niekompletny skład — bez prezesa.
O skali problemów kadrowych najlepiej świadczy przykład Andrzeja Podsiadły, szefa PKO BP. Mimo złożonej w poniedziałek rezygnacji ma on kierować spółką jeszcze cztery miesiące, bo skarb nie ma kandydata na następcę.
Okiem opozycji
Konkurs piękności
Chaos w MSP przekłada się na kompletny marazm w całym sektorze spółek skarbu państwa. 99 proc. aktywności resortu przejawia się w polityce kadrowej, która polega na zastępowaniu wszystkich, niezależnie od tego, z jakiego układu się wywodzą, swoimi. PiS brakuje kadr, często odwołuje, choć nie ma kogo powołać. W dodatku w przypadku takich firm, jak PZU czy PKO BP wyraźnie widać tarcie między obozem Kaczyńskich a Marcinkiewicza.
Każda z tych frakcji chce budować własną siłę polityczną poprzez nominacje w spółkach skarbu państwa. Powołanie przez premiera komisji, która ma weryfikować kadry, to próba udowodnienia, że to on jest ośrodkiem decyzyjnym.
Adam Szejnfeld
poseł PO
Okiem koalicji
Szybko nie znaczy dobrze
Nie ma żadnej rywalizacji między premierem a Wojciechem Jasińskim czy Jarosławem Kaczyńskim. Możemy mówić najwyżej o subtelnej różnicy poglądów na rolę państwa w gospodarce. Nie ma jednak mowy o konflikcie, którego istnienie próbuje się wszystkim wmówić. Panowie od dawna ze sobą współpracują i darzą się przyjaźnią. Nie można też mówić o chaosie w działalności MSP. To raczej efekt przemyślanej polityki. Premier powołał zespół ds. opiniowania zmian kadrowych, co z pewnością spowolni podejmowanie decyzji, choć prawdopodobnie pozwoli uniknąć wielu błędów. Jednocześnie wciąż nie przyjął dymisji dwóch wiceministrów, co na pewno nie usprawnia pracy resortu.
Marek Suski
poseł PiS
Pytanie do...
Z czego wynikają kłopoty resortu skarbu?
Jan Winiecki
prezes Towarzystwa Ekonomistów Polskich
- Po pierwsze, spółki, o których dziś decyduje państwo, nie powinny być państwowe. A ponieważ są, obserwujemy biurokratyczne, a nie przedsiębiorcze zachowanie ich właściciela. Nie ma większego znaczenia, czy w MSP zasiada ten, czy inny minister. To tylko urzędnik, który czeka na skinienie ważnych osób. Ekipa postkomunistyczna podejmowała decyzje szybciej, co nie znaczy, że były dobre. Teraz mamy do czynienia z systemem, w którym o wszystkim decyduje wąska grupa osób. Trudno się dziwić, że nie dają sobie z tym rady. Obawiam się, że taki stan będzie trwał dalej.
Maciej Grelowski
prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów
- Można mieć własność państwową, ale trzeba nią zarządzać profesjonalnie. To działa w wielu krajach. Tymczasem ruchy MSP robią wrażenie chaotycznych i bezładnych. Miał zostać spisany stan posiadania skarbu państwa i stworzona lista spółek narodowych oraz przeznaczonych do prywatyzacji. Nic z tego nie wyszło. Resort nie radzi sobie nawet z podstawowymi zadaniami. Nie ma dziś walnego, którego obrady nie zostałyby przerwane, bo np. nie ma kandydatów do rady nadzorczej. To amatorszczyzna. Skutki zobaczymy za kilka lat.