Prokuratura szuka specjalistów, którzy wycenią akcje producenta AGD w związku ze śledztwem w sprawie jego prywatyzacji.
Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie szacowała, że w październiku może się zakończyć śledztwo w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez pracowników Ministerstwa Skarbu Państwa (MSP) przy prywatyzacji Zelmera. Wszystko wskazuje jednak na to, że śledztwo się przeciągnie.
— W tym momencie trudno mi powiedzieć, kiedy można się spodziewać zakończenia. Poszukujemy biegłych — mówi Jan Łyszczek, zastępca prokuratora okręgowego w Rzeszowie.
Spór o stratę
Poprzedni biegli wykonali zlecone przez prokuraturę zadania. Nie podjęli się jednak zaopiniowania dokumentów związanych m.in. z wyceną akcji Zelmera, które dla śledztwa są najistotniejsze. Sprawa dotyczy bowiem właśnie ceny, za jaką sprzedano akcje producenta sprzętu AGD.
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) uznała w połowie 2007 r., że prywatyzacja Zelmera została przeprowadzona w sposób niegospodarny i nierzetelny, w wyniku czego skarb stracił co najmniej 220 mln zł. Z kolei rzeszowska prokuratura stwierdziła — na podstawie badania zleconego Centrum Ekspertyz Gospodarczych — że strata skarbu wyniosła 42 mln zł. Tę opinię próbują podważyć nie tylko obrońcy oskarżonych pracowników resortu skarbu, ale także sama NIK.
— Zleciliśmy przygotowanie kolejnej opinii w tej sprawie. Dokument jest już kończony, wprowadzamy ostatnie poprawki — mówi Stanisław Sikora, dyrektor delegatury NIK w Rzeszowie.
Ocenia, że ekspertyza trafi do rzeszowskiej prokuratury w ciągu 1-2 tygodni.
— Na razie nie wiemy, jakimi przesłankami kierowała się NIK, przygotowując dokument i co dokładnie on zawiera, więc trudno ocenić, czy będzie to miało wpływ na przebieg prac prokuratury — informuje prokurator Jan Łyszczek.
Droga donikąd
Tymczasem Jacek Socha, były minister skarbu, który Zelmera sprywatyzował (nie ma zarzutów w tej sprawie), twierdzi, że śledztwo zmierza donikąd.
— Wygląda na to, że cała sprawa sprowadza się do tego, czy można coś było sprzedać taniej czy drożej i czemu się nie sprzedało drożej, oceniając oczywiście "ex post", a nie "ex ante". A coś jest warte tyle, ile wycenia to rynek, a nie tyle, ile się komuś wydaje, że jest warte — mówi Jacek Socha.
Podtrzymuje, że przy prywatyzacji Zelmera w 2005 r. nie doszło do żadnego przestępstwa, a cała sprawa ma charakter polityczny. Zarzuty usłyszało dwóch byłych wiceministrów i czterech byłych pracowników MSP. Do odpowiedzialności nie pociągnięto natomiast doradców prywatyzacyjnych — DM BZ WBK i firmy BAA.




