„Puls Biznesu”: Dlaczego ściga się pan w rajdach? Usłyszałem, że biznesmeni się ścigają, „bo mogą”, tzn. mają pieniądze.
Rafał Sonik, przedsiębiorca i kierowca rajdowy: Jest to niewątpliwie warunek konieczny, ale ważny do momentu, kiedy staje się na starcie. Od startu raczej pełni marginalną rolę, wtedy ważne jest solidne przygotowalnie, i to pod każdym względem. W naszej klasie np. nie ma teamów fabrycznych. Sami konstruujemy sprzęt, sami testujemy części i rozwiązania. Konkurujemy więc również konstrukcją tego, na czym startujemy. To, czy konstrukcja jest udana czy nie, czy jest przemyślana i wytestowana solidnie czy nie, zaczyna odgrywać rolę pierwszoplanową. Tam pieniądze przestają się liczyć.
Jak kosztowny jest ten sport?
Jest dużo dyscyplin sportu, które są o wiele bardziej kosztowne. Oczywiście bez budżetu w wysokości kilku milionów złotych nie ma się co zabierać za cykl startów, ale to nie są aż takie kwoty, które przy skali naszego biznesu ważyłyby na rentowności. Ważne jest, czy mamy wewnętrzną motywację i energię, która przekłada się na inspirację innych. Moja sportowa historia w sposób bezpośredni ma wpływ na to, jak zachowują się w pracy ludzie w moim otoczeniu, zarządy, rady nadzorcze, ale też menedżerowie, a nawet szeregowi pracownicy. Według mnie pracują o wiele lepiej, niż gdyby sportu szefa w tle nie było. Są lepiej zainspirowani, zmotywowani, no i przede wszystkim doskonale wiedzą, że mam prawo wymagać od nich, bo zawsze wymagam najpierw i najwięcej od siebie.
Ciężko się łączy życie biznesmena i sportowca? Jak pan sobie układa i dzieli te dwie strefy życia? Co w sytuacji, gdy biznes wymaga podjęcia decyzji, a pan jedzie na odcinku Dakaru?
Dużo wcześniej ze wszystkimi się spotykam i przez cały październik, listopad, grudzień, bo Dakar jest zwykle w styczniu, rozważamy różne scenariusze, co może się wydarzyć. Oczywiście jest też czerwony telefon, czyli zawsze osoba kontaktowa w Polsce wie, kto jest blisko mnie. Ostatni taki alert miałem w styczniu 2016 r. Rzeczywiście była to bardzo ważna wiadomość i rzeczywiście powinna była dotrzeć w trakcie rajdu. Mamy pół dnia w dniu przerwy na załatwianie takich spraw.
Ile w tym, że ściga się pan na quadach, jest chłodnej, biznesowej kalkulacji — np. jest to nisza z mniejszą konkurencją niż w samochodach — a ile po prostu miłości do quada?
Pewnie trudno byłoby mi to udowodnić, ale proszę mi wierzyć, że na trasach rajdowych codziennie właściwie spotykam i motocyklistów, i załogi samochodowe, i ciężarówki, i teraz ostatnio UTV. Jazda motocyklem po asfalcie to superfrajda, ale w terenie już nie, choćby dlatego, że nie da się złożyć motocykla z pewnością, że przytrzyma go przednie i tylne koło, trzeba wystawić nogę, podeprzeć się nią, natomiast quad jest XXI-wiecznym koniem. Człowiek zżył się już z taką świadomością, że coś ma cztery nogi, quad ma cztery koła, siedzi się na nim okrakiem, tak jak na koniu. W samochodzie filtry przeciwpyłowe, wspomaganie kierownicy, klimatyzacja itp. usprawniają, uprzyjemniają czy ułatwiają życie. W quadzie nie ma nic takiego. Jak jest upał czy mróz, to go odczuwam, jak leje, to mam mokro wszędzie. Walka jest bezpośrednia. Różnica jest mniej więcej taka, jak między żeglowaniem jachtem sterowanym komputerowo i deską windsurfingową po tym samym wzburzonym morzu. Gdybym miał taki wybór, zdecydowanie wybrałbym deskę, bo tam walka jest fizyczna, wręcz atawistyczna. Trzeba mieć znakomitą kondycję i świetną taktykę. Jest się i nawigatorem, i mechanikiem, i kierowcą jednocześnie. Jak się coś psuje, to muszę sam naprawić, jak popełnię błąd nawigacyjny, to sam jestem winien. Sam muszę więc dokonać korekty i wrócić na właściwą trasę.
Jakie cele sportowe ma jeszcze Rafał Sonik?
Chciałbym dorównać Sebastianowi Loebowi, który zdobył 9 tytułów Mistrza Świata WRC. Jestem blisko, bo mam 7. Teraz cel sobie troszkę przesunąłem — chciałbym spróbować go pokonać, czyli zdobyć więcej niż on i znaleźć się wśród 4, 5, a może nawet 3 najbardziej utytułowanych zawodników w historii motorsportu. Mówię to na głos nie po to, żeby sobie podbudować ego, tylko po to, żeby się publicznie zmotywować.