Ministerstwo Rozwoju szuka pieniędzy na jak najszybsze uruchomienie finansowania wielkiego planu rozwojowego, który ma wygenerować w najbliższych latach ponad bilion złotych wydatków inwestycyjnych. Oprócz unijnej kasy i mobilizacji prywatnego kapitału rząd chce użyć też własnych zasobów finansowych, także tych będących dzisiaj na rachunkach spółek skarbu państwa. Mateusz Morawiecki, wicepremier i minister rozwoju, obliczył, że potencjał inwestycyjny spółek skarbu państwa w najbliższych latach to 75-150 mld zł. Z naszych nieoficjalnych informacji ze źródeł rządowych wynika, że to wymaga zmiany podejścia do polityki dywidendowej i jest ona dzisiaj poważniej rozważana w gabinecie Beaty Szydło.

Budżet przede wszystkim
Paweł Szałamacha, minister finansów, zainicjował już międzyresortowe konsultacje w sprawie polityki dywidendowej państwowych spółek w latach 2017-19. Rząd chce większy nacisk położyć na plany inwestycyjne firm, a nie tylko maksymalizację przelewów ze spółek do kasy państwa. Tym bardziej, że musi się takimi pieniędzmi podzielić z pozostałymi udziałowcami.
— Do połowy roku przyjrzymy się dywidendowym planom spółek. Jeśli dochody budżetu państwa będą w tym roku dobrze szły, to już teraz możemy mocno zweryfikować nasze plany i istotnie obniżyć wpłaty do budżetu z tego tytułu. Oczywiście nie będziemy ścinali dywidend do zera, bo szanujemy też innych akcjonariuszy. Na pewno plan Morawieckiego będzie miał większy wpływ na to, jak będzie wyglądała polityka dywidendowa w kolejnych latach — mówi nam jeden z ministrów, chcący zachować anonimowość.
Resort finansów nie mówi: „nie” pomysłowi, ale kluczowe jest zapewnienie bezpiecznej realizacji budżetu państwa. Finansowy oddech fiskus poczuł po tym jak Narodowy Bank Polski poinformował, że przeleje w tym roku na rządowe konta ok. 8 mld zł wypłaty z zysku.
— Może tak być, że już w tym roku nie będziemy pobierali całości z zaplanowanych 4,5 mld zł, to nie jest zły pomysł, żeby pieniądze pracowały w gospodarce, ale zabezpieczenie dochodów budżetowych ma kluczowe znaczenie — usłyszeliśmy w Ministerstwie Finansów. Na razie przy ul. Świętokrzyskiej nastroje nie są najgorsze, bo w styczniu rząd może się pochwalić niezłą sytuacją w kasie państwa. Konrad Raczkowski, wiceminister finansów, przyznał już, że z samego VAT udało się zebrać o 2,4 mld zł więcej rok do roku.
Kto się zrzuci, a kto nie
W swoim planie resort rozwoju uwzględnił też współpracę kolejnych państwowych gigantów: PZU i PKO BP, które mają wspierać politykę inwestycyjną Polskiego Funduszu Rozwoju — nowego wehikułu finansowego, który ma powstać do połowy roku.
— Dzisiaj jest za wcześnie, żeby mówić, jak będą wyglądały dywidendy w poszczególnych spółkach, to decyzje ministrów: skarbu, rozwoju i energii — usłyszeliśmy od naszego rozmówcy w rządzie. Resort kierowany przez Pawła Szałamachę już wycisnął wpłatę do publicznej kasy z kontrolowanego przez siebie BGK.
Państwowy bank podzielił się swoim zyskiem z trzech kwartałów ubiegłego roku i dodatkową wypłatą za poprzednie lata, które poszły jeszcze na konto budżetu 2015 r. W tym roku w budżecie również zaplanowano wypłatę z zysku, ale będzie ona najprawdopodobniej niewielka. Na początku roku Krzysztof Tchórzewski, minister energii, w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej” zapowiadał, że do 2025 r. energetyka powinna przeznaczyć 50 mld zł na inwestycje, dlatego zyski firm z tej branży nie powinny iść na dywidendę.
Wtórował mu Grzegorz Tobiszowski, jego zastępca, odpowiedzialny za górnictwo, który podkreślał, że priorytetem dla rządu jest przeprowadzanie dużych inwestycji, a nie generowanie zysków na siłę. To spotkało się z mocną wyprzedażą akcji spółek z tego sektora na giełdzie, dlatego już w połowie stycznia minister energii odwrócił swoją opinię o 180 stopni i zapewniał, że nie planuje zmian polityki dywidendowej w energetyce.
Energetyka we mgle
Gdyby łagodniejsze stanowisko rządu w sprawie dywidend za 2015 r. miało się utrzymać, to energetyka odetchnie z ulgą — będzie mieć gotówkę na inwestycje. Podobne nastawienie widać zresztą w Europie — przedwczoraj dywidendę ściął francuski EDF, a wczoraj niemiecki RWE. Akcjonariusze mniejszościowi niekoniecznie będą zadowoleni.
— Jeśli rzeczywiście dywidendy będą mniejsze, to dla inwestorów mniejszościowych będzie to zdecydowanie negatywna informacja. Ucierpią na tym wyceny spółek, zwłaszcza że wielu inwestorów zagranicznych trzyma ich akcje wyłącznie ze względu na dywidendy — zauważa Marek Buczak, dyrektor w Quercus TFI.
Czy rząd, który ma kontrolne pakiety akcji w czterech największych grupach energetycznych — PGE, Tauronie, Enei i Enerdze, weźmie mniejszościowych pod uwagę? Trudno powiedzieć. Trudno też przewidzieć, zdaniem rynku, jak długo brak rządowego apetytu się utrzyma. — Dwa razy w tygodniu słyszę o nowych koncepcjach rządu w obszarze dywidend — narzeka jeden z zarządzających.
— Nie biorę już tych wypowiedzi pod uwagę. Trzeba dbać o zdrowie psychiczne — dodaje inny. Na temat wypłaty z zysku wypowiedziała się na razie oficjalnie tylko PGE, największa polska firma energetyczna. W raporcie kwartalnym napisała, że przeznaczy na ten cel 40-50 proc. zysku. Dla niższych widełek dałoby to ok. 0,9 zł na akcję.
— Pod znakiem zapytania jest dywidenda w Tauronie, który ostrzegł już o odpisie na 5 mld zł. Mógł przy tej okazji wypowiedzieć się na temat dywidendy, ale tego nie zrobił, co może stanowić potencjalny pozytywny sygnał. Zakładam, że Energa i Enea wypłacą odpowiednio 1,2 zł i 0,6 zł na akcję. W JSW nie ma co liczyć na wypłatę z zysku, w Bogdance zaś będzie to zależne od decyzji nowego inwestora, czyli Enei.
Pamiętajmy jednak, że to tylko przewidywania. Rządowa polityka informacyjna dotycząca dywidend, szczególnie w sektorze energetycznym, nie jest klarowna — zauważa Paweł Puchalski, szef działu analiz w Domu Maklerskim BZ WBK. Marek Buczak z Quercus TFI zauważa też, że w przypadku Energi ograniczenie dywidendy byłoby największym rozczarowaniem.
— Od czasu oferty publicznej Energa była kreowana na stabilną spółkę dywidendową. Tym kusiła inwestorów — twierdzi Marek Buczak. — Sądzę, że Energa zaczyna już oszczędzać pieniądze na budowę bloku węglowego w Ostrołęce — zauważa Krzysztof Kubiszewski, analityk Trigona. © Ⓟ