Spadkowy potencjał na wyczerpaniu

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2012-10-19 00:00

Szaleńcza hossa wśród deweloperów zza oceanu to nadzieja także dla akcjonariuszy polskich przedstawicieli branży.

Akcjonariusze krajowych spółek deweloperskich z zazdrością mogą spoglądać na kolegów z Wall Street. Od sierpnia ubiegłego roku notowania deweloperów zza oceanu skoczyły o zawrotne 144 proc. Wkrótce w ślad za zwyżkującymi kursami podążyły też fundamenty. W sierpniu przeciętna cena domów skoczyła o 11,2 proc. Specjaliści są zgodni.

None
None

Ten największy miesięczny wzrost w historii może oznaczać koniec sześcioletniej bessy na rynku nieruchomości w USA. We wrześniu rozpoczęto najwięcej budów od ponad czterech lat. Jeszcze bardziej optymistyczne sygnały wysyła oparty na ankietach wśród pracowników firm deweloperskich wskaźnik wyprzedzający koniunktury. Znalazł się najwyżej od czerwca 2006 r.

— Nastroje w firmach deweloperskich dobrze przewidują tendencje w liczbie rozpoczynanych budów. Te poziomy wskaźnika mogą zapowiadać skok liczby rozpoczynanych budów o 100 proc. w ciągu pół roku — oceniał Joe LaVorgna, ekonomista Deutsche Banku.

To mocno kontrastuje z fatalną koniunkturą w branży deweloperskiej na GPW. 5 września ich indeks znalazł się najniżej w swojej pięcioletniej historii. Od wiosny 2007 r., kiedy hossa dobiegała końca, wskaźnik spadł o 84 proc. Nie ma jednak tego złego… Od tego momentu zyskał 25 proc. Jest szansa, że to nie kolejne krótkotrwałe odbicie, ale początek końca fatalnej passy sektora. W poszukiwaniu wskazówek, jak mogą się potoczyć losy krajowych spółek, przyjrzeliśmy się niedawnej historii branży zza oceanu.

Dlaczego? Ostatnia hossa na polskim rynku nieruchomości to młodsza siostra hossy zza oceanu. Bańka na amerykańskim rynku pękła wcześniej, niż zaczęła się psuć koniunktura w nieruchomościach znad Wisły. To, jak wydarzenia potoczyły się za oceanem, może być więc zapowiedzią tego, co się zdarzy u nas.

Bessa w notowaniach amerykańskich deweloperów trwała sześć lat i jeden miesiąc. Jeżeli te proporcje utrzymają się w przypadku polskich spółek, to twardego dna koniunktury można spodziewać się najpóźniej w marcu. Choć ceny nieruchomości nadal spadają, pojawiają się pierwsze sygnały poprawy koniunktury w branży.

— W pierwszych dziewięciu miesiącach roku liczba mieszkań oddanych do użytku skoczyła o 46 proc. To wkrótce powinno znaleźć odzwierciedlenie w wynikach finansowych firm — ocenia Bartosz Turek, analityk Home Brokera. Nie ma jednak złudzeń. Rok 2013 będzie trudny. Zniknie program Rodzina na Swoim, a już teraz zapasy niesprzedanych mieszkań biją kolejne rekordy.

W sześciu największych aglomeracjach na sprzedaż wystawionych jest 57 tys. lokali. Jednak po raz pierwszy widać światełko w tunelu. Bartosz Turek podkreśla, że dynamika PKB powinna zacząć odbijać się od dna w drugiej połowie przyszłego roku. Rodzinę na Swoim najpóźniej na początku 2014 r. zastąpi skierowany do nabywców mieszkań z rynku pierwotnego program Mieszkanie dla Młodych. Łatwiej powinno być wreszcie o kredyt.

— W USA akcje deweloperów zakończyły bessę, gdy ceny mieszkań przestały spadać. Tymczasem rynek oczekuje, że tempo spadków cen mieszkań spadnie do zaledwie 1 proc. — zauważa Bartosz Turek. Takich przecen jak ostatnio nie należy się według niego już spodziewać, bo negatywne czynniki znalazły odzwierciedlenie w cenach mieszkań.