Żeby była jasność: Hernán Cortés był bezwzględnym mordercą, którego nie należy uważać za wzór do naśladowania – chyba że chodzi o jego determinację, która jednak była godna lepszej sprawy niż krwawy podbój imperium Azteków. Ale w czym rzecz? W 1519 r. Cortés dotarł na brzeg Meksyku. Podporządkował sobie ten kraj i ogłosił się jego namiestnikiem. Zanim rozpoczął ekspansję, kazał zniszczyć wszystkie swoje statki, odcinając sobie i swoim żołnierzom drogę powrotną. Decyzja Hiszpana o zniszczeniu okrętów była ryzykowna, ale niekoniecznie szalona.
Każdy rozsądny człowiek puka się teraz w głowę, bo kto przeprowadzając ekspansję, uniemożliwia sobie odwrót? Współczesne wojsko, ale też biznes zawsze ma procedury ewakuacyjne. Szerokie pole manewru to atut. Im więcej dróg ucieczki, tym lepiej, prawda? Dlaczego więc Hernán Cortés zrezygnował z wolności decydowania o swoim losie?
Trudno znaleźć przedsiębiorcę czy menedżera, który nie docenia możliwości wyboru spośród wielu ofert, okazji i opcji. Kto w zarządzaniu, negocjacjach czy zatrudnianiu stawia wszystko na jedną kartę, uchodzi za osobę nieracjonalną. Za synonim efektywności uchodzi dziś elastyczność. Jeśli firma X oferuje lepsze warunki współpracy, zrywamy umowę z firmą Y, nie zważając na to, jak wiele dała nam zarobić przez lata. Jeżeli wygasa kontrakt z zasłużonym prezesem, zastępujemy go młodszym i tańszym. W życiu prywatnym również często zmieniamy partnerów – gdy on lub ona przestaje nas pociągać, szukamy lepszego modelu.
Pewien polski prezes mówi wprost: jak coś idzie nie tak, zapominam o sentymentach. Żeby zmotywować ludzi, odwołuje obiecane podwyżki czy premie albo zwalnia dyrektora handlowego, który nie realizuje planów. Facet ten potwierdza rynkowy standard. Wszędzie można zauważyć elastycznych liderów, którzy postrzegają lojalność jako przeszkodę na drodze do sukcesu. Nie wróżę im zawrotnych karier. W dłuższej perspektywie elastyczność okazuje się pułapką. Dobry fachowiec, dostawca czy kontrahent może mieć gorszy okres. Wtedy pokusa wymiany go na kogoś innego – i rzekomo lepszego – jest szczególnie silna. Często jednak nowy partner ostatecznie zawodzi, a do nas przykleja się etykietka osoby nielojalnej i niegodnej zaufania.
Może warto czasem naśladować Hernána Cortésa i zatopić statki – pokazać, że bez względu na okoliczności nie wycofujemy się z podjętych zobowiązań i zawsze można na nas polegać. Taka determinacja przyniesie nam per saldo więcej korzyści niż ciągłe zmienianie kursu.