Spirala oporu się nakręca

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2020-08-17 22:00

Sytuacja na Białorusi jako żywo zaczyna przypominać wydarzenia z Ukrainy, ale na razie na szczęście nie tragiczny euromajdan z 2014 r., lecz pomarańczową rewolucję z 2004 r.

Powód masowych protestów formalnie jest taki sam — społeczne żądanie uczciwego powtórzenia wyborów prezydenckich. Pewien drobiazg powoduje jednak gigantyczną różnicę. Otóż 16 lat temu na Ukrainie prezydent Łeonid Kuczma po dwóch 5-letnich kadencjach zwyczajnie odchodził i jedynie namaścił Wiktora Janukowycza jako prorosyjskiego następcę, natomiast Aleksander Łukaszenka (to pisownia białoruska, sam zainteresowany używa rosyjskiej końcówki Łukaszenko) postanowił sobie, że prezydentem Białorusi będzie… dożywotnio. Jako 40-letni kandydat niezależny zdobył w 1994 r. prezydenturę młodego państwa bardzo pewnie w stuprocentowo uczciwych wyborach i od 26 lat nie wyobraża sobie jej oddania. Pozwolił wybrać się ponownie w 2001 r., a później nadprogramowo — dzięki pseudoreferendom konstytucyjnym — w latach 2006, 2010, 2015 i obecnie na szóstą kadencję 2020-25. Nieobjęcie władzy a jej oddanie po ponad ćwierć wieku powoduje reakcje różniące się biegunowo, czego dowiódł wspomniany Janukowycz w latach 2004 oraz 2014.

Barwy wolnej Białorusi przetrwały tylko okres 1991-95, Łukaszenka przywrócił flagę republiki radzieckiej, jedynie bez sierpa i młota.
Valery Sharifulin - TASS - Forum

Republika zza Buga liczy niecałe 9,4 mln ludności i dotychczas tak naprawdę nie była sąsiadem kłopotliwym. Nasza dwustronna granica to zarazem kres nie tylko Unii Europejskiej i Organizacji Traktatu Północnoatlantyckiego, lecz cywilizacji zachodniej. Od rozpadu Związku Radzieckiego czas na Białorusi jakby się zatrzymał, zdecydowanie bardziej trwale niż np. w samej Rosji. Republika jest niepodległa i absolutną przesadą byłoby traktowanie jej niczym zachodniej guberni Federacji Rosyjskiej. Ale akurat w sektorze militarnym jest to właściwie zachodni okręg armii rosyjskiej, co demonstracyjnie potwierdzają kryptonimy corocznych manewrów — Zachód. Na białorusko-rosyjskich mapach Polska atakowana jest regularnie i bardziej skutecznie, niż w 1920 r. Dlatego Władimir Putin zrobi absolutnie wszystko, aby w jego militarnych planach Białoruś nie zmieniła pozycji poligonu na styku z NATO. Aleksander Łukaszenka właśnie na taką opiekę liczy, chociaż teoretycznie odżegnuje się od tzw. bratniej pomocy — przynajmniej w tej fazie nabrzmiewającego społecznego konfliktu.

W środę odbędzie się w sprawie Białorusi wirtualny szczyt Rady Europejskiej. Prawdopodobnie w konkluzjach otworzy bardziej wspólnotę dla białoruskiego społeczeństwa. Jednak ewentualne sankcje wobec samego Aleksandra Łukaszenki i jego dworu nie będą miały wielkiego znaczenia, to już było przerabiane. Rozwiązanie konfliktu leży na samej Białorusi. Ruch protestów jest spontaniczny, oddolny, rozproszony i pozbawiony politycznego przywództwa — ale zarazem z każdym dniem coraz bardziej skonsolidowany wizerunkowo. Liderka opozycji Swiatłana Cichanouska po schronieniu się na Litwie może odegrać rolę jednoczącą, chociaż sama rozumie, że tylko w okresie przejściowym z bardzo krótkim horyzontem czasowym. Emigracja symbolicznej głównej przeciwniczki to rozwiązanie bardzo wygodne dla Aleksandra Łukaszenki, ale wewnątrz kraju coraz mocniej nakręca się spirala oporu, czego satrapa może nie opanować…