Tytuł nawiązuje do mojego komentarza wczorajszego, ale inspiracją do dzisiejszego jest piłka nożna. Każdy trener zaczyna wypowiedź na temat porażki najczęściej od skargi „to przez sędziego”. Nigdy jednak nie słyszałem, aby po zwycięstwie trener pochwalił się „to dzięki sędziemu...”. Dokładnie tak politycy zareagowali na niską frekwencję w eurowyborach. Niezależnie od wyników, liderzy partii jednobrzmiąco lamentują „nasz elektorat nie poszedł!” Najgłośniej Andrzej Lepper, którego sondaże sytuowały na miejscu drugim, a tymczasem wypadł poza podium.
O ile reakcja wodza Samoobrony ma jakieś merytoryczne uzasadnienie, o tyle Romanowi Giertychowi odbiło — główny ideolog LPR snuje już mocarstwowe wizje tworzenia rządu. A przecież niekłamany sukces Ligi Polskich Rodzin trzeba rozpatrywać w szerszym, właśnie europejskim kontekście. Lista numer 10 stała się w niedzielę wentylem dla wielu unijnych obaw Polaków, często uzasadnionych — na przykład środowiska przedsiębiorców wręcz trzęsą się z oburzenia na niemiecko-francuskie pomysły zrównania w górę stawek CIT.
W perspektywie wyborów do Sejmu, nawet triumfująca 13 czerwca Platforma Obywatelska ma powód do frasunku. Straciła część wyborców, którzy powrócili do Unii Wolności. Przeskoczenie przez UW nad 5-procentową barierą ma ogromne znaczenie psychologiczne — głos oddawany na unitów już nie idzie w powietrze! W wyborach parlamentarnych może nastąpić jeszcze większy przepływ elektoratu z PO do UW — co oczywiście tylko ucieszy rywali obu tych partii, albowiem metoda d’Hondta zachęca do koncentrowania głosów na liście silniejszej.