Komisja Europejska poznała założenia naprawy dwóch stoczni z Wybrzeża. Do Gdańska ma zastrzeżenia.
Stoczniowe programy naprawcze mają być przekazane Komisji Europejskiej (KE) do końca czerwca. Unijni eksperci gościli kilka dni temu w stoczniach z Gdyni i Gdańska. Przedstawiciele firm przedstawili im główne założenia planów.
— Poinformowaliśmy przedstawicieli Komisji Europejskiej o naszych planach. Ocenili, że program jest przygotowany bardzo profesjonalnie — mówi Andrzej Jaworski, prezes Stoczni Gdańskiej.
Żadnych informacji oficjalnie nie chce ujawnić.
Konkurencja i rentowność
Diabeł tkwi jednak w szczegółach. Według informacji „PB” przedstawiciele KE są sceptyczni wobec produkcyjnych zamierzeń gdańskiej firmy. Spółka, która obecnie buduje rocznie 2-3 statki, zamierza produkować ich nawet 12. Będą to kontenerowce. Cena jednego wynosi 50-60 mln USD.
Plany nie spodobały się niemieckim producentom, którzy budują podobne statki. KE obawia się więc, że zwiększenie produkcji w Gdańsku mogłoby wpłynąć na zwiększenie konkurencji na europejskim rynku. Tymczasem polskie stocznie otrzymały w ostatnich latach pomoc publiczną. Muszą więc uważać na wielkość produkcji, by uniknąć posądzeń o uprzywilejowaną pozycję.
Jest też druga strona medalu. Im mniej statków buduje stocznia, tym trudniej osiągnąć jej rentowność. Jeśli więc Gdańsk oddzieli się od swojego właściciela, czyli Stoczni Gdynia, ale będzie budować rocznie tylko kilka statków, będzie mieć problem z wyjściem na plus.
Czy gdańskiej stoczni uda się przekonać Brukselę? Wyjaśnienie tej sprawy jest bardzo istotne, bo Stocznia Gdańska stara się o inwestorów, dla których jej plany produkcyjne są bardzo istotne. Oferty za jej zakup złożyły konsorcjum Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP) wraz z Energą oraz Stocznia Gdańska Holding, spółka pracownicza. ARP i załoga rozmawiają jednak o aliansie, by wspólnie zainwestować w Gdańsk.
Kluczowe założenia
Kwoty oferowane za Stocznię Gdańską oscylują wokół 13-16 mln zł. Tymczasem Stocznia Gdynia wycenia ją na 80 mln zł. To, czy strony dojdą do porozumienia i za ile zostanie sprzedana kolebka Solidarności, wyjaśni się być może jeszcze w tym miesiącu. Sprzedaż Gdańska jest jednym z elementów programu naprawczego Gdyni, która także przedstawiła reprezentantom KE założenia swojego planu. Chodzi w nim głównie o wdrożenie programu inwestycyjnego. Mogą w tym pomóc inwestorzy, którzy są gotowi dokapitalizować firmę nawet 300 mln zł. Stocznia musi jednak zredukować prawie 500 mln zł zobowiązań, by pieniądze z dokapitalizowania trafiły na inwestycje, a nie do wierzycieli.