Miasto rozkwitło, przeżywa kulturalny renesans i przyciąga tłumy turystów.
Muzeum Guggenheima obchodziło niedawno jubileusz 10-lecia. Efektowna świątynia sztuki współczesnej odmieniła życie największego miasta Kraju Basków.
Pojawienie się Muzeum Guggenheima w pejzażu zaniedbanego miasta spowodowało ożywienie gospodarcze. Zaczęto nawet mówić o „efekcie Bilbao” albo o „efekcie Guggenheima”. Zjawisko stało się przedmiotem badań i analiz ekonomistów na niejednym światowym uniwersytecie. Bilans dziesięciolecia wypadł imponująco: działalność muzeum przyniosła ponad półtora miliarda euro dochodu. Do budżetu Kraju Basków wpłynęło dodatkowo prawie 260 mln euro podatków, co wystarcza na utrzymanie 4,5 tys. miejsc pracy rocznie.
Architektoniczna rzeźba
Przesadą byłoby twierdzić, że stało się to za sprawą współczesnych obrazów, rzeźb i instalacji. Decydującą rolę odegrał budynek muzeum zaprojektowany przez sławnego kalifornijskiego architekta Franka Gehry’ego. Srebrzysty gmach, odbijający się w lustrze wody, sam w sobie jest dziełem sztuki, niezwykłą awangardową rzeźbą. Kolos ze szkła, wapienia i tytanu jednym przypomina statek płynący rzeką Nervión, innym metaliczny kwiat rozkwitający w sercu miasta.
Skąd się w ogóle wziął? Z wyjątkowo szczęśliwego zbiegu okoliczności. 20 lat temu rząd autonomiczny Kraju Basków postanowił odnowić brudne i zniszczone przez przemysł ciężki miasto. Opracował program rewitalizacji. Wymyślono też, że nowego ducha tchnie w Bilbao placówka kulturalna z prawdziwego zdarzenia. W tym samym czasie Thomas Krens, dyrektor nowojorskiej Fundacji Solomona R. Guggenheima, szukał w Europie nowej siedziby dla stale rosnących zbiorów sztuki współczesnej.
Baskowie chcieli mieć w Bilbao obiekt tak znaczący dla wizerunku miasta, jak gmach Opery w Sydney czy wieża Eiffla albo Centrum Pompidou w Paryżu. Krens był jeszcze ambitniejszy, mierzył wyżej. Chciał triumfu architektonicznego na miarę katedry w Chartres.
Do prac nad odnowieniem Bilbao przystąpiło wielu wybitnych architektów, wśród nich światowe sławy: Norman Foster, który zaprojektował metro i Santiago Calatrava — jego dziełem jest międzynarodowe lotnisko i most dla pieszych nad Nerviónem. Jednak autorem najbardziej spektakularnego przedsięwzięcia okazał się Frank Gehry.
Gwarancja na sto lat
Obiekt powstał u schyłku ubiegłego stulecia, ale ma architekturę na miarę XXI wieku. Projektowany nie tylko przez Gehry’ego, lecz także przez komputery. Mistrz podobno w ogóle nie dotyka komputera, robią to za niego liczni współpracownicy. Używali sytemu CATIA, stosowanego w przemyśle lotniczym, m.in. do projektowania samolotów bojowych i pojazdów kosmicznych.
Gmach stanowi niezwykłe połączenie falujących powierzchni ze szkła, tytanu i wapienia. Większość budynku pokrywają cienkie na pół milimetra, lekko pofalowane płytki tytanowe. Nadają one budowli srebrnego, kosmicznego blasku. Plotka głosi, że przedsiębiorstwo budowlane wystawiło gwarancję: 33 tys. płytek tytanowych przetrwają w nienaruszonym stanie sto lat. Co będzie dalej, nie wiadomo.
Do budowy muzeum użyto też ogromnych ilości szkła, jest tu 1,5 tys. podwójnych szyb. Wapień sprowadzono z Grenady, z południa Hiszpanii. Gehry chciał, aby kamień harmonizował kolorystycznie ze stojącymi w niedalekim sąsiedztwie historycznymi budowlami uniwersytetu i klasztoru. Zadbał o każdy szczegół.
Motocykle i Armani
Wszystko kosztowało 10 mln dolarów. Wyłożył je rząd autonomii baskijskiej i prywatni sponsorzy. Fundacja Guggenheima nie uczestniczyła w kosztach budowy, taka była umowa. Jej wkładem są dzieła sztuki. Nie znaczy to, że podarowała Baskom część swojej kolekcji. Nic z tych rzeczy. Dzieła sztuki są wypożyczane. Zamiast kisić się w magazynach, wędrują z miejsca na miejsce.
Fundacja Guggenheima dysponuje fantastycznie bogatymi zbiorami prac uznanych artystów, takich jak: Cézanne, Chagall, Kandinsky, Picasso, Léger, Miró, Pollock i dziesiątki innych, głównie powojennych. Dzieła sukcesywnie pokazywane są w filiach fundacji.
W Bilbao w ciągu 10 lat urządzono ponad 90 wystaw, połowa opierała się na kolekcji Guggenheima. Były wśród nich wielkie retrospektywy, m.in. Warhola, Beuysa, Rauschenberga. Nowoczesne wnętrza gościły także obrazy Rubensa, sztukę Chin i Rosji — za każdym razem przyciągając co najmniej półmilionową widownię. Rekord popularności pobiła jednak wystawa motocykli. Efektowne jednoślady wszystkich możliwych marek obejrzało ponad 870 tys. widzów. Powodzeniem cieszyła się też ekspozycja Giorgia Armaniego z 400 kreacjami tego słynnego projektanta mody.
Ulubieńcy publiczności
Wystawy wciąż się zmieniają, a co można zobaczyć zawsze? „Węża” i „Materię czasu”, zespół instalacji amerykańskiego rzeźbiarza Richarda Serry’ego, umieszczony w wielkiej sali zwanej Rybą. Przed gmachem muzeum, od strony miasta, siedzi terrier Puppy, pies z kwiatów, dzieło Jeffa Koonsa, nieco kiczowaty ulubieniec turystów i mieszkańców Bilbao. Od strony rzeki stoi na chudych metalowych kończynach gigantyczna pajęczyca „Maman”, rzeźba francuskiej artystki Louis Bourgeois. Od niedawna przybył także sporych rozmiarów kolorowy bukiet z polichromowanej stali — „Tulipany” Koonsa.
Japonka Fujiko Nakaya eksperymentuje z parą wodną, co godzinę gmach muzeum i rzekę spowija tuman sztucznej mgły. Instalacja „Fog Sculpture”, szczególnie w pochmurny dzień, potrafi stworzyć prawdziwie londyński nastrój. Efektownie jest także nocą — w pięciu miejscach nad rzeką buchają w niebo fontanny ognia Ivesa Kleina, wysokie słupy żywych płomieni.
Muzeum jak katedra
Jesienią 1997 r. dyrekcja Muzeum Guggenheima ostrożnie zakładała, że w pierwszym roku istnienia odwiedzi to miejsce pół miliona osób. Rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania: zwiedzających było milion czterysta tysięcy. Teraz, po 10 latach, liczba ta przekroczyła 10 milionów, z czego 8 milionów przyjechało spoza Kraju Basków. Ponad połowę zwiedzających stanowią cudzoziemcy.
Pomysł z ogromnym prestiżowym muzeum okazał się strzałem w dziesiątkę. Inne hiszpańskie miasta natychmiast spróbowały tego samego. Awangardowe galerie powstały m.in. w Barcelonie, La Corunii, Walencji i w Pampelunie. Kiedy gigantyczne muzeum sztuki współczesnej zafundowało sobie niedawno, słynne ze swojej średniowiecznej katedry, kastylijskie miasto León (wielkości Wałbrzycha), odezwały się głosy krytyki. Jeden z hiszpańskich pisarzy z przekąsem stwierdził, że „tak jak kiedyś katedry, muzea stały się w dzisiejszych czasach reklamami swoich miast”.
Uściślijmy: próbują stać się reklamami swoich miast. Jednak bez takiego powodzenia jak w Bilbao. Efekt Guggen-heima zadziałał tylko raz.
Kolos w sercu miasta
Muzeum Guggenheima i należący do niego most La Salve zajmuje ponad 4 ha w centrum Bilbao na zakręcie rzeki Nervión, w dawnej dzielnicy portowej. Powierzchnia muzeum wynosi 24 tys. mkw. W najwyższym miejscu — atrium — budynek ma 55 m wysokości. Powierzchnia wystawiennicza to 11 tys. mkw. Na trzech poziomach mieści się 20 galerii. Z okazji jubileuszu 10-lecia, muzeum prezentuje wielką wystawę „Sztuka Stanów Zjednoczonych. 300 lat innowacji”, pokazywaną wcześniej w Pekinie, Szanghaju i w Moskwie. 200 prac 120 amerykańskich artystów będzie można oglądać do 27 kwietnia 2008.
Elżbieta Sawicka
