Zarząd giełdowego Stalproduktu uważa, że wezwanie na akcje ogłoszone przez Stanisława Kurnika było zgodne z prawem. Na dodatek miało niewiele zmienić w akcjonariacie, ponieważ nadal pakiet wiodący należy do Huty Sendzimira.
Zdaniem Piotra Janeczka, wiceprezesa Stalproduktu, byłego szefa Huty Sendzimira, to tylko „Puls Biznesu” wywołał wrzawę wokół sprawy wezwania ogłoszonego przez Stanisława Kurnika, pracownika spółki. W wyniku tej operacji nabył on za około 5,5 mln zł akcje, które dają mu 12 proc głosów na WZA. Pytany, czy giełdowa spółka lub firmy zależne poręczały kredyt na zakup akcji przez prywatnych inwestorów powiązanych z firmą Bogdana Celińskiego oraz Stanisława Kurnika, zasłonił się kodeksem spółek handlowych, którego — w jego ocenie — zarząd nie złamał. Te dwie osoby dysponują około 30 proc. głosów na walnym. Do tej pory nie wyjaśniono, skąd pochodziły środki na ich zakup.
— Nie doszło do konsolidacji akcjonariatu prywatnego, wobec tego pakiet wiodący nadal należy do Huty Sendzimira — twierdzi wiceprezes Janeczek.
Spółka, która jest producentem wysokoprzetworzonych wyrobów stalowych i dystrybutorem stali, rozpatruje dwa kierunki rozwoju na najbliższe lata. Pierwszy — to rozwijanie produkcji w segmencie blach transformatorowych, co będzie uzależnione głównie od przekształceń holdingu Polskie Huty Stali.
— Drugi element to obserwacja pojawiających się okazji poza rynkiem polskim w podstawowym segmencie działania spółki — tłumaczy enigmatycznie Piotr Janeczek.
Wyniki spółki nie są złe. Po trzech kwartałach przychody ze sprzedaży wynosiły 374,2 mln zł, a zysk netto 6 mln zł (w analogicznym okresie 2001 r. wyniósł 96 tys. zł).
— Wyniki finansowe Stalproduktu za 2003 rok powinny być lepsze od tegorocznych, jeśli wzrost gospodarczy wyniesie 3,5 proc. PKB, tak jak prognozuje rząd — uważa Piotr Janeczek.