Steve Jobs na dużym ekranie

Łukasz OstruszkaŁukasz Ostruszka
opublikowano: 2015-10-08 22:00

Do kin wchodzi kolejny film o prezesie Apple’a. Wdowa i przyjaciele protestują, a główny aktor jest faworytem do Oscara

Steve Jobs dał światu komputery Mac, odtwarzacz muzyki iPod, ale przede wszystkim smartfon iPhone. Jest bohaterem kilkudziesięciu filmów i książek, a jeden z nich właśnie wchodzi do kin i rozpala do czerwoności jego rodzinę, przyjaciół i fanów. Współzałożyciel i prezes koncernu Apple zmarł w październiku 2011 r. W piątek w wybranych kinach za oceanem debiutuje film pt. „Steve Jobs”. Szeroką dystrybucję zaplanowano na 23 października, a w polskich kinach film pojawi się w połowie listopada.

KASY NIE ROZBIJE:
KASY NIE ROZBIJE:
Apple zarabia miliardy dolarów na sprzedaży produktów, które są biznesową spuścizną Steve’a Jobsa. Film nie będzie tak kasowy, choć swoje zarobi — produkcja pochłonęła około 30 mln USD, a według szacunków za oceanem sprzedaż biletów przyniesie 92 mln USD.
ARC

Po raz pierwszy pokazano go podczas festiwalu Telluride miesiąc temu. Niewiele jest produkcji filmowych, które jeszcze przed dystrybucją w kinach wzbudzają tyle kontrowersji i zamieszania. „Sprzymierzeńcy Steve’a Jobsa, prowadzeni przez wdowę Laurene Powell Jobs, mówią, że ten film oraz inne ostatnie obrazy umniejszają jego osiągnięcia i przedstawiają go jako kogoś okrutnego i nieludzkiego” — napisał „The Wall Street Journal”.

W samym zwiastunie Jobs jest przedstawiany jako człowiek bezkompromisowy, charyzmatyczny, porywający tłumy, ale jednocześnie osoba trudna dla otoczenia i despotyczna. Jego styl zarządzania jest zresztą dyskutowany od wielu lat i budzi skrajne emocje. Twórcy bronią się informacją, że wielokrotnie proponowali wdowie udział w produkcji filmu, ale odmówiła. Laurene Jobs nie przepada za biografią męża autorstwa Waltera Isaacsona, na której podstawie powstał scenariusz. Autor wcześniej napisał dwie bestsellerowe książki: o Benjaminie Franklinie i Albercie Einsteinie. Autor bazował na kilkudziesięciu wywiadach z Jobsem i wielu rozmowach z jego znajomymi i współpracownikami.

W główną rolę wcielił się Michael Fassbender, obok którego na planie pojawili się m.in. Kate Winslet, Seth Rogen i Jeff Daniels. Za przygotowanie filmu zabrały się gwiazdy najwyższego formatu — obraz wyreżyserował Danny Boyle, ma w dorobku obsypanego nagrodami obraz „Slumdog. Milioner z ulicy”, a scenariusz napisał Aaron Sorkin, znany hollywoodzki scenarzysta, który ma w portfolio takie filmy, jak „Moneyball” i „The Social Network”. Ten ostatni opowiadał historię życia Marka Zuckerberga, założyciela Facebooka, i też wzbudził niemałe kontrowersje. Fani marki Apple i media dyskutują zresztą nie tylko o samej treści filmu, ale także o jego obsadzie. Kontrowersje wzbudziło zaangażowanie Fassbendera — w połowie Irlandczyka, w połowie Niemca, a Steve Jobs był przecież z pochodzenia Syryjczykiem. Michael Fassbender nie był pierwszym hollywoodzkim wyborem do zagrania roli Steve’a Jobsa. Nie był nawet drugim. Pierwszą opcją był Leonardo DiCaprio, drugą Christian Bale. Później wymieniani byli Tom Cruise, James Franco i Matthew McConaughey, czyli śmietanka najlepiej opłacanych aktorów. Jobsa zagrał w końcu Fassbender, dobry aktor, który nie ma statusu gwiazdy. Rola prezesa Apple’a może jednak dać mu statuetkę Oscara, bo w kilku zestawieniach pojawia się wśród głównych faworytów do nagrody. © Ⓟ

KASY NIE ROZBIJE: Apple zarabia miliardy dolarów na sprzedaży produktów, które są biznesową spuścizną Steve’a Jobsa. Film nie będzie tak kasowy, choć swoje zarobi — produkcja pochłonęła około 30 mln USD, a według szacunków za oceanem sprzedaż biletów przyniesie 92 mln USD. [FOT. ARC]