Stocznie rywalizują o nowe kontrakty
Gdynia jest zdecydowanie największa, ale nadal przegrywa ze Szczecinem
W przyszłym roku Stocznia Gdańsk chce nie tylko wznowić normalną pracę, ale myśli też o pierwszych zyskach.
Stocznia Gdynia po przejęciu Stoczni Gdańsk jest obecnie największą firmą tej branży w Polsce. Jednak najwyższy przychód ze sprzedaży zanotowała w 1998 roku Stocznia Szczecin. Sprzedała bowiem 19 statków za 2,1 mld zł (600 mln USD), czyli o 175 mln zł (50 mln USD) więcej niż w ubiegłym roku. Dla porównania — w Gdyni przekazano armatorom 11 statków za 1,4 mld zł (400 mln USD).
W Szczecinie sprzedaż wzrosła, ponieważ budowano tam jednostki bardziej opłacalne od tradycyjnych — chemikaliowce i siarkowce. Dzięki wysokim przychodom stocznia w Szczecinie mogła w 1998 roku zainwestować około 140 mln zł (40 mln USD). Z tych pieniędzy sfinansowano budowę ekologicznych komór malarskich oraz skomputeryzowano firmę.
W przyszłym roku w Szczecinie zarezerwowano środki na dalszą modernizację firmy, ale nie wiadomo — ile. Wiadomo natomiast, że kolejne inwestycje związane będą z planowanym rozszerzaniem rynków zbytu. Statki ze Szczecina kupują już armatorzy australijscy i nowozelandzcy, ale stocznia chce zwiększyć sprzedaż w tych rejonach. Ma zapewnione zamówienia na pięć lat. Obecnie realizuje 36 kontraktów o łącznej wartości około 1 mld USD (3,5 mld zł). W przyszłym roku z trzech pochylni zwodowanych zostanie kolejnych 19 statków.
W przyszłym roku Stocznia Szczecin skoncentruje się także na rozbudowie holdingu 20 spółek.
— Planujemy osiągnięcie stanu, w którym przychody ze spółek zrównoważą się z przychodami z działalności stoczniowej. Taka strategia uniezależnia nas od ewentualnej dekoniunktury na rynku — mówi Wojciech Sobecki, rzecznik prasowy stoczni.
W połowie przyszłego roku zakończy się też budowa terminalu paliwowego, kosztem kilkudziesięciu milionów dolarów, w jednej ze spółek holdingu — świnoujskim Porcie Petrol.
Gdynia nie ustąpi pola
— Realizowane w naszej stoczni inwestycje mają na celu zwiększenie udziału na rynku budowy statków. Różni nas to od innych stoczni, które koncentrują się raczej na przejmowaniu swoich dostawców — tłumaczy Andrzej Buczkowski, wiceprezes Stoczni Gdynia.
W zgodzie z tą strategią wykupiona została Stocznia Gdańsk, jak również 10 proc. udziałów gdańskiego Mostostalu.
— W przyszłości planujemy dalsze zwiększenie udziałów w tej spółce — mówi Andrzej Buczkowski.
Utrzymanie w gdyńskiej stoczni produkcji na obecnym poziomie będzie trudne również ze względu na konieczność zapewnienia pracy dla załogi Stoczni Gdańsk, której zagwarantowano to w umowie sprzedaży. Już przekazano do Gdańska pierwszy kontrakt na budowę kontenerowca, którego realizacja rozpocznie się w styczniu. Gdańsk poszukuje też armatorów na własną rękę — w przyszłym roku wyposaży kadłub statku dla Estończyków.
— Kiedy stocznia znajdowała się stanie upadłości, trudno nam było znaleźć inwestorów. Syndyk i wierzyciele stoczni nastawiali jej działalność głównie na przetrwanie — przyznaje Bogdan Oleszek, dyrektor organizacyjny Stoczni Gdańsk.
Ubiegły rok Stocznia Gdańsk jakoś przetrwała i utrzymała zatrudnienie na poziomie 2,5 tys. osób. Udało się to osiągnąć m.in. dzięki zdobywaniu zamówień w sektorze pozastoczniowym — m.in. budowie masztów telekomunikacyjnych dla Centertela, choć zwodowano także trzy statki dla niemieckiego Schoellera. Trudno jednak mówić o zyskach z tej działalności, ponieważ wypracowany dochód trafiał głównie do wierzycieli. W przyszłym roku spłata wierzytelności zostanie ograniczona do niezbędnego minimum.
Załoga dostała pieniędze
Stocznia Gdańsk nie zalegała nigdy z wypłatami dla swoich pracowników, a w planach na przyszłość ma nawet podwojenie zatrudnienia. Już w przyszłym roku zacznie koncentrować produkcję na dwukrotnie mniejszej powierzchni. Obecnie statki składane są na obszarze 150 ha.
Centralizacja produkcji, rozpoczęcie budowy nowoczesnych komór malarskich i suchego doku, to inwestycje przewidziane na przyszły rok. Ich realizacja pochłonie około 73,5 mln zł (21 mln dolarów) w ciągu dwóch lat. Finansowanie inwestycji w Gdańsku spocznie na barkach nowego właściciela stoczni — Stoczni Gdynia. Od 10 grudnia oficjalna nazwa stoczni brzmi Stocznia Gdańsk Grupa Stoczni Gdynia.
WYGRAĆ, ILE SIĘ DA: Janusz Szlanta, prezes Stoczni Gdynia, koncentruje się na zwiększaniu udziału swojej firmy na rynku stoczniowym. fot. Grzegorz Kawecki
NA DWÓCH NOGACH: Krzysztof Piotrowski, prezes Stoczni Szczecin, zamierza w przyszłości rozbudować holding 20 spółek stoczni. fot. ARC