Na Zachodzie domki dla lalek to masowe hobby dorosłych. Mają swoje festiwale, własny rynek usług i produktów oraz niemałe ceny. W listopadzie 2013 r. w Wielkiej Brytanii sprzedano na aukcji 150-letni wiktoriański domek za równowartość 238 tys. zł (42 tys. funtów). W Polsce hasło jest albo niezrozumiałe („chodzi o domki dla Barbie?”), albo traktowane z pobłażliwością jak hobby grupki szaleńców.
Wszystko się zmienia, gdy Aneta Popiel-Machnicka pokazuje kolekcję własnoręcznie wyremontowanych domków. Wtedy niezainteresowani „niszowym hobby” nie mogą od nich oderwać wzroku, a zapomniane przez Boga i ludzi regionalne muzea, w których swoją kolekcję pokazuje, ściągają niewidziane dotąd tłumy.
— Obok miniatur nie można przejść obojętnie. Wszystko jedno, czy to domki dla lalek, makiety kolejowe, czy architektoniczne — ludzie zwykle się przy nich zatrzymują i patrzą — mówi Aneta Popiel-Machnicka, dawniej przedstawiana tylko jako reżyserka filmów dokumentalnych, a dziś częściej jako twórczyni pierwszego w Europie Muzeum Domków dla Lalek, które 1 czerwca wystartuje w stołecznym Pałacu Kultury i Nauki.
Od jednego do stu
Pierwszy domek pojawił się w jej życiu 10 lat temu z potrzeby sprawienia córce ciekawej zabawki. Gotowe były za drogie i mało oryginalne, więc zaczęła szukać w internecie kogoś, kto chce się pozbyć zalegającej na strychu zaniedbanej pamiątki rodzinnej. Tak znalazła w Niemczech Domek Róży. Kupiła go za niewielką kwotę i zaczęła remontować.
Domkiem jednak bardziej interesował się syn niż córka, zaś mama „wsiąkła” w domkowy świat tak bardzo, że dziś jest posiadaczką kolekcji liczącej ponad sto własnoręcznie wyremontowanych miniaturowych światów. W powiększaniu zbiorów pomagają znajomi, wyczuleni na to niezwykłe hobby.
Zawiadamiają ją, że gdzieś na pchlim targu lub śmietniku widzieli stary domek, albo kupują kolejny okaz w jej imieniu. Najczęściej jednak wynajduje zniszczone domki na aukcjach internetowych. Kilka kupiła na aukcjach zagranicznych, m.in. jeden z ulubionych — Domek Miss Hope.
— Kilka dni po aukcji w Londynie, na której go kupiłam, napisała do mnie jego poprzednia właścicielka, wnuczka Zygmunta Pietrasiewicza — osiadłego w Wielkiej Brytanii polskiego lotnika z legendarnego Dywizjonu 304. Okazało się, że domek to jego dzieło. Zainteresowało ją, że rodzinną pamiątkę kupiła Polka. Wciąż utrzymujemy serdeczny kontakt — opowiada Aneta Popiel-Machnicka.
Jej kolekcja ma być jądrem otwieranego w czerwcu muzeum, choć pomysłodawczyni liczy, że będzie to jedynie jego początek. Jest szansa, bo gdy zaczynała zbierać domki, prawie nikt w Polsce nimi się nie interesował, a dziś jej wystawy przyciągają tłumy dorosłych i dzieci, nie brakuje też blogów poświęconych temu hobby i sklepów internetowych pośredniczących w sprowadzaniu z Zachodu akcesoriów do wyposażania miniaturowych światów.
Liczy się pomysł
Czym domki kuszą dorosłych — w Polsce najczęściej kobiety, a na Zachodzie mężczyzn? Zdaniem Anety Popiel-Machnickiej to znakomity poligon doświadczalny, idealny dla tych, których roznosi potrzeba wykonania czegoś samemu lub nieustannego zmieniania scenerii.
— Jeśli ktoś ma inklinacje twórcze i chciałby w kółko coś wokół siebie zmieniać, a rodzina już na to krzywo patrzy, bo ileż razy można przemalowywać pokój w ciągu roku — to taki domek jest idealny do „wyżycia się” — argumentuje kolekcjonerka.
Gotowe kolekcjonerskie domki dla lalek ma w ofercie kilka sklepów internetowych (Domkowa4.pl, SmallDreams.pl), sprowadzających je głównie z Wielkiej Brytanii i Niemiec. Nie są tanie: najtańszy nowy domek w sklepie SmallDreams kosztuje 930 zł, Domkowa4, chcąc zbliżyć ceny do możliwości przeciętnego polskiego klienta, najtaniej oferuje drewniane skrzynki do samodzielnej zamiany w domek (67-167 zł). Z uwagi na niewielką podaż również gotowe wyposażenie domków (skala 1:12) można zdobyć wyłącznie z zagranicznych źródeł. Miniaturowy komplet złożony ze stołu i czterech krzeseł kosztuje 110 zł.
Znacznie taniej wychodzi samodzielny remont domku i produkcja wyposażenia, choć i tu rozstrzał cenowy jest duży. Restauracja zabytkowego domku kosztuje sporo — tylko za 1 mkw. starej tapety płaci się 50-100 euro. Jeśli jednak ktoś chce po prostu odświeżyć zabawkę dla dziecka, mebelki i wyposażenie zrobi niewielkim kosztem dzięki własnej pomysłowości.
Garnuszki można wykonać np. z bistru po lekarstwach, dywany z serwetek, wazoniki lub inne naczynia — z fiolek szklanych, wieszaki do szaf — ze spinaczy biurowych, kredki dla zamieszkujących domek lalek — z wykałaczek.
Do ich zamiany w wyposażenie wystarczą ostre nożyki, farby, kleje, modelina. Można wypróbować najróżniejsze techniki: od malarstwa przez szydełkowanie, majsterkowanie, papier mache po dekupaż. I to bez frustracji, bo jeśli coś się nie uda, nie ma tragedii. W końcu to „tylko” domek dla lalek.
Czas uwięziony
Ale kolekcja Anety Popiel-Machnickiej nie służy tylko do zabawy w architektów i dekoratorów dla dorosłych dziewczynek i chłopców. Niesie ogromną wartość edukacyjną, bowiem to w przeważającej większości miniaturowe muzea życia codziennego minionych dekad. Weźmy taki edwardiański salon ślubny — niewielki drewniany domek na planie trapezu, odremontowany i wyposażony przez kolekcjonerkę.
Wystarczy spojrzeć, by znaleźć się w otoczeniu sukien ślubnych, regałów, gorsetów, biżuterii czy rękawiczek z epoki i poczuć się jak bogatsze rówieśniczki naszych prababć lub praprababć, szykujące się do ślubu 116 lat temu.
Osobny temat otwierają tzw. zabawki sakralne, robione masowo m.in. w dawnej Italii i Niemczech, by przygotowywać dzieci z dobrych domów do wyznaczonej im przyszłej roli społecznej. Cela zakonnicy czy kaplica z miniaturową siostrą w trumnie i trydenckim ołtarzem wzbudza nie tylko ciekawość i zdumienie, ale również inspiruje do ciekawych dyskusji i lekcji historii.
Miniatury zmieniają świat
A tym właśnie między innymi będzie się zajmowało muzeum otwierane przez Fundację Belle Epoque Anety Popiel-Machnickiej. Za statutowym hasłem „propagowania wiedzy i świadomości społeczeństwa odnośnie do roli zabawek i zabawy w historii cywilizacji” stoi wiele fascynujących pomysłów na działania wspierające więzi międzyludzkie przez rodzinną twórczość.
Wyobraźmy sobie konkurs na najpiękniejszy domek dla lalek wykonany przez podopiecznych domów spokojnej starości dla dzieci z domów dziecka. Starsi ludzie, nie czujący się już potrzebni, mogą wreszcie wykonać ciekawą pracę, wykorzystując zanikające dziś zdolności dziergania, szydełkowania czy majsterkowania, na rzecz dzieci, którym prawdopodobnie jeszcze nikt własnoręcznie nie zrobił zabawki. Mogliby wystartować w prawdziwym konkursie, a potem wyjść z odosobnienia i ruszyć po odbiór nagrody lub przekazać dzieciom prezent.
Albo cykl warsztatów dla rodzin, w których mamy i tatusiowie razem z dziećmi wspólnie wykonują czy remontują domek dla lalki, remizę dla strażaka lub komisariat dla policjanta.
Lekcja dla szkół o życiu w dawnych epokach to z kolei spora szansa na oderwanie dzieci od ekranów smartfonów i zainteresowanie ich widokiem realnych światów, o których mowa w szkolnych podręcznikach.
Seria otwartych seminariów o stylach w architekturze, o ekologii w mieszkaniach, o historii udogodnień w gospodarstwach domowych i o tym, jak wynalazek pralki odmienił ludzkie życie.
Kolejna wystawa o „domkach, które nigdy nie powstały”, pokazująca stworzone na jej potrzeby miniatury obrazujące życie w dawnej Polsce... Wszystko to już nie marzenia, lecz projekty, których Aneta Popiel-Machnicka ma pełną głowę.
— Po kilku latach jeżdżenia po całej Polsce z wystawami przyszło mi do głowy, że potrzebne jest stałe miejsce, gdzie ludzie będą mogli się zainspirować miniaturami. W tym celu założyłam Fundację Belle Epoque, której statutowym celem jest otwarcie i prowadzenie Muzeum Domków dla Lalek. Dziś mamy już wspaniałe pomieszczenie na tyłach Sali Kongresowej PKiN i szansę na stanie się atrakcją turystyczną Warszawy — mówi Aneta Popiel-Machnicka.
Mają również czynsz do zapłacenia, co nie jest łatwe dla pozbawionego publicznych dotacji muzeum prywatnego. Fundacja nie może być kredytobiorcą w banku, wsparcia od instytucji publicznych też zwykle nie dostaje, liczyć więc może wyłącznie na hojność pojedynczych ofiarodawców lub większego mecenasa, którego ma nadzieję znaleźć jeszcze przed otwarciem muzeum.
Koszt przystosowania zaplecza VIP Sali Kongresowej na potrzeby placówki to 300 tys. zł. — Mówiąc najłagodniej, polskie prawo nie sprzyja powstawaniu prywatnych muzeów — twierdzi Aneta Popiel-Machnicka. Zamiast jednak narzekać, poświęca wolny czas na rozmowy z potencjalnymi partnerami finansowymi i merytorycznymi.
— Zbyt wiele już zostało zrobione, żeby teraz się poddać — przekonuje. Jest pewna, że będzie jej znacznie łatwiej, gdy muzeum już rozpocznie działalność i potencjalni partnerzy zobaczą niezwykłe domki z gotowej od dawna kolekcji.
— Chciałabym odczarować stereotypowe w Polsce myślenie o domkach dla lalek i zachęcić ludzi do podjęcia próby stworzenia czegoś własnymi rękami. Mam wrażenie, że przeważająca większość z nas nie docenia radości, jaką daje samodzielne wykonywanie nowych rzeczy. A to bardzo wzmacnia wiarę we własne możliwości, uspokaja myśli i wycisza — sumuje Aneta Popiel-Machnicka. Prawda, że przydatne każdemu? Do tego dostępne na wyciągnięcie ręki. &
Muzeum Domków dla Lalek
Jedyna taka placówka w Europie zostanie otwarta 1 czerwca tego roku w PKiN w Warszawie. Będzie czynna codziennie, także wieczorami. Wstęp będzie kosztował około 20 zł, a bilety ulgowe przewidziano nie tylko dla dzieci, ale również dla dorosłych, którzy w kasie zadeklarują, że „czują się dziećmi”. Będzie także sklepik z pamiątkami „domkowymi”, kolorowankami dla dorosłych, książkami, pocztówkami i produkowanymi dla muzeum domkami do samodzielnego złożenia. Fundacja liczy na wolontariuszy i to nie tylko młodych, np. studentów etnografii czy architektury, ale przede wszystkim na seniorów, którzy byliby najwdzięczniejszymi oprowadzaczami po miniaturowych świadectwach minionych czasów. Na stronie Fundacji Belle Epoque trwa zbiórka pieniędzy na pokrycie kosztów uruchomienia muzeum.