Strategia, prezesie Widerszpil

Anonimowy Inwestor
opublikowano: 2002-08-05 00:00

Mogę sobie na koncie zapisać kolejną pomyłkę. W poprzednim felietonie zapowiadałem, że jeżeli kursy spółek będą dalej spadać, to sprzedam wszystkie papiery i przeniosę ocalałe pieniądze na rynek instrumentów pochodnych. Byłem niemal w 100 proc. przekonany, że po fali afer związanych z twórczą księgowością inwestorzy tak szybko nie nabiorą ochoty na zakup akcji. Oczywiście myliłem się.

Poniedziałkowa sesja rozpoczęła się jeszcze zgodnie z moimi prognozami, tj. od spadku WIG 20, i to bardzo dynamicznego. To wzbudziło moją czujność. Pomyślałem, że tak duży spadek na samym początku notowań wywołał nawis podaży z poprzedniej sesji i rynek szybko odrobi stratę. I rzeczywiści odrobił, tyle że nie tak szybko — zajęło to graczom cały dzień. Niemniej jednak zapoczątkowane około południa mozolne wyjście z dołka dało mi sporo do myślenia. Wynikiem przemyśleń było przełożenie na później sprzedaży akcji TP SA i Optimusa. Wtorkowe otwarcie wypadło na sporo wyższym poziomie niż zamknięcie dnia poprzedniego. Tym razem scenariusz uległ odwróceniu dokładnie o 180 stopni — po dobrym otwarciu i szybkim wzroście do 1080 punktów, dalsza część sesji należała już do niedźwiedzi. W efekcie, sesja skończyła się na mniej więcej tym samym poziomie co w poniedziałek.

Wyglądało mi to tak, jakby inwestorzy chcieli, a nie mogli. Bali się kupować, czy co? Ja sam już zgłupiałem do reszty i na wszelki wypadek postanowiłem nie wykonywać żadnych ruchów. Czekałem na dalszy rozwój wypadków. Ale muszę się przyznać, że po wtorkowej sesji korciło mnie, żeby zająć krótką pozycję na kontraktach terminowych. Jednak ta huśtawka nastrojów, jaką obserwowałem w poniedziałek i wtorek skutecznie ostudziła moje zapędy. I całe szczęście! Ale bym palnął gafę, gdybym zdecydował się sprzedać kontrakt na początku sesji środowej. A zaczęła się ona całkiem zachęcająco, czyli od spadku. Jednak podaż została błyskawicznie zaspokojona i wykres WIG 20 dynamicznie piął się przez cały dzień do góry.

W czwartek wzrost już nie był tak imponujący, niemniej jednak gdybym zajął krótką pozycję na futuresach, mógłbym sobie pluć w brodę. W ciągu dwóch dni indeks zyskał w sumie 25 punktów. Boję się nawet myśleć, ile miałbym „w plecy”, gdybym przeniósł środki z rynku kasowego na terminowy, zajmując krótką pozycję na wrześniowym kontrakcie. Ta czysto papierowa strata uświadomiła mi, że jestem jeszcze zbyt mało doświadczonym graczem, żeby ryzykować grę na kontraktach. Zdecydowałem więc, że będę grał raczej okazjonalnie i to tylko pod warunkiem, że będę miał absolutną pewność co do przyszłego krótkoterminowego trendu na giełdzie. Dlatego będę pilniej niż zazwyczaj obserwował indeksy zachodnioeuropejskie, a zwłaszcza doniesienia z Wall Street, od których w bardzo dużym stopniu zależy koniunktura w Warszawie.

Na razie nie sprawdzają się czarne prognozy zachodnich domów maklerskich, dotyczące jednej z moich spółek — TP SA. Wbrew niepokojącym zapowiedziom Schroder Salomon Smith Barney i UBS Warburg, kurs TP SA wcale nie myśli zachowywać się tak, jak sugerowały to raporty. Zamiast kierować się bowiem w stronę 10 zł, notowania telekomu podążają do granicy 12 zł. Myślę, że gdyby nie spadkowa sesja piątkowa, to TP SA pewnie przebiłaby ten opór. Gorzej sprawa ma się z Optimusem. Przeciąga się termin ogłoszenia strategii dla spółki. Coraz mniej mi się to podoba. Innym graczom chyba też, bo kurs spadał przez cały ubiegły tydzień. Zaufałem w czerwcu prezesowi Widerszpilowi, ale kredyt, jakiego mu udzieliłem, powoli topnieje.