W kwietniu 2018 r. podczas protestu niepełnosprawnych w Sejmie premier Mateusz Morawiecki zapowiedział wprowadzenie tzw. „daniny solidarnościowej”, polegającej na niewielkim obciążeniu najlepiej zarabiających Polaków. 13 lipca 2018 r. jego słowo stało się ciałem — opublikowany został projekt, który przewiduje powstanie funduszu na rzecz pomocy niepełnosprawnym, zasilanego 4-proc. podatkiem od nadwyżki powyżej 1 mln zł dochodu rocznie, czyli od ponad 83 tys. zł miesięcznie. Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej (MRPiPS) szacuje, że nowa danina obejmie ok. 21 tys. osób a roczne wpływy wyniosą 1,15 mld zł.

Kumulacja obciążeń
Solidarnościowy Fundusz Wsparcia Osób Niepełnosprawnych będzie prowadzony i administrowany przez MRPiPS, które formalnie jest „wiodącym resortem” w sprawie projektu. W uzasadnieniu czytamy, że „konieczność wprowadzenia projektowanej regulacji wynika z potrzeby zapewnienia dodatkowego wsparcia społecznego i zawodowego osób niepełnosprawnych. Osoby te wymagają szerszego wsparcia, by móc korzystać na zasadzie równości z innymi z dostępu do środowiska fizycznego, środków transportu, informacji i komunikacji, urządzeń i technologii oraz różnego rodzaju usług”. Projekt mówi, że danina będzie obejmować nadwyżkę od sumy wszystkich dochodów osób fizycznych, niezależnie od źródła, a więc z pracy etatowej, działalności gospodarczej, dochodów kapitałowych (np. z giełdy).
— Będzie dodatkowym podatkiem, obciążającym dochód już wcześniej opodatkowany, np. według skali 18-proc. lub 32-proc. czy 19-proc. linowym PIT od działalności gospodarczej albo podatkiem od zysków kapitałowych — wyjaśnia Renata Dłuska, doradca podatkowy, partner w kancelarii doradztwa podatkowego MDDP.
Jej zdaniem, nowy podatek uderzy w zarabiających na giełdzie, ale głównie w mały i średni biznes, prowadzony np. w formie spółek komandytowo-akcyjnych.
— Przykładowo, od rocznego dochodu wysokości 2 mln zł, już opodatkowanego, trzeba byłoby dopłacić 40 tys. zł „daniny solidarnościowej”. Dla wielu to będzie naprawdę bolesne obciążenie, które może doprowadzić do poważnych problemów — mówi Renata Dłuska. Ucierpi gospodarka.
— Tego podatku nie będzie jak uniknąć w kraju. Nie można wykluczyć, że niektórzy zdecydują się przenieść biznes poza Polskę, co byłoby niekorzystne dla gospodarki — dodaje ekspertka podatkowa.
Ciemne chmury
Zbigniew Jakubas, właściciel Multico, inwestor giełdowy, ostrzega, że nowy podatek może okazać się hamulcem gospodarki.
— Nowa danina objęłaby także zbywających papiery wartościowe. Obecnie giełda i tak już mocno kuleje, więc ten podatek nie będzie jej służył. Dojdzie do zwiększenia obciążeń dla kolejnych grup podatników. Danina wydaje się nie być dużym obciążeniem, ale może być istotnym hamulcem dla biznesu. Obawiam się, że może doprowadzić do rozwoju szarej strefy, a nawet ucieczki inwestorów do krajów o niższym opodatkowaniu — mówi Zbigniew Jakubas.
Podkreśla, że motorem rozwoju gospodarczego są niskie podatki.
— Przykładem takiego sukcesu gospodarczego przy niskich podatkach jest Irlandia. Podatki obniżają Czesi, Węgrzy czy Rosjanie. A Polska — podnosi. Wzrost fiskalizmu zazwyczaj zniechęca do cięższej pracy czy zwiększania wydajności oraz negatywnie wpływa na inwestycje — dodaje Zbigniew Jakubas.
Postuluje, aby rząd rozważył obniżenie daniny do 2 proc. Zbigniew Niemczycki, przedsiębiorca, nie ma wątpliwości, że danina to podatek.
— Najbardziej uderzy w najlepiej zarabiających menedżerów. Może doprowadzić do negatywnych skutków dla polskiej gospodarki, włącznie z wyjściem z inwestycjami do innych krajów. Jestem za tym, aby dzielić się z potrzebującymi, ale takie wsparcie powinno być finansowane z podatków zasilających budżet państwa, a nie z dodatkowych „danin”. Powstaje pytanie, jak bardzo władza będzie dokręcać fiskalną śrubę i przy jakim poziomie obciążeń dojdzie do przekroczenia granic wytrzymałości podatników, przede wszystkim inwestorów. Ta granica jest blisko — mówi Zbigniew Niemczycki.
Jego zdaniem, rząd powinien iść w przeciwnym kierunku.
— Dla dobra gospodarki i społeczeństwa podatki trzeba obniżać. Po obniżeniu podatku CIT z 27 do 19 proc. w 2004 r. szara strefa wyraźnie zmalała, a dochody budżetu państwa wzrosły skokowo — przypomina Zbigniew Niemczycki.
Wojciech Kostrzewa, prezes Grupy ITI, także nie ma wątpliwości, że rząd wprowadza kolejny podatek.
— Tym samym łamie wielokrotnie składaną deklarację niepodwyższania podatków. Nowy podatek uderzy przede wszystkim w wyższą kadrę kierowniczą oraz w średnich przedsiębiorców. Myślę, że może również przełożyć się na mniejsza liczbę tworzonych miejsc pracy — uważa Wojciech Kostrzewa.
Przewiduje burzliwe reakcje.
— Podatek spowoduje i przyspieszy przenoszenie udziałów i akcji z rąk osób prywatnych do struktur korporacyjnych. Część większych portfeli będzie przenoszona do struktur zagranicznych w stabilnych jurysdykcjach, wzmacniając trend obserwowany od 2015 r. Dla giełdy będzie to kolejny zły sygnał, gdyż podniesie koszty większości spółek giełdowych, a aktywnych i dużych inwestorów będzie zachęcał do szukania alternatywnych rynków. Prawdopodobnie więc wpływy z nowego podatku będą wielokrotnie niższe niż zakładane — mówi Wojciech Kostrzewa.
Do funduszu przekazywana będzie też część składki płaconej przez przedsiębiorców na Fundusz Pracy (0,15 proc. podstawy jej wymiaru — ok. 640 mln zł).
OKIEM EKSPERTA
Oszczędności dostają po głowie
JAKUB BOROWSKI, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska
Jeżeli 4-procentowa nadwyżka z rocznych zarobków przekraczających 1 mln zł ma przynieść ok. 1 mld zł wpływów do budżetu, to łączny przychód wszystkich osób z tej grupy musiałby wynieść 25 mld zł. Skoro mamy ich 21 tys., nadwyżka ponad 1 mln zł dla każdej z nich wynosi przeciętnie 1,2 mln zł. Innymi słowy — każda z najbogatszych osób musiałaby zarobić przeciętnie ponad 2 mln zł. Na pierwszy rzut oka takie szacunki wydają się realistyczne. Pytanie tylko, ile z tych osób poszuka rozwiązań pozwalających zapłacić im mniejszy podatek, czyli starać się ten dochód opodatkowywać gdzie indziej. Biorąc pod uwagę stosunkowo nieduży poziom opodatkowania, prawdopodobieństwo, że to będzie duża grupa, jest niewielkie. Założenia co do wpływów wydają się więc realne, ale ważne jest też pytanie o efekty podatku. Mamy tu dwie strony medalu.
Społeczne konsekwencje będą pozytywne, gorzej z makroekonomicznymi — uszczupli to oszczędności krajowe, bo opodatkowujemy osoby o bardzo wysokiej skłonności do oszczędzania. A z oszczędnościami mamy problem — uszczupliliśmy je znacząco w wyniku programu 500+ i obniżenia wieku emerytalnego. Danina solidarnościowa to kolejna inicjatywa, która zmniejsza oszczędności krajowe, a tym samym prawdopodobieństwo, że uda nam się osiągnąć wysoką stopę inwestycji. Ta natomiast jest gwarantem szybkiego i stabilnego wzrostu, który pozwala doganiać kraje rozwinięte.