Ekonomiści malują laurkę Markowi Belce, kandydatowi
na szefa NBP. Cieszy się nawet Londyn
Platforma postawiła się ludowcom. Dlatego niespodziewanie to Lewica będzie obsadzać fotel szefa banku.
Platforma Obywatelska (PO) dmucha na zimne — jeszcze przed wyborami chce wypełnić wakat prezesa Narodowego Banku Polskiego (NBP), który powstał po śmierci Sławomira Skrzypka pod Smoleńskiem. Bronisław Komorowski, pełniący obowiązki prezydenta, zdecydował, że kandydatem na to stanowisko będzie były premier Marek Belka. Forsowanie nominacji przez Sejm idzie jednak Platformie jak po grudzie.
Człowiek światowy
Marek Belka został wyciągnięty przez Bronisława Komorowskiego jak królik z kapelusza. Poparcia PO nie zdobył żaden z dotychczasowych medialnych pewniaków. W ostatnich tygodniach wskazywano m.in. na Jerzego Pruskiego, Jana Krzysztofa Bieleckiego, Mateusza Morawieckiego, Marię Pasło-Wiśniewską i Dariusza Filara. Stanęło na Marku Belce — obecnie dyrektorze Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) na Europę.
Sama kandydatura nie budzi kontrowersji. Większość ekonomistów bardzo dobrze ocenia byłego premiera.
— To znakomita kandydatura. Marek Belka jest ekonomistą bez obsesji na punkcie żadnej doktryny. Twardo stąpa po ziemi, jest praktykiem, od lat dobrze sprawdza się w roli polityka gospodarczego — ocenia Jerzy Osiatyński, były minister finansów.
— Znam Marka Belkę od wielu lat i wiem, że ma wszelkie konieczne kwalifikacje do kierowania bankiem centralnym. Wysoko cenię nie tylko jego wiedzę, ale też umiejętności zarządzania — mówi Krzysztof Rybiński, profesor Szkoły Głównej Handlowej, były wiceprezes NBP.
Dobrą reputacją Belka cieszy się też wśród bankierów — to z nimi będzie współpracować na co dzień.
— Mam o tym kandydacie jak najlepszą opinię. Fakt, że Marek Belka może uchodzić za osobę o nieco trudnym charakterze, tylko wzmacnia tę kandydaturę. Szef banku centralnego nie może być spolegliwy, musi umieć oprzeć się zakusom polityków dybiących na niezależność banku — mówi Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Bank Polska.
— Jego największą zaletą jest to, że rozumie uwarunkowania rynków globalnych. A wydarzenia z ostatnich dwóch lat pokazują, jak bardzo jesteśmy od nich uzależnieni — przekonuje Piotr Czarnecki, prezes Raiffeisen Bank Polska.
Kibice z Londynu
Kandydatura Marka Belki została też ciepło przyjęta przez ekonomistów zagranicznych, w tym — co najważniejsze z punktu widzenia polskiej giełdy i złotego — analityków instytucji finansowych w londyńskim City.
— Marek Belka to świetny kandydat. Osoba z takim autorytetem przysporzyłaby wiarygodności polskiej polityce monetarnej — twierdzi Tim Ash, główny ekonomista rynków wschodzących Royal Bank of Scotland.
Rynki finansowe dobrze znają Marka Belkę z jego pracy w MFW. Inwestorzy i analitycy mieli okazję obserwować go zwłaszcza w ostatnich tygodniach, kiedy odgrywał istotną rolę w gaszeniu pożarów w finansach strefy euro.
— To człowiek z ogromnym doświadczeniem i renomą w środowiskach ekonomicznych w Europie. Rynki finansowe na pewno przyjmą jego nominację z zadowoleniem — uważa Kubilay Ozturk, ekonomista banku HSBC.
Kara za brak mandatu
Wejście Marka Belki do NBP oznaczałoby prawdopodobnie zażegnanie sporów między bankiem a Ministerstwem Finansów. Minister Jacek Rostowski wypowiadał się wczoraj w samych superlatywach o dyrektorze MFW.
— To najlepsza z możliwych kandydatur. Nominacja Marka Belki oznaczałaby ścisłą współpracę NBP z rządem — twierdzi Jacek Rostowski.
W równie pochlebny sposób o kandydacie wypowiadają się politycy Sojuszu Lewicy Demokratycznej SLD — macierzystego środowiska politycznego Marka Belki.
— To najwyższej klasy fachowiec. Platforma zrobiła krok w dobrą stronę — mówi Tomasz Kalita z SLD.
Nawet Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, zaznaczył, że "nie ma zastrzeżeń" do kandydatury. Kontrowersje wzbudza natomiast to, że fotel prezesa ma zostać obsadzony przed wyborami prezydenckimi. Ten fakt może być barierą trudną do przeskoczenia. Poparcia w sejmowym głosowaniu odmawia Platformie koalicjant — Polskie Stronnictwo Ludowe.
— Konstytucyjne prawo do wyłonienia kandydata na szefa NBP przysługuje wybranemu prezydentowi, a nie pełniącemu obowiązki. Skąd ten pośpiech? Czy Bronisław Komorowski obawia się porażki w wyborach?— pyta wicepremier Waldemar Pawlak, szef ludowców.
To oznacza, że niespodziewanie decyzja o wyborze prezesa banku centralnego spoczęła w rękach SLD. Tylko z jego poparciem PO ma szansę przegłosować kandydaturę Marka Belki. Sojusz gra na czas.
— Ten pośpiech jest zaskakujący. NBP jest już kolejną instytucją, którą przed wyborami obsadza Bronisław Komorowski. Decyzję o udzieleniu poparcia podejmiemy w ciągu dwóch tygodni — mówi Tomasz Kalita.
Zaprawiony w boju
Marek Belka (rocznik 1952 r.) otrzymał tytuł profesora na Uniwersytecie Łódzkim w 1994 r., związany był też z Instytutem Nauk Ekonomicznych Polskiej Akademii Nauk. Specjalizuje się w ekonomii stosowanej. Związany był z PZPR, a następnie z SLD. Był doradcą ekonomicznym prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a następnie dwukrotnie wicepremierem i ministrem finansów w rządach Włodzimierza Cimoszewicza i Leszka Millera. W latach 2003-04 wprowadzał reformy gospodarcze w Iraku, po czym wrócił do Polski na stanowisko premiera, które zajmował przez półtora roku. Pracował też w wielu instytucjach międzynarodowych, m.in. w MFW (jest dyrektorem departamentu europejskiego), Organizacji Narodów Zjednoczonych i Banku Światowym.
To będzie test plemiennego myślenia w SLD
Prof. Radosław Markowski
politolog Polskiej Akademii Nauk
Wysunięcie kandydatury Marka Belki przez Bronisława Komorowskiego komplikuje sytuację polityczną i wprowadza nowy, ważny czynnik w wyścigu do pałacu prezydenckiego. Z punktu widzenia Platformy Obywatelskiej to zagranie wydaje się dobrze przemyślane i może przysporzyć jej część lewicowego elektoratu. Marek Belka nie wzbudza kontrowersji. Dał poznać się jako technokrata, można przypuszczać że zajmie się swoją robotą, zamiast mizdrzyć się w mediach. Dlatego jego kandydatura nie wywołała żadnych kontrowersji wśród partii opozycji (sprzeciw dotyczył jedynie terminu). Gdyby Bronisław Komorowski wyznaczył Jana Krzysztofa Bieleckiego, podniosłoby się larum.
Najciekawsza wydaje się teraz sytuacja w SLD. Prawdopodobnie zobaczymy tu podział na dwa obozy: liberałów popierających kandydaturę Marka Belki i polityków bardziej lewicowych, którzy będą sprzeciwiać się tej nominacji. Tym bardziej że mogą traktować Belkę jako tego, który zdradził ich środowisko, skoro popierany jest przez PO. Zobaczymy, na ile to plemienne myślenie w SLD okaże się silne.