Zarówno FDIC (amerykański ubezpieczyciel depozytów) jak i Rezerwa Federalna pracowały nad zapewnieniem bezpieczeństwa depozytów w małych i średnich bankach oraz nad zmianą regulacji prawnych zwiększających bezpieczeństwo sektora bankowego. To uspokoiło nastroje. Co prawda z mniejszych banków do większych przepłynął duży strumień depozytów, ale w dniu pisania tekstu sytuacja wydawała się być stabilna.
Nie wszyscy podzielali tę opinię. Na przykład Jamie Dimon, szef JPMorgan Chase, ostrzegał, że kryzys wciąż trwa, a jego skutki będą przez długi czas odczuwane przez amerykańską gospodarkę. Czy tak będzie, czy może Dimon wszedł na drogę Doktora Zagłady, czyli Nouriela Roubiniego, który zapowiada za 10 lat upadek dolara? Tego oczywiście nikt nie wie, ale można próbować rysować liczne scenariusze. Tutaj więcej na ten temat: https://www.money.pl/banki/padly-ostre-slowa-o-kryzysie-bankowym-to-bedzie-trwac-latami-6884061430438816a.html .
Nie jest wykluczony według mnie scenariusz stagflacyjny. Zawirowania w sektorze bankowym zwiększają prawdopodobieństwo recesji w USA, bo banki będą ostrożniejsze w udzielaniu kredytów. Mocne ożywienie w gospodarce Chin utrudni zaś walkę z inflacją. Z drugiej zaś strony ożywienie chińskiej gospodarki pomoże gospodarkom zarówno w Europie jak i w USA, bo zwiększy się chiński popyt na produkty z tego obszaru.
Stagflacja zdaje się być pewne w polskiej gospodarce. Dane o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej mogą już zacząć niepokoić. Trzyma się dobrze rynek pracy, ale jak wszyscy wiemy jest on bardzo opóźniony w reakcjach na zmianę sytuacji w innych sektorach gospodarki. Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła 5. kwietnia stopy na poziomie 6,75% (słusznie według mnie).
RPP również widzi problem, bo w komunikacie pisze, że „W warunkach osłabienia wzrostu gospodarczego na świecie, również w Polsce następuje spowolnienie aktywności. Dane miesięczne za luty 2023 r. wskazują na spadek sprzedaży detalicznej i produkcji przemysłowej w ujęciu rocznym, któremu towarzyszył wzrost dynamiki produkcji budowlano-montażowej.”.
Co prawda banki centralne podnoszeniem stóp nie wpłyną na zmianę ceny ropy, ale nie ulega wątpliwości, że ostatnie decyzje OPEC+ walkę z inflacją utrudnia. OPEC+ obniżył bowiem (nieoczekiwanie) wydobycie ropy. Cena natychmiast ruszyła na północ. Z okolic 65 dolarów za baryłkę (amerykańska WTI), kiedy to spadła pod wpływem problemów z bankami, cena powoli odzyskiwała teren, ale po decyzji OPEC+ wzrosła do okolic 82 dolarów.
Ten poziom jest bardzo ważny z powodów technicznych, bo od listopada 2022 roku wielokrotnie powstrzymywała zapędy obozu „byków”. Jeśli zostanie przełamany to następny opór jest dopiero w okolicach 94 dolarów. Nawiasem mówiąc mam ciągle wrażenie, że cena ropy WTI jest manipulowana tak, żeby strategiczne rezerwy USA, opróżniane od marca 2022 roku) mogły zostać stosunkowo tanio odbudowane. Ten spadek pod wpływem kłopotów w bankach był według mnie całkowicie irracjonalny.
W dniu pisania tekstu (5. kwietnia) pojawił się sygnał, który może zwiastować zmianę nastawienia. Może, ale nie musi, bo tekst pisany był na 2,5 godziny przed końcem sesji, kiedy to indeksy zaczęły się podnosić po początkowych spadkach. Załóżmy jednak, że pewne elementy tej sesji do końca nie ulegną zmianie (rynek walutowy i obligacji).
Dotychczas najważniejsze było to, żeby Fed przestał podnosić stopy procentowe. Na to czekało mnóstwo pieniędzy gotowych ruszyć na rynek akcji. W przedświąteczną środę sytuacja zaczęła się zmieniać. Kolejny słaby raport makro wystraszył popyt na rynku akcji. Po indeksie ISM dla sektora przemysłowego również indeks ISM dla usług w USA spadł mocniej niż tego oczekiwano. Spadały też subindeksy rynku pracy i cenowe. To prowadziło w dół rentowności obligacji USA (czyli podnosiło ich ceny).
Skoro rynki czekały na sygnał zakończenia podwyżek stóp to takie dane powinny pomóc rynkowi akcji, a jednak indeksy spadały. Mało tego – słabe dane makro powinny osłabić dolara, a on się całkiem wyraźnie umacniał. Chyba jedynym wytłumaczeniem (oprócz realizacji zysków) było to, że płynęły kapitały na zakup obligacji USA, co umacniało dolara.
Jeden dzień takiej reakcji nie jest wystarczającym sygnałem to ogłoszenia zmiany nastawienia rynków. Dlatego też odpowiedź możemy znaleźć w Wielki Piątek, kiedy to co prawda handlu ani w USA ani w wielu krajach Europy nie będzie, ale w USA opublikowany zostanie miesięczny raport z rynku pracy. Jeśli raport będzie mocny lub bliski prognozom, to reakcja rynków nic nam nie powie.
Jeśli będzie słaby, a indeksy w poniedziałek w USA wzrosną (Wall Street w Poniedziałek Wielkanocny pracuje, GPW nie pracuje) to będzie znaczyło, że 5. kwietnia był jedynie wypadkiem przy pracy. Tak właśnie zakładam, bo znając Amerykanów trudno mi uwierzyć, żeby zrezygnowali z optymistycznego spojrzenia na gospodarkę zgodnie z którym czeka ją co najwyżej miękkie lądowania, a z pewnością nie recesja.
KOMENTARZE (28)
Jest nowy wpis. Zapraszam
Macron, Kołodko, Góralczyk - gospodarka, bezpieczeństwo.
Co to jest bezpieczeństwo?
Bezpiecznie jest wtedy gdy dany kraj potrafi uniknąć wojny i zniszczeń z wojną związanych a nie ryzykowanie i ew. jej wygranie a jeżeli tak, to
Maccron wybrał gospodarkę i bezpieczeństwo
A to i to, moim zdaniem bardziej Chiny są wstanie im zapewnić niż aroganckie, butne i ryzykujące europejską wojną US.
Chiny nie chcą wojny, chcą z Europą handlować a na przeszkodzie Nowego Jedwabnego Szlaku stała i stoi proamerykańska Ukraina a jak Ukraina padnie, wtedy tą zaporą będzie proamerykańska Polska. Kropka.
Serdecznie z serca pozdrawiam, Wasz Rysio.
Jarkowi / na marginesie
Chcąc poznać rzeczywistość realu, a nie towarzyszącą nam rzeczywistość naszych życzeń i oczekiwań i przyzwyczajeń, aby tej pierwszej nie zafałszować, powinniśmy nasze sympatie i antypatie izolować,
oddzielając czerwoną linią od rozumienia rzeczywistości.
Amerykanom to i kilka innych rzeczy lepiej sie to udaje niż innym.
Amerykanie są niezwykle pragmatyczni nie skupiają się na emocjach mniej istotnych dla zachodniej europy ale niezwykle ważnych dla Polaków . My tego nie potrafimy . Trzymać emocji na wodzy . Jesteśmy zbyt gadatliwi, zbyt otwarci , nierozsądni . Pragmatyzmu powinniśmy się już dawno nauczyć . Historia wiele razy dawała nam lekcje . Jak widać na razie na próżno .
Kiedyś w młodości chciałem zrozumieć filozofię pragamatyzmu . Okazało sie, że w Polsce brak odpowiednich opracowań, w końcu trafiłem na małą książeczkę o tym. Próbowałem spotkać sie z jej autorem .
Autor prawdopodobnie homo, źle zrozumiał cel spotkania, bo skończyło sie na zjedzeniu ciastka i wzajemnym rozczarowaniu.
[Tego nikt nie zauważy, bo jest nowy wpis. PK]
@PK
Najlepsze życzenia z okazji urodzin.
Zdrowia, spokoju i cierpliwiości do rzeczywistości :)
[Dziękuję 😊. PK]
Przyłączam się do życzeń . Urodziny to święto które warto obchodzić .
[Dziękuję 😊 PK]
Zdrówka!
[Dziękuję 😊. PK]
Nie mogę się nie przyłączyć do tych życzeń. Zdrowia i satysfakcji z życia!
[Dziękuję. 😊 PK]
Miedwiediew ostrzega, że gdy dojdzie do ograniczonej jądrowej wojny Rosja -NATO, to Polska przestanie istnieć.
Uważam, że to ostrzeżenie należy potraktować poważnie.
Polska jest bowiem naturalnym polem dla ograniczonej wojny jądrowej.
Dla Rosjan Ukraina, to ciągle zbuntowana część Rosji.
Ukraina bez polskiego zaplecza logistycznego padnie w kilka dni. Atak jądrowy R na U nie ma sensu.
Dla Rosjan miejsce na mapie zwane Europą jest również ważne. Nie traćmy z oczu tego, że końcu Berlin, Paryż, Rzym nie są w gruncie rzeczy wrogie Moskwie, a bez Polski Europa dalej będzie Europą.
Angole od dwustu lat powtarzają, że mają interesy, a nie wrogów lub przyjaciół. A zatem nigdy nie narażą swoich krajów na niebezpieczeństwo egzystencjalne, co potwierdzili to swoim zachowaniem podczas drugiej WŚ.
Czy więc właściwie prowadzimy politykę zapewnienia Polsce bezpieczeństwa w oparciu o wątpliwe przekonanie, że niezmiennym celem R jest napad na Polskę i tylko kwestią czasu jest, kiedy nastąpi? Prowokując swoim udziałem w wojnie ukraińskiej sytuacje, która to niebezpieczeństwo czyni realnie bliskim. Ponurym paradoksem jest, że nasze bezpieczeństwo egzystencjalne złożyliśmy w ręce polityka, o którym mamy jak najgorsze zdanie, od którego zależy, czy zdecyduje się na ograniczoną wojnę jądrową w Europie.