Szczecin: kadra opuszcza miasto
Lokalne rynki pracy
Szczeciński rynek pracy od dwóch lat karłowacieje. Lokalni menedżerowie wyjeżdżają do innych ośrodków, gdyż na miejscu brakuje odpowiednich do ich aspiracji stanowisk i zarobków.
Szczecin nie jest miejscem, gdzie firmy o zasięgu ogólnokrajowym chętnie zakładałyby swe centrale. Jeśli już się lokują w grodzie książąt pomorskich, to decydują się jedynie na otwieranie swoich oddziałów. Przyczyną jest położenie miasta na mapie kraju: ze względu na koszty transportu firmom produkcyjnym bardziej opłaca się budować zakłady w centrum Polski.
— W Szczecinie bardziej potrzeba pracowników operacyjnych, niż takich, którzy pracowaliby nad strategią firm — tłumaczy Marzena Jaszczak z firmy Unikadr — biura doradztwa personalnego.
Duże firmy otwierają w Szczecinie małe przedstawicielstwa handlowe. Z praktyki Unikadru wynika, że najczęściej poszukiwani są pracownicy związani właśnie z pionem handlowym. Zresztą zatrudnienie szefa oddziału i sekretarki kosztuje dużo taniej niż w Warszawie czy Poznaniu.
— W takiej sytuacji ambitni jadą do Warszawy. W stolicy zarabia się od półtora do dwóch razy więcej. O ile przed kilku laty ucieczki do Warszawy zdarzały się okazjonalnie, o tyle teraz to zjawisko nasila się. Migrują najlepsi i najaktywniejsi, najczęściej, mężczyźni w wieku od 25 do 40 roku życia — mówi Aleksandra Durlak z firmy Polkadr.
Trudny powrót
Przedstawiciele średniej i wyższej kadry kierowniczej zazwyczaj mają już rodziny, ale często przenoszą się sami, ze względu na koszty wynajmu większych mieszkań w Warszawie. Po dwóch-trzech latach chcą wracać do Szczecina. Tu zaczynają się schody — można wrócić, ale do innej firmy i na mniej intratne, a czasem niższe, stanowisko.
— Część osób wraca do Szczecina. Muszą się jednak liczyć z tym, że otrzymają nawet trzykrotnie niższe wynagrodzenie — tłumaczy Marzena Jaszczak z Unikadr.
Decydują się jednak na to twierdząc, że w Warszawie ciężej się żyje. Dobija ich rozłąka, szaleńcze tempo życia, częste nadgodziny, wewnętrzna konkurencja w firmie (tzw. wyścig szczurów). Zdaniem Aleksandry Durlak, wraca średnio 80 proc. Podejmują pracę mniej intratną, ale przez jakiś czas osładzają sobie życie pieniędzmi oszczędzonymi na saksach w stolicy.
Według Aleksandry Durlak, od dwóch lat wzbiera też fala powrotów wysoko wykwalifikowanych fachowców z Niemiec i Stanów Zjednoczonych. Z Niemiec wracają ludzie, którzy przebywali tam nawet dziesięć lat. Spowodowane jest to kryzysem tamtejszego rynku pracy dla kadr. Specjaliści widzą szanse dla siebie w Polsce. W Szczecinie nie pomoże im nawet dobra znajomość języka i pracy w nowocześnie zarządzanym przedsiębiorstwie. Być może dzieje się tak dlatego, że wymagania płacowe tych menedżerów są tak wysokie, że lokalni pracodawcy nie są w stanie ich spełnić.
Może konsulting
A jak wygląda rynek pracy z perspektywy szczecińskich studentów? Jak tłumaczy Julita Kaczmarek, prezydent Komitetu Lokalnego AIESEC, nie jest on „jeszcze w pełni wykształcony”.
— Studenci chcieliby przede wszystkim pracować w dużych firmach. Niestety, te mają swe centrale zwykle w Warszawie. Z tego powodu ze Szczecina wielu studentów wyjeżdża. Uważają, że na tym rynku nie ma przyszłości, ale moim zdaniem popełniają błąd. Ja w każdym razie nie zamierzam uciekać ze Szczecina — mówi Julita Kaczmarek.
Jej zdaniem, w nieodległej perspektywie pojawią się interesujące nisze, gwarantujące studentom (i nie tylko) ciekawą pracę: nie tylko na poziomie operacyjnym, ale i strategicznym. Julita Kaczmarek twierdzi, że sporo pracy będą mieć na przykład konsultingowcy, doradzający tym firmom, których nie będzie stać na usługi „wielkiej piątki”. Na razie jednak współpraca między firmami a studentami pozostawia jeszcze wiele do życzenia. Ci pierwsi coraz częściej pojawiają się na Dniach Kariery, ale — jak tłumaczy Julita Kaczmarek — proponują pracę li tylko na operacyjnym poziomie.
EXODUS FACHOWCÓW: W Szczecinie rzadko zatrzymują się specjaliści powracający z zagranicy. Przyciąga ich Warszawa. Szczególnie poszukiwani są marketingowcy, specjaliści od zarządzania działami sprzedaży, księgowi, dyrektorzy finansowi i informatycy — mówi Aleksandra Durlak, dyrektor biura doradztwa personalnego Polkadr. fot. ARC