Szczyt wszech czasów to iluzja

Marek WierciszewskiMarek Wierciszewski
opublikowano: 2013-03-06 06:26

Choć oficjalne dane mówią co innego, Dow Jones ledwie przestał szorować po dnie, jeśli tylko jego wartość wyrazić nie w dolarach, a w uncjach złota.

Choć Dow Jones właśnie znalazł się na szczycie wszech czasów, to jednak spojrzenie na wykres pod nieco innym kątem pokazuje coś zupełnie innego. Notowania najstarszego indeksu nowojorskiej giełdy ledwie przestały szorować po dnie, jeśli wyrazić je nie w dolarach (które Fed może w każdej chwili dodrukować – a potem, w stosownej chwili, wycofać z rynku), ale w twardej i nieugiętej  walucie, jaką od tysiącleci jest złoto.

Mimo korzystnie wyglądającego
Mimo korzystnie wyglądającego "oficjalnego" wykresu Dow Jones wyrażony w złocie wciąż na dobre nie odbił się od 20 - letnich minimów sprzed półtora roku.
None
None

Jak prezentowałby się wykres indeksu wycenionego w uncjach złota? Zdecydowanie mniej korzystnie niż jego oficjalna wersja. Od 1999 do 2011 r. wskaźnik znajdowałby się w permanentnej bessie, choć jego „zafałszowana” wpływem łagodnej polityki pieniężnej odmiana zaliczyła w tym czasie (oprócz oczywiście dwóch rynków niedźwiedzia) dwie całkiem okazałe hossy.

(Wykres: wskaźnik Dow Jones/złoto od sierpnia 1990 roku)

Przy takim spojrzeniu trwający od wiosny 2009 r. rynek byka byłby w większej części iluzją. Mimo dwukrotnego zwiększenia wartości przez akcje jeszcze szybciej od giełdowych indeksów rosły ceny złota. Cały zarobek zjadała więc utrata wartości papierowego pieniądza. Ale do czasu. W tunelu pojawiło się światełko. Od sierpnia 2011 r., kiedy relacja cen akcji do cen złota odbiła się od 20 – letnich minimów, trwa prawdziwa hossa, czyli nie napędzana utratą wartości pieniądza.

(Wykres: wartość średniej przemysłowej Dow Jones w historii)

Jeśli zagłębimy się w wykres jeszcze mocniej, okaże się, że to coś więcej niż okruszek nadziei. Relacja notowań Dow Jonesa i złota od wielu dekad porusza się w cyklach, a po trwających kilkanaście lat bessach nadchodzą przynajmniej dwudziestoletnie hossy. Znakiem, że taka hossa nadchodzi (a przynajmniej, że potencjał bessy jest na wyczerpaniu), zawsze było osiągnięcie przez spadki dolnego ograniczenia obowiązującego od ponad stu lat kanału wzrostowego (jedyne wybicie dołem z kanału, które miało miejsce w zdominowanych przez stagflację latach 70., okazało się fałszywym sygnałem).

Po wygenerowaniu tego sygnału zwykle można było liczyć na 10 – krotne umocnienie Dow Jonesa wobec złota w ciągu dwóch dekad. Można więc śmiało założyć, że w latach trzydziestych bieżącego wieku za złoto będzie płaciło się nie więcej niż kilkaset dolarów, podczas gdy Dow Jones osiągnie zawrotną jak na dzisiejsze realia wartość 70 tys. A może nawet nie tak zawrotną, bo wymagającą zaledwie 6 proc. zwyżek ponad inflację rocznie.