Od dwóch dni głośno jest o premiach, jakie otrzymało trzech członków zarządu spółki PL.2012, koordynującej w Polsce przygotowania do piłkarskich mistrzostw Europy. Każdy z nich miał otrzymać premię w wysokości 110 tysięcy 846 zł netto. Posłowie PiS domagają się dymisji ministra sportu i turystyki Mirosława Drzewieckiego.
"To nie były premie uznaniowe, lecz wynikające z zawartych na początku 2008 roku kontraktów. Kontraktów zawartych z menedżerami, których pozyskano z rynku, by odpowiadali za przygotowania do Euro-2012. Premie otrzymali za wypełnienie swoich zadań, za realizację celów, które przed nimi postawiono. To wszystko można sprawdzić, to łatwo ocenić" - powiedział PAP Czekalski.
"Choć właścicielem PL.2012 jest Skarb Państwa, to jest to spółka zadaniowa, która nie podlega ustawie kominowej. Taką konstrukcję zaproponował jeszcze poprzedni rząd, by zapewnić możliwość zatrudnienia dobrych, a co za tym idzie odpowiednio opłacanych, fachowców" - dodał.
Jak podkreślił, wysokość premii jest dziś postrzegana przez pryzmat panującego kryzysu, który jest zjawiskiem losowym. "Na początku 2008 roku, kiedy zawierano umowy z członkami zarządu PL.2012, nikt się takiego kryzysu nie spodziewał. Umowy trzeba wypełnić. Z drugiej strony, mając na uwadze obecną sytuację, zaproponowaliśmy pewne oszczędności w budżecie spółki na 2009 rok, które dotyczą także wynagrodzeń" - wyjaśnił przewodniczący Rady Nadzorczej PL.2012.
Zarzuty wobec spółki PL.2012 pojawiły się w raporcie Najwyższej Izby Kontroli (NIK) na temat przygotowań do Euro-2012. NIK zwrócił uwagę m.in. na brak całościowego harmonogramu realizacji zadań, oszacowania kosztów całego projektu, ale też na częste korzystania z usług firm zewnętrznych.
"To nie były formalne zarzuty, lecz zalecenia pokontrolne. Żadnych
nieprawidłowości w działalności PL.2012 nie stwierdzono. Spółka systematycznie
dostosowuje się do wskazówek zawartych w raporcie. Te zalecenia nie mogły mieć
wpływu na ocenę realizacji zadań, jakie stały przed spółką w 2008 roku" -
zakończył Paweł Czekalski.