Szewc przemyślał swoje buty

Karol JedlińskiKarol Jedliński
opublikowano: 2016-03-24 22:00

GABINETY:

HB Reavis śmiało dokłada biurowce do panoramy Warszawy. Kierowana przez Stanislava Frnkę słowacka firma nie ma się czego wstydzić także w swojej siedzibie.

Tu po prostu „PB Weekend” prędzej czy później musiał trafić: HB Reavis wzniósł budynki, w których pracują tysiące Polaków zatrudnianych m.in. przez Żywiec, PZU, KPMG, Provident. Mówiąc górnolotnie, w słowackim pomyśle na biznes biurowy wykuwa się korporacyjne żelazo. A sam szewc? Okazuje się, że po latach minimalizmu sprawił sobie całkiem ładne i przemyślane buty. Jeszcze niedawno siedziba spółki mieściła się w centrum biurowej dzielnicy w Warszawie, w tzw. Mordorze przy ul. Konstruktorskiej. Teraz jest kilkaset metrów dalej — przy ul. Postępu.

— Na Konstruktorskiej najpierw zaznaliśmy klimatu gabinetów rozdzielonych korytarzem, a następnie przenieśliśmy się tymczasowo do dużego open space’u. Dzięki temu wiedzieliśmy, że żadna z tych skrajności w organizowaniu przestrzeni do pracy nie jest dla nas — mówi Stanislav Frnka, prezes HB Reavis Poland.

Student liczy

Pierwsze zaskoczenie to nie tylko efektowny niebieski marmur, rozlewający się po blacie recepcji i wcinający się między podłogowe deski. Bardziej dziwi to, że deweloper postanowił grubą kreską oddzielić część reprezentacyjną od tej, w której pracuje ekipa HB Reavis. — Podobnie jest w kancelariach prawnych, gdzie też się ceni dyskrecję przy ważnych projektach. Chcąc, by goście czuli się swobodnie, stworzyliśmy przestrzeń wyłącznie dla nich — tłumaczy Stanislav Frnka.

Stefan, czyli Bob

W HB Reavis żółty puchaty pluszak zwany jest Stefanem, jako że pod tym imieniem został patronem przeprowadzki firmy do nowej siedziby. Tak naprawdę to jednak filmowy Bob, postać z serii animacji „Minionki” amerykańskiego studia Illumination Entertaiment. Ostatnia część produkowanej od 2010 r. serii była pierwszą niezrobioną przez Disneya animacją z przychodami powyżej 1 mld USD i została 11. najbardziej kasowym filmem wszech czasów.

Odwiedzających firmę wita zatem przestronny hall ozdobiony gablotami z precyzyjnymi miniaturami budynków dewelopera. Do tego kilka większych i mniejszych sal spotkań, w tym sala VIP, gdzie można się rozsiąść wygodnie na skórzanej kanapie i przeprowadzić spotkanie w nieco mniej oficjalnej atmosferze.

— Postanowiliśmy dobrze się przygotować do tworzenia nowego biura. Przeprowadzaliśmy wśród pracowników ankiety, zatrudniliśmy specjalistów, którzy obserwowali zachowania pracowników i stopień wykorzystania poszczególnych stref wspólnej przestrzeni. Wszystko po to, aby biuro skroić na miarę naszych potrzeb — wyjaśnia Monika Winiarska, menedżer ds. designu w HB Reavis.

Namiastka Koszyc

Do strefy biurowej wiodą wysokie drzwi, ukryte w ścianie wyłożonej jasnobrązowym fornirem. Krótki „pik” magnetyczną kartą i jesteśmy w innym świecie. Dźwiękochłonnym i głęboko przemyślanym. Poziom pierwszy podzielono na kilka małych, najwyżej kilkunastoosobowych open space’ów poszatkowanych ścianami z miękkimi ekranami akustycznymi. Nie tylko stoją, ale i wiszą pod wysokim sufitem. Między ekranami — podobnie jak np. w biurach Facebooka — widać rury, kable, mocowania. Nikt tu niczego nie maskuje, wystarczy cisza. Efektu dopełniają grube miękkie wykładziny. Ludzie przemykają, cicho szeleszcząc, nie podnosząc głosu. W górnej kuchni też nie ma gwaru. Przychodzi się tu na szybką kawkę, obiady podają piętro niżej. Ale zanim tam zejdziemy, jeszcze obowiązkowy spacer do biurka prezesa. To wydzielona przestrzeń dla dwóch osób: szefa i menedżerki biura. Biurko — jak inne w HB Reavis — z amerykańskiej firmy Steelcase. Na blacie kalkulator, mały laptop z przypiętym dużym ekranem i iPad Pro z podłączoną klawiaturą. Jest też gliniany kubek od artysty z Koszyc i woda mineralna z Karlowych Warów. Za plecami prezesa wysokie szafy pełne papierów.

— Kiedyś miałem mnóstwo dokumentów na blacie, na niektórych zbierał się kurz. Teraz mam zasadę, żeby drukować mało, a czytać dużo na ekranie — tłumaczy Stanislav Frnka.

Ryby pod stopami

W zasięgu kilku kroków prezes ma własną salkę konferencyjną, w okolicy jest także pokój relaksu z piłkarzykami, grami na konsolę i workiem bokserskim. Schodząc piętro niżej, mijamy tzw. przedział kolejowy, czyli zielone wysokie siedziska wyłożone pluszem (dobre na krótkie pogawędki) i galerię zrobionych przez pracowników HB Reavis zdjęć z różnych zakątków świata. Na parterze (trzeba schodzić schodami, wewnętrznej windy nie ma) panuje znacznie luźniejsza atmosfera, są większe biurka (na arkusze papieru z projektami), a z okien widok na zielony dziedziniec. Sufity są niemal pięć metrów nad głowami — architekci wpasowali tu nie tylko audytorium z wysuwanym ekranem i podestami do siedzenia, ale i dwie efektowne antresole. W większej mieści się sala konferencyjna z widokiem na przestrzeń parteru. Pod nią powstał zaś cichy zakątek z fotelami i hipnotyzującym akwarium morskim, pełnym kolorowych stworzeń. Stąd widać schowaną nieco na uboczu główną kuchnię, cały dzień tętniącą życiem. Mieszają się w niej pracownicy z obu poziomów.

— Nie spoczęliśmy na laurach. Właśnie przeprowadzamy wśród pracowników ankietę, by sprawdzić, jak im się pracuje w nowym miejscu, co zmienić i ulepszyć po przeprowadzce — zaznacza Monika Winiarska. Według planów przy ul. Postępu HB Reavis posiedzi przynajmniej kilka lat. Choć nigdy nic nie wiadomo — słowacki deweloper lada kwartał rozpocznie budowę najwyższego w Polsce biurowca przy ul. Chmielnej… &© Ⓟ

Dwa światy. Siedziba HB Reavis to wydzielona recepcja i sale dla gości (zdjęcie na górze) oraz przestrzeń dla pracowników firmy. Tam na dwóch poziomach jest ciekawie, cicho i wygodnie.