Szkoły jazdy chcą wsparcia

Artur Lisowski
opublikowano: 1999-08-03 00:00

Szkoły jazdy chcą wsparcia

Towarzystwa ubezpieczeniowe nie dadzą zniżek absolwentom kursów

BEZSILNOŚĆ UBEZPIECZYCIELA: Nie jesteśmy w stanie dofinansowywać każdej takiej szkoły. Moglibyśmy wspomóc instytucje publiczne, które prowadziłyby szkolenia kierowców — mówi Adam Taukert z PZU. fot. BS

Mimo próśb, towarzystwa ubezpieczeniowe nie będą dofinansowywały firm organizujących kursy doszkalające dla kierowców. Są jedynie zainteresowane współpracą z nimi w zakresie samego szkolenia. Na to z kolei niechętnie patrzą szefowie szkół.

Właściciele powstających jak grzyby po deszczu firm szkolących kierowców mówią, że za granicą taka działalność jest dofinansowana bądź pośrednio wspierana przez towarzystwa ubezpieczeniowe.

— Przekonaliśmy się, że polskie towarzystwa nie są zainteresowane współpracą. Prowadziliśmy rozmowy z PZU, Wartą i Polisą. We wszystkich odmawiano nam współpracy — relacjonuje Jacek Rathe ze Szkoły Bezpiecznej Jazdy Samochodem.

Firmy szkolące kierowców byłyby zainteresowane nie tyle bezpośrednim wsparciem finansowym ze strony towarzystwa ubezpieczeniowego, ile zniżkami, jakie mógłby uzyskać kursant przy wykupie ubezpieczenia.

— Byliśmy w firmach zajmujących się ubezpieczeniami, ale nikt żadnej współpracy nam nie zaproponował — potwierdza Krzysztof Gerenty z Ośrodka szkolenia kierowców Auto Luz.

Brak zainteresowania

Towarzystwa tłumaczą, że firmom szkolącym kierowców nie mogą udzielić żadnej pomocy.

— Doszkalanie kierowców jest działalnością komercyjną. Naturalnie można byłoby się doszukać związku między działalnością takich szkół a towarzystwami ubezpieczeniowymi. Nie jesteśmy w stanie dofinansowywać każdej takiej firmy. Pomóc moglibyśmy jedynie instytucjom publicznym, które prowadziłyby taką działalność — tłumaczy Adam Taukert z PZU.

Podobnie odmowną decyzję tłumaczą inne firmy ubezpieczeniowe.

— Tego typu wniosek mógł być odrzucony, ponieważ prowadzenie szkoły jazdy to komercyjna działalność gospodarcza. Przekazując fundusze na rozwój tylko jednej takiej szkoły, musielibyśmy liczyć się z tym, że trzeba byłoby przekazać podobne środki na dziesięć następnych — twierdzi Magdalena Barcicka, dyrektor biura ubezpieczeń samochodowych Warty.

Lepszy system

Przedstawiciele zakładów ubezpieczeniowych uważają, że należałoby zacząć od zmiany dotychczasowego trybu szkolenia.

— Potrzebny jest znacznie lepszy system szkolenia kierowców. Na razie jest on bardzo niedoskonały. Manewry na placyku nie powinny być głównym elementem takiego kursu. Do ministerstwa transportu powinno należeć nakreślenie nowych zasad szkolenia kierowców — mówi Adam Taukert.

Magdalena Barcicka proponuje wprowadzenie systemu podnoszenia kwalifikacji tych osób, które już mają prawo jazdy. Takie rozwiązanie automatycznie przyniosłoby firmom szkolącym kierowców dodatkowe profity.

Współpraca możliwa

Dotychczas jedyną formą współpracy, na jaką stać szkoły nauki jazdy i towarzystwa ubezpieczeniowe, jest dodanie do tradycyjnego kursu teoretycznych lekcji, dotyczących ubezpieczenia pojazdu i kierowców.

— Uzgodniliśmy z prowadzącymi kursy, że na zajęciach poruszana będzie problematyka z zakresu ubezpieczeń. Jeżeli za brak ubezpieczenia OC można dostać jedną z najwyższych kar przewidzianych w kodeksie drogowym, to na kursach nauki jazdy nie powinno zabraknąć tej tematyki — zaznacza Piotr Kaczanowski, prezes Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.

Odmienne zdanie na ten temat ma przedstawiciel Polskiego Związki Motorowego.

— Dodanie do tradycyjnego kursu nauki jazdy tematyki ubezpieczeniowej to kolejna próba reklamy towarzystw. Każdy kierowca musi się ubezpieczyć, a takie lekcje będą tylko promowały określone firmy ubezpieczeniowe —uważa Marek Kołakowski, główny specjalista do spraw techniczno- -handlowych PZM.

BRAK WOLI: Przekonaliśmy się, że towarzystwa ubezpieczeniowe nie są zainteresowane udzielaniem żadnych zniżek naszym klientom — mówi Jacek Rathe ze Szkoły Bezpiecznej Jazdy Samochodem. fot. MP