Kolejne placówki medyczne rozglądają się za inwestorami. Partnera szuka m.in. szpital w Sandomierzu.
Inwestorzy z rynku szpitalnego znowu mają w czym przebierać. Po trudnym 2014 r., kiedy z powodu wyborów niewiele szpitali poszukiwało partnerów z kapitałem, rynek znowu się ożywił.

— Rzeczywiście widać rosnące zainteresowanie samorządów. Nareszcie nie mają w głowie kampanii wyborczych, no może oprócz tych jego przedstawicieli, którzy szykują się do jesiennych wyborów — zastrzega Marcin Szulwiński, współwłaściciel Grupy Nowy Szpital (GNS). Za inwestorem dla swojego szpitala rozgląda się starostwopowiatowe w Sandomierzu. W planach jest powołanie spółki, która zajmie się jego zarządzaniem.
— Szpital potrzebuje dużych inwestycji, m.in. w infrastrukturę, rzędu 30 mln zł. Takich pieniędzy samorząd nie jest w stanie zapewnić, a sam szpital nie zaciągnie tak dużego kredytu — mówi Stanisław Masternak, starosta sandomierski.
Placówka nie jest mała — dysponuje 470 łóżkami na 24 oddziałach. Podobnie jak większość tak dużych i starych szpitali (sandomierski powstał w 1982 r.), wymaga dużych nakładów, wynikających między innymi z wymagań unijnych. Według szacunków Związku Powiatów Polskich, do 2017 r. szpitale tylko w mury muszą zainwestować 5 mld zł. Według Agnieszki Szpary, prezes sieci EMC Instytut Medyczny, samorządów poszukujących inwestorów dla szpitali jest więcej.
— Z tego co wiem, dzisiaj toczy się kilka procesów — informuje Agnieszka Szpara. Dodaje, że najczęstszym impulsem do poszukania inwestora są problemy z bieżącą działalnością szpitala, takie jak trudności ze spłatą zobowiązań i niezrealizowane inwestycje, bez których szpital nie będzie mógł dalej działać. Część samorządowców do podjęcia decyzji zniechęcają dotychczasowe, również te ostatnie, nieudane publiczno- -prywatne mariaże. W Giżycku samorząd wypowiedział umowę GNS, a sprawą zajął się sąd. W Opatowie rozwiązano umowę prywatnej spółce, po tym, jak ta wpadła w poważne tarapaty. Kilka dni temu ofertę jej dzierżawy złożył nowy inwestor. Marcin Szulwiński zastrzega, że kłopotliwych sytuacji można by uniknąć.
— Podam przykład. Samorząd wybiera ofertę inwestora, który oferuje bardzo wysoki czynsz za dzierżawę szpitala. Przedsięwzięcie z założenia jest skazane na niepowiedzenie. Szpitale to niskomarżowy biznes, więc wysoki czynsz płacony samorządowi odbije się na kondycji szpitala. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastko — uważa Marcin Szulwiński.
Podpis: AT