Politycy denerwują się, że jednostki samorządu terytorialnego kupują sobie fotoradarowe maszynki do zarabiania pieniędzy. A już czymś strasznym staje się wynajmowanie do pomiaru prędkości firm prywatnych. Skandal?
Chyba szukamy winnych nie tam, gdzie trzeba. Przecież problem zniknie, gdy zdejmiemy nogę z gazu i będziemy jeździli z przepisową prędkością. Ale miłośnicy czterech kółek tego nie lubią — i stąd takie larum. Pewien burmistrz pod wpływem lokalnego lobby ogłosił, że na jego terenie fotoradar będzie robił zdjęcia, dopiero gdy kierowca przekroczy dozwoloną prędkość o… 30-40 km/h. Z drugiej strony — do mediów przedostały się informacje o fotoradarach ukrytych… w koszach na śmieci.Samorząd terytorialny kilka razy dostał finansowo po głowie. Wraz z obniżką stawek PIT i zwiększeniem odpisów spadła wysokość gminnych wpływów. Teraz dojdzie podwyżka VAT, którego końcowym płatnikiem często jest jednostka samorządu. Niech więc sobie trochę dorobi dzięki fotoradarom. Kierowców przestrzegających przepisów przecież to nie dotyczy...