T-Bull zagra na NewConnect

Mariusz GawrychowskiMariusz Gawrychowski
opublikowano: 2015-10-18 22:00

Zarząd producenta gier mobilnych poprosi inwestorów o 10 mln zł.

Sukcesy polskich producentów gier komputerowych przyciągnęły giełdowych inwestorów. Dobre czasy wykorzystali deweloperzy, którzy — jak Vivid Games, Bloober Team czy Jujubee — uplasowali akcje. W ich ślady chce iść wrocławski deweloper T-Bull. Spółka kończy proces przekształcenia w spółkę akcyjną i na początku przyszłego roku planuje debiut na NewConnect. Według Grzegorza Zwolińskiego, prezesa i jednego z założycieli studia, wielkość oferty może sięgnąć nawet 10 mln zł.

— Zgłosili się do nas inwestorzy finansowi, którzy są zainteresowani objęciem akcji w ramach oferty prywatnej. Musimy podjąć decyzję, czy zdecydujemy się na współpracę, czy też przeprowadzimy publiczną emisję akcji. To drugie rozwiązanie daje nam szansę na uzyskanie wyższej wyceny — mówi Grzegorz Zwoliński.

Nowa emisja ma stanowić ok. 10 proc. akcji spółki. T-Bull ceni się, bo już na początku zakłada kapitalizację na poziomie 100 mln zł.

— Może nie jesteśmy szerzej znani w Polsce, ale jesteśmy jednym z największych producentów gier mobilnych w Europie Środkowej. Idziemy na giełdę, bo chcemy przyśpieszyć rozwój i awansować do europejskiej czołówki — mówi Grzegorz Zwoliński.

— Pod względem wielkości jesteśmy tacy jak w ubiegłym roku Vivid Games — dodaje Damian Fiałkowski, członek zarządu wrocławskiego studia. Obecna kapitalizacja Vivid Games to prawie 180 mln zł. T-Bull specjalizuje się w produkcji gier wyścigowych i strzelanek na platformy mobilne. Dystrybuuje je w modelu free-to-play, co oznacza, że sam dostęp do tytułu jest darmowy, a producent zarabia na sprzedaży dodatkowych elementów rozgrywki. Do tej pory produkcje wrocławskiego studia pobrało ponad 80 mln graczy. T-Bull zamknął ubiegły rok 1,2 mln zł zysku netto, a w tym roku chce zarobić 2,5- 3 mln zł.

— Pieniądze z emisji chcemy przeznaczyć głównie na zakup licencji, które pozwolą nam używać prawdziwych marek i modeli aut w naszych grach. To na pewno przyciągnie nowych graczy — mówi Damian Fiałkowski. Cześć pieniędzy ma także pójść na projekt badawczy,

którego celem będzie zwiększenie przychodów ze sprzedaży dodatkowych elementów rozgrywki. Spółka nie zamierza natomiast wykorzystywać wpływów z emisji na marketing, czyli umieszczanie reklam w innych grach, które przyciągają nowych użytkowników.

— Zbudowaliśmy naszą pozycję bez tego typu działań. Nie mieliśmy na to pieniędzy, rozwijaliśmy się organicznie — mówi Grzegorz Zwoliński.

W przeszłości studio korzystało ze wsparcia zewnętrznych inwestorów. W akcjonariacie T-Bull jest zarejestrowana na Cyprze spółka Firepoltron Limited oraz notowana na NewConnect firma Leonidas Capital. Mają ok. 44 proc. udziałów. Od 2013 r. jednym udziałowców spółki był inny podmiot notowany na NewConnect — WDB Brokerzy Ubezpieczeniowi. Odsprzedał jednak papiery dwóm akcjonariuszom Leonidas Capital.

Polskie gry

Branża gier komputerowych to już solidna gałąź gospodarki. W 150 firmach pracuje ok. 6 tys. osób (w tym 3 tys. bezpośrednio przy produkcji gier). To sporo, bo w znacznie bogatszej niemieckiej branży jest zatrudnionych 10 tys. Z opublikowanego pod koniec września raportu „Kondycja polskiej branży gier wideo” wynika, że sytuacja rodzimych producentów jest coraz lepsza. Chociaż 70 proc. firm to małe studia, zatrudniające mniej niż 30 osób i koncentrujące się na tanich produkcjach mobilnych, rośnie liczba deweloperów, których stać większe i droższe projekty. Aż 44 proc. deweloperów jest w stanie wydać na produkcję gry od 1 do 3 mln zł, a 8 proc. może wyłożyć ponad 10 mln zł.