Tajemniczy klient kwarantanny

Grzegorz SuteniecGrzegorz Suteniec
opublikowano: 2020-03-25 22:00

Udostępniona przez resort cyfryzacji aplikacja do domowej kwarantanny została stworzona przez prywatną firmę, m.in. dla sieci handlowych. Ciekawostek jest więcej

Przeczytaj i dowiedz się:

  • jakie są kulisy powstania aplikacji do e-kwarantanny
  • jakie kontrowersje wzbudza aplikacja udostępniona przez Ministerstwo Cyfryzacji

19 marca wieczorem Ministerstwo Cyfryzacji zaczęło udostępnianie aplikacji „Kwarantanna domowa”. Rozwiązanie, które według zapowiedzi ma umożliwić szybszą komunikację ze służbami i lepszą opiekę dla osób objętych kwarantanną, szybko zyskało popularność. Już w piątek zostało pobrane ponad tysiąc razy, a w poniedziałek liczba korzystających z niej osób przekraczała 10 tys.

INTENCJE DOBRE:
INTENCJE DOBRE:
Kierowane przez Marka Zagórskiego Ministerstwo Cyfryzacji błyskawicznie udostępniło aplikację mobilną dla osób objętych kwarantanną domową. Jej funkcjonalności i przydatność są kwestionowane przez użytkowników.
Fot. GK

W celu weryfikacji, czy osoba przebywa w zadeklarowanym miejscu na kwarantannie, aplikacja wysyła zadanie, które polega na zrobieniu sobie zdjęcia. Dziennie trzeba zrobić od jednego do kilku zdjęć w ciągu 20 minut. Rozwiązanie miało odciążyć m.in. policję, aby nie musiała już fizycznie sprawdzać, czy osoby objęte kwarantanną faktycznie na niej przebywają. Uruchomienie takiej aplikacji zapowiedział prezydent Andrzej Duda, a Ministerstwo Cyfryzacji otrzymało liczne gratulacje za pomysł i jego szybkie wdrożenie. Innowacyjne podejście polskiego rządu do walki z koronawirusem przyciągnęło także uwagę zagranicznej prasy i wzmianki na ten temat pojawiły się m.in. w Politico, NewYork Post, czy CNBC News.

Malowana aplikacja

Większość osób znających realia państwowej informatyki zadawała sobie pytanie — w jaki sposób Ministerstwo Cyfryzacji, czy też podległy mu Centralny Ośrodek Informatyki zwany rządowym Microsoftem, tak szybko stworzyły i przetestowały rozwiązanie. Łatwo jednak sprawdzić, kto jest twórcą aplikacji. Z regulaminu dowiemy się, że jednym z odbiorców przetwarzanych danych, wśród których są m.in. numer telefonu, zdjęcie, adres i lokalizacja obywatela, jest spółka TakeTask. Ministerstwo skorzystało więc z komercyjnego rozwiązania, które zostało dostosowane do jego potrzeb i ubrane w „skórkę” rządowej aplikacji.

Stworzona przez TakeTask aplikacja mobilna do zarządzania zadaniami w sieciach handlowych umożliwia np. zlecenie określonych czynności, które podejmuje społeczność zbudowana wokół tego rozwiązania lub też sami pracownicy sieci. Przykładowe zadania to zrobienie zdjęcia witryny sklepowej lub ustawienia produktów na półkach. Agenci aplikacji zamieniają się w tajemniczych klientów. Wśród klientów korzystających z tego rozwiązania TakeTask wymienia: Shell, CCC, Auchan, Biedronkę czy Rossmana. W przypadku „Kwarantanny domowej” klientem jest państwo, a agentem osoba objęta kwarantanną.

Szybki zakup

Do czasu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy od Ministerstwa Cyfryzacji odpowiedzi na wysłane w piątek pytanie, jakie były kryteria i tryb wyboru akurat tego dostawcy oraz jaka jest wartość zamówienia. O zasadach współpracy nie chciał też rozmawiać przedstawiciel firmy TakeTask. Nie wiemy, z jak wielu proponowanych rozwiązań resort wybrał akurat to i w jakim modelu zakupił oprogramowanie, czy też usługę. Biorąc pod uwagę okoliczności, zapewne było to zlecenie z wolnej ręki.

Przesłanki do niego wydają się spełnione, gdyż jedna z nich mówi o „wyjątkowej sytuacji wymagającej natychmiastowego wykonania zamówienia”. Nie wiadomo też, czy resort nabył do niej prawa autorskie. Jest to wątpliwe biorąc pod uwagę, że spółka sprzedaje rozwiązanie komercyjnie. Państwo ma jednak swój wkład w aplikację, a właściwie ma go Unia Europejska. Projekt powstał z zaangażowaniem pieniędzy unijnych, pozyskanych w ramach Działania 8.1 „Wspieranie działalności gospodarczej w dziedzinie gospodarki elektronicznej” Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka. Po gratulacjach i fali entuzjazmu rzeczywistość weryfikuje jednak „rządowe” rozwiązanie.

Użytkownicy telefonów z Androidem oceniają aplikację na 1,7 w pięciopunktowej skali — przy blisko 750 ocenach. Nie lepiej jest z posiadaczami iPhone’ów, którzy oceniają ją na 1,5 — przy 249 ocenach. Użytkownicy skarżą się, że nie działa ona poprawnie. Dostają np. powiadomienia o zadaniach, a w aplikacji ich nie znajdują, po czym pojawiają się ponaglenia i informacje o niewykonaniu zadania. Część użytkowników zwraca też uwagę, że pomimo rejestracji i wykonywania zadań nadal są odwiedzani przez policję.

Gdzie trafiają dane

Nasze źródła w MC twierdzą, że ostatnie ustalenia formalne związane z aplikacją były prowadzone do późnych godzin w czwartek, czyli tuż przed jej udostępnieniem. Ministerstwu zależało na czasie, pośpiech ma jednak swoją cenę. Autor bloga „Informatyk Zakładowy”, który zajrzał do kodu aplikacji, znalazł tam m.in., takie elementy, jak „zintegrowane biblioteki facebooka” czy odtwarzacz multimediów. Rodzi się pytanie, gdzie są wysyłane i przetwarzane dane tysięcy obywateli. W regulaminie aplikacji wymienionych jest sześć podmiotów, czyli TakeTask, Komenda Główna Policji, Wojewódzkie Komendy Policji, wojewodowie, Centralny Ośrodek Informatyki oraz Centrum Systemów Informacyjnych Ochrony Zdrowia. W komercyjnej wersji aplikacji napisano, że wszystkie dane przesyłane przez pracowników gromadzone są automatycznie na dedykowanym serwerze. MC nie odpowiedziało na pytanie dotyczące gromadzenia danych, nie wiemy więc, co to za serwer, gdzie się znajduje i do kogo należy.

OKIEM EKSPERTA

Cyfryzacja może pomóc

PIOTR MIECZKOWSKI, dyrektor zarządzający fundacji Digital Poland

Udostępnienie takiej aplikacji przez ministerstwo to bardzo dobra decyzja. Cyfryzacja może tu bardzo pomóc. Inne kraje, jak Dania czy Korea Południowa, też używają podobnej technologii do wsparcia przestrzegania kwarantanny. Niektóre państwa idą bardzo daleko, np. Izrael używa systemu antyterrorystycznego do śledzenia kontaktów ludzi, a Austria robi to za pomocą operatora telekomunikacyjnego.Warto zaznaczyć, że w Polsce korzystanie z tej aplikacji jest dobrowolne i jeśli ktoś nie ma zaufania do państwa, nie musi z niej korzystać. To lepiej, że ministerstwo zdecydowało się na skorzystanie z już istniejącego i przetestowanego rozwiązania. Po pierwsze, trudno byłoby taką aplikację we własnym zakresie szybko zbudować, po drugie testowanie i poprawianie błędów trwa, a tu mamy do czynienia z rozwiązaniem już „wygrzanym”.