To w Gruzji narodziło się wino. Sześć tysięcy lat przed naszą erą — z odchyleniem tysiąclecia w prawo czy w lewo. Nie bądźmy drobiazgowi.
Wszystko w tym kraju ma silne związki z winem. Nawet religia. Iberia, jedno z dwóch antycznych państw gruzińskich, była drugim (po Armenii) krajem, który uznał chrześcijaństwo za wyznanie państwowe (około 317 r.). Legenda głosi, że święta Nino, nawracając Gruzinów, dzierżyła w dłoniach krzyż opleciony winną latoroślą. Nawet słowo wino też wydaje się mieć korzenie w gruzińskim języku (gwino).
Jak to, bez biesiady?
Gruzini lubią dobrze i obficie zjeść. Do przyrządzania dań używają wielu specyficznych składników —choćby lokalnych, aromatycznych ziół czy nasion granatu. Nad Wisłą trudno zaznajomić się z tamtejszymi potrawami. Miejsca podobne do warszawskiego barku Tbilisi przy Puławskiej należą do wyjątków. Szkoda. Najpopularniejszym gruzińskim przysmakiem jest chyba chaczapuri —cienkie ciasto, nadziewane delikatnie solonym serem.
Gdy Gruzin spotyka się z przyjaciółmi, rozpoczyna się supra — czyli uczta. Nie może zabraknąć smakołyków i wina domowej roboty. No i toasty... Wznosi je tamada, najwyższy „rangą” biesiadnik. Podobno świetnym tamadą był Stalin. Nie miał równych w barwnych i dowcipnych toastach. Niechby zresztą ktoś spróbował go przebić!
Tamadą może być po prostu najstarszy ze zgromadzonych, także gospodarz domu. On to wyznacza następnych mówców. Dopiero za którymś kolejnym kieliszkiem pękają ramy etykiety. Toasty wygłaszają wszyscy. Leje się wino, a jest go w Gruzji dużo. Szacunki? Roczny zapas w regionach winnych na gospodarstwo domowe sięga tysiąca litrów.
Klimat jak się patrzy
Oto Gruzja: lata — ciepłe, zimy — łagodne, z reguły bez przymrozków. Opady też umiarkowane. Pasma Wielkiego Kaukazu dostarczają bogatą w minerały źródlaną wodę. Spływając w doliny, leniwie dociera do winorośli. I lekka wilgotna bryza znad Morza Czarnego jest przez winogrona pożądana. Naturalnie nie wszędzie warunki do uprawy są jednakowe. Tylko rejonie Kacheti naliczono około ćwierć setki stref mikroklimatycznych. Różnice tkwią i w glebie. Wszystko to rzutuje na smak wina.
W Gruzji wyróżnić trzeba pięć regionów winiarskich: Kartli, Imereti, Racza-Leczchumi, Mescheti, region wybrzeża Morza Czarnego (Guria, Achara, Samegrelo, Abchazja) oraz Kacheti, najważniejszy. Stamtąd pochodzi około 70 proc. win gruzińskich. Kacheti ma ciekawe winiarsko mikroregiony — m.in. Tsinandali, Mukuzani, Napareuli, Kindzmarauli, Kwareli, Achaszeni, Vazisubani, Gurdżaani.
W Gruzji rośnie ponad pół tysiąca rodzimych szczepów winnych, z których tylko 38 oficjalnie dopuszczono do produkcji na rynek. Wina mogą być jednoszczepowe albo — jak w Bordeaux — być kupażem paru szczepów. Ot, choćby najbardziej znane białe wino Tsinandali to mieszanka Rkatsiteli i Mtsvane z mikroregionu Tsinandali.
W Kacheti uprawiane są przede wszystkim winogrona Saperawi (wina czerwone) oraz Rkatsiteli i Mtsvane (białe). Nazwa wina pochodzi od mikroregionu zbiorów (m.in. Gurdżaani czy Tsinandali). Dla win czerwonych najważniejszym szczepem jest niewątpliwie Saperawi. Daje dobrze zbudowane, korzenne i taninowe wina — wymieńmy dla przykładu wyróżniające się urokiem na podniebieniu Kindzmarauli. Wytrawne czerwone wina trudno wprost pić bez mięsnych potraw — i to tych bardziej „zasadniczych” — jak wołowina i jagnięcina.
Uwaga na podróbki!
Z białych szczepów prym wodzi Rkatsiteli, swoją drogą przyjaciel wielu polskich lżejszych potraw. Szczepy Alexandreuli i Mujuretuli, uprawiane w regionie Racza-Leczchumi, dobrze się sprawdzają w wytwarzaniu naturalnie słodkich win. Właśnie takie trunki szczególnie przypadły Polakom do gustu. A przecież szczepy rodzime to nie wszystko. Pojawiło się sporo odmian „międzynarodowych”. Z lokalnymi często tworzą bardzo interesujące kupaże.
Eksport... Gruzja to niespełna pięciomilionowe państwo. Sąsiedzi do najłatwiejszych nie należą. Od północy graniczy z Rosją, od południowego zachodu — z Turcją, od południa — z Armenią, a od wschodu z Azerbejdżanem. Na zachodzie jest za to przyjemnie. Ciągnie się tu długie na 330 km wybrzeże Morza Czarnego.
Najważniejszy dla Gruzji pozostawał zawsze rynek rosyjski. Niemal 90 proc. produkcji szło właśnie tam. I nagle zamknięto granice. Ponoć wina z małej republiki nie spełniają standardów? Rewanż. Bo niezależna Gruzja nie spełnia politycznych standardów wasalnego, buforowego państwa pod kuratelą potężnego sąsiada.
W Rosji niedoboru „gruzińskich” win specjalnie nie odczuto. Nazwy gruzińskie nie są tam prawnie chronione. Efekt: liczne podejrzane podróbki. Zapewne spełniają wszystkie wymogi sanitarne. Może jednak nie jak ulubione wino Stalina (delikatnie słodki Kindzmarauli), którym Soso delektował się także jeszcze w ostatnich dniach przed śmiercią. Słychać głosy, że Beria miał mu je podobno podać w kupażu z czymś zgoła piorunującym. No i na zawsze przestało mu smakować.